Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Idziemy na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja!

Obraz
W piątek stałem się posiadaczem fajnej białej koszulki, w czarno-szare hexagony i dołączonej do niej gry na piecyk, pt. Cywilizacja: Poza Ziemię. * 16 godzin później... To nie jest gra cywilizacyjna. To gra kolonizacyjna, survivalowa, gęsta od hard-core'owego Sci-Fi. Początkowo podejrzliwie podchodziłem do samego pomysłu - przyzwyczajony do 6 tyś lat cywilizacji, dobrze znanych kultur, zdobywania wiedzy i budowania imperiów - jakoś nie mogłem uwierzyć, że w tej mechanice będzie dobrze się grało w grę, która na starcie nie ma nic "znanego", wszystko "jest" (a wynalazki nowe kompletnie dziwne). Kilka konsorcjów, jako "cywilizacje" startowe, o dziwnych zasadach i jeszcze dziwniejszych nazwach, z reguły mnie nie zachęca (tak, nie grałem  w Alfa Centauri, Master of Orion czy Galactic Civilizations, bo te gry zwyczajnie mnie nie "chwytały"). Co się okazało... Gra jest nasiąknięta klimatami z najlepszych serii książkowych i serialowych SF! A

Jak znienawidziłem Assassin's Creed

Obraz
Dopadło mnie prawo serii, i będę je teraz bezlitośnie wykorzystywał. AC4 potrafi zachwycić oraz potrafi zirytować. Do tego stopnia, że odechciewa się grać (w następne gry z tej serii). W czym rzecz? Otóż, bardzo nie lubię, jak robi się ze mnie, Gracza, idiotę. A tak niestety postępują twórcy gry, w miarę jak kampania się rozwija - jestem już przy końcu, zostało "ledwie" wspomnienie - więc już mogę to z pełną świadomością napisać. Świat gry, poza kampanią oraz w misjach pobocznych pozwala rozwinąć nam postać, stworzyć własny styl walki, gdzie wszelkie nieprzygotowanie jest karane (np. płyniemy na misję z niepełną amunicją? Sorry, trzeba było się przygotować!). I to jest sensowne, gdyż to my mamy kontrolę nad naszą postacią i od nas wiele zależy. I przez poczucie wolności, chce się poznawać nowe i wracać do świata gry. Bo możemy grać po swojemu. I teoretycznie, ta wolność istnieje też w misjach kampanii. Teoretycznie. Bo w większości misjach, nasz bohater ma związane ręce

Jak znienawidziłem Destiny

Obraz
Luźne dziś narzekania na największe rozczarowanie gamingowe roku. Destiny. Krótko - gdyby nie loot system i cięcia w fabule, byłoby fajnie. O motywach jak na poniższym koncept-arcie, to już nie wspomnę.  Nie ma co wspominać, bo ich nie ma. Bagna Chicago? Dżungle w Indiach? To wszystko co jest wspomniane na Destiny-Wiki ? Może kiedyś nadejdzie, wszak - 10 lat to szmat czasu.  Ale - skupmy się na tym co jest. Albo co było, bo widzę, że grę patchują z tygodnia na tydzień, ale ja sobie dałem z nią spokój. I nie wiem czy to jeszcze aktualne? Większość z tego co czytam w fix-notes - nadal. Kumpel stwierdził, że on Destiny to nie kupił, bo się nie jarał, a gdyby kupił, to po recenzjach. I w tym sęk, bo większość recek była dobra i grę zachwalała. A motyw z Destiny jest taki, że do 20 lvl nie widać jak później gra jest zjebana. Jako gracz, drogi Czytelniku, jesteś nagradzany z levelu na level, z misj na misję - naprawdę szczodrze, leci i EXP i loot i jedynym twoim pr

Byłem świadkiem upadku Loot Cave

Obraz
Wczoraj dowiedziałem się o Loot Cave. Grocie w okolicach Kosmodromu, gdzie obcy respawnują się co 5 sekund, a gracze stojąc w bezpiecznej odległości strzelają do nich jak do kaczek (w beczce), więc biedaki nie mają szansy nawet się ruszyć. I padają. I wypadają z nich przedmioty. Bez litości został obnażony jeden z największych moim zdaniem felerów gry - losowe generowanie wypadających przedmiotów, gdzie szansa na to co wogóle wypadnie jest liczona nie od poziomu obcego, a od ilości zabitych obcych. Czyli zamiast przez godzinę męczyć się z 22lvl bossem, można tę godzinę spędzić na eksterminacj 5 levelowych szaraczków - w tym drugim przypadku będziemy mieli tony sprzętu! Pomyślałem sobie, że sprawdzę jak to rzeczywiście wygląda. Oraz pomyślałem sobie, że to kropla, która przelała moją czarę goryczy (mentalne rozterki pomieszane z ach-i-och z wczorajszego artykułu  w pełni zajęły miejsce ach-i-och). Sprawdziłem. Wymuszona pozycja snajperska. 5 strzałów, reload, i tak w kółko...

Destiny grind festival (strzelanie w locie, a na końcu cal. 0.68)

Obraz
Dotarło do mnie, że czasem lubię grać w gry w których trzeba się narobić aby zarobić. Grindowanie to element, który pojawiał się i w EvE Online i w każdym cRPG i oczywiście w MMORPG też. A nawet - w grach multi, gdzie potrzeba odblokowania czegoś, ciągnęła mnie do grania w kółko, by to odblokować (jak MSBS w COD:Ghosts). Ale Destiny wspięło się na wyżyny grindu ;) i ogólnie uskrzydla mnie ta gra. Czytaj: napierdalam!!! [Choć nadal nie wiem czy to dobrze czy źle]. Lubię sobie postrzelać [choć poczucie, że marnuję ten czas tu, w tej grze pojawia się szybciej niż w multiplayerze BF4, pewnie dlatego, że recenzje są jakie są] . Więc w Destiny sobie strzelam i to tak, że często gęsto cofam się do misji, które już robiłem by zrobić je jeszcze raz - albo samemu albo ze znajomkami, tylko po to by "wymacać ściany" albo poczekać aż wypadnie zielony lub niebieski heksagon (czy oktagon w formie bryły ;)). [raz wypadł mi... statek, niebieski więc rzadki, swoją drogą nie jest niebieski o_

Miód "przeznaczenia" wylewa się z ekranu

Obraz
Destiny potrafi wciągnąć tak, że człowiek przeciera oczy ze zdumienia zastanawiając się "gdzie do cholery podział się ten czas, że jest już 1 w nocy!". Co prawda w mikroskali, tj. startując od 22giej, ale fakt jest faktem. Szczególnie, gdy do gry włączy się jeden bądź dwóch znajomków i są headsety. Wtedy... dużo się wystrzela i jeszcze więcej się doświadczy. Taniec, jako jedna z najważniejszych rzeczy w grze ;-) Tak, gram laską bo ma ładny tyłek, więc jak już mam patrzeć na postać, to wolę na ładną dupkę ^_^ Obecnie wbiłem 15 level, co uważam za sukces! (bo zarobiony jestem). A co tak naprawdę kręci mnie w tej grze? Ludzie na sieci wypisują różne dziwne rzeczy: a to gra prze-HYPE-owana, a to, że nudna, krótka, powtarzalna, do dupy itd. Słychać jęki zawodu, choć jęków z zachwytu jest stosunkowo więcej ;) Być może ludzie oczekują po grach tego, czego sami do końca nie mogą sobie sprecyzować? Oglądają gameplay'e na YT i (nie czując) wyrabiają sobie po tym zdanie? M

Jest platyna!

Obraz
Wreszcie, po tylu latach wpadła mi pierwsza platyna. Cóż, po prawdzie, to od 2008 roku (czy raczej od czasu gdy trofea trafiły na PS3) to raczej słabo przykładałem się do tego by robić "calaki". W większości grach były to jakieś wyśrubowane warunki, których nie spełniałem, bądź nie miałem czasu (czy chęci) by spełniać. Przełomem okazało się Watch_Dogs, gdzie odkryłem przyjemność z robienia misji pobocznych i wyszukiwania znajdziek metodycznie, krok po kroku zbliżając się do końca i zdobywając jakieś trofeum. W Infamous Second Son poszedłem o krok dalej, bo tu, fabuła gry i wybory moralne pokazujące rozgrywkę w zupełnie innej perspektywie spowodowały, że kompletnie dałem się kompletnie porwać temu światu. A wraz z porwaniem - wpadały trofea. Gdy skończyłem grę po raz drugi, jako dobry Delsin, znów długo siedziałem przy napisach końcowych i żałowałem, że to już koniec. Tak, zdecydowanie lubię tę serię. I to ta gra była tą pierwszą, w której wpadła platyna. Gdybym nie pozbył

Status report

Obraz
Długo nie pisałem. To wszystko przez to, że czas leci za szybko i za dużo się dzieje... Ale po kolei, zdam pełen raport. EvE is down Najpierw, straciłem serce do pvp w EvE Online. Przyczyn było wiele, a najważniejszą z nich nadchodzący No Man's Sky. Oraz to, że ostatnio ważnym dla mnie jest single player, no i wieki minęły, gdy ostatni raz grałem w multi na konsoli. EvE jeszcze mnie trzymało w niesamowicie "interesujących" misjach... górniczych (a co ;)), by wreszcie skończyć jako przełączarka skilli (notka dla samego siebie: "to już trzeci raz, gdy przekonuję się, że nie ma sensu kupować abonamentu na dłużej niż 1 miesiąc!" ). Pieski By nie było, że narzekam, to pochwalę się! Watch_Dogs zakończyłem i to nie tylko kampanię, ale ok. 80% całej zawartości gry! A celem jest... no, chyba pierwsza w życiu platynka (tak, Maciek, miej się na baczności - nie dość, że zrównuję Cię w trofeach, to zamierzam pobić). I tym oto sposobem, znów zrodziła się we mnie troph

Długi czas absencji, ale za to aktywnie

Obraz
Długo mnie tu nie było, a to za sprawą masakrycznie ciężkiego okresu w pracy, po którym miałem siły jedyni polatać sobie od czasu do czasu, a weekendami cisnąć Watch_Dogs (zrobiłem prawie wszystko poza dokończeniem gry ;)) Watch Dogs Otwarty świat w tej grze może nie jest super idealny jak w (bueeeeaaaa....) GTA5, ale mnie wciąga tak jak w Assassin's Creed II: Brotherhood, Revelation i IV Black Flag - chcę znaleźć wszystko, odblokować wszystko i zrobić każdą poboczną misję. Takie tępe łupanie dla rozrywki - sprawdza się, wszak na tym polega relax! Zostało mi parę misji "niebieskich", niektóre robiłem po kilkanaście razy ale zmasowane ataki ciężkozbrojnych najemników lub policji pokonują mój zapał. Choć - kumpel sprzedał mi ideę "granatnika" więc może je strzelę. No i też- fabułę zakończę. Będzie satysfakcja z kolejnej, maksymalnie ogranej gry :) EvE Po euforii spowodowanej powrotem, przyjęciem pod skrzydła braci z VUDU, lataniu z nimi D_R_E_A_D_N_O_T_A_M_

Obudzona - EVE!

Obraz
Ezoko została obudzona z kriogenicznego snu. Bo w sumie jest czerwiec, a w czerwcu zwyczajowo jaram się EvE ;-) No i tradycji stało się zadość. Pierwsze wrażenie... yhm, znów pozmieniali mi grę! Nadszedł czas zobaczyć co. Rozpocząłem więc od przelotu się tam i nazad, by przypomnieć sobie jak się lata, ustawienia overview, instalacji softu na telefon, EFT. A potem, zabrałem się za ogarniane rzeczy. Skoczyłem jump-clonem do 0.0. Okazało się, że 30plus opuściło region Immensea, i stacja Z-H jest w rękach wroga. Czyli uwięzili mi pilotkę! Żadna z usług na stacji nie była dla mnie dostępna. Więc stwierdziłem, nic tu po mnie - poskładałem wszystkie statki, które tam miałem i wystawiłem na sprzeadaż. Oraz trochę sprzętu. Wyjście z corpa zajmie mi 24h i ciekawy jestem czy jako neutral, będę mógł skorzystać z czegokolwiek na stacji. Okazało się, że nie. W te pędy wróciłem do imperium (jump-klonem) i zaaplikowałem sobie przyspieszony kurs sprzedaży (czyt. nowe skille, dzięki którym zamiast

Pieski stróżujące

Obraz
Zarzucił mi ostatnio naczelny maruda, że moje niedawne wpisy są miałkie, i nie piszę w co "inwestować" by się dobrze bawić na PS4. Że brakuje mu recenzji i dynamicznych opisów innych, niż "sięgam po kolejną grę z półki wstydu". Oczywiście oponowałem, albowiem ostatnie wpisy były o grach nowych i o ile o Bound by Flames chciałbym zapomnieć, o tyle od dwóch piaskownicach - Infamous Second Son i Watch_Dogs - bynajmniej, Więc drogi czytelniku, z braku EvE pod ręką (ale powiem Wam z sekrecie, że myśl by polatać gdzieś mi się tam kołacze!) recenzje będą o życiu w innych otwartych światach, w które warto zainwestować bo return of investment  leży w miodnej giercowności tychże. W ten weekend, to jednak pieski wygrały moją uwagę. Wcześniej pograłem trochę w Infamousa i Delsin zyskał praktycznie wszystkie moce potrzebne do wykonywania porządnej rozpierduchy (tak, w tej odsłonie gry jest częściowa zniszczalność środowiska!) i wtedy postanowiłem wrócić do Chicago. Jak

Powrót do piaskownicy

Obraz
...a właściwie do dwóch piaskownic. Bo znów doprowadziłem do sytuacji "klęski urodzaju". Mam i Infamous Second Son i Watch Dogs. A jak się zastanowić... AC4 przecież nie skończyłem, więc trzech piaskownic. Ale... po kolei. Bound by Flame Trochę się zawiodłem. Gra mnie naprawdę wciągnęła i nagle odkryłem, że stoję przed finalnym, ostatnim bossem. Sprawdziłem licznik czasu spedzonego - 15h. A miało byc 30h, więc być może ominęły mnie questy. Finalny boss okazał się.... nie do pokonania. Największą wadą gry jest liniowość, tak posunięta, że błędne decyzje w czasie rozwoju postaci, zbierania ekwipunku mogą się zemścić kilka godzin później. I gracz nie będzie mógł z tym zrobić nic. Chyba, że ma save'y i cierpliwość, by "wszystko" przechodzić jeszcze raz. Czemu boss stał się niepokonywalny? Bo moje wypasione ataki wręcz vs jego nieziemska szybkość i sianie wokół kulami śmierci mają się jak nóż kuchenny vs czołg. I to ja mam ten nóż kuchenny... Remedium na bossa j

Spętany ogniem demon braku czasu

Obraz
Bound by Flames - na tę grę trafiłem zupełnie przypadkowo, znajdując gdzieś newsa "co w maju na PS4?". I sobie ją kupiłem w dniu premiery napalonym będąc jak szczerbaty na suchary. Pograłem trochę, odkryłem, że gra jest mega trudna. Graficznie było tak sobie, ale poziom trudności - swoją niedostępną dla innych gier (w które grałem) oldschoolowością mnie urzekł. A potem pojawił się permanentny brak czasu. I recenzje gry, które ją generalnie... skopały. Tia, 4/10 nie wróży dobrze. Ale czy naprawdę? Jako człowiek z permanentnym brakiem czasu  odkryłem głodowe racje grania na tydzień . Rzędu 3h/tydzień. W zasadzie - weekend. Gdy zasiadłem do tej trudnej gry, licząc czas jak ostatnie grosze, o mało padem nie roztrzaskałem telewizora. Tak mnie gra zaczęła wkurwiać, gdy utknąłem. Niestety save'y były źle zapisane, więc musiałem się cofnąć o (tydzień) do początku gry, tracąc z moich rozegranych 3,5h - aż dwie! Fuck! Nie ma co, rpg fantasy starej szkoły, gdzie nie było łatwo. Fu

Gra Endera

Obraz
Ender czyli "Kończący". Jestem ostatnio Enderem i wziąłem się za… choć "wziąłem" brzmi jakbym musiał coś zrobić. A ja to "chcę", więc zachciało mi się zagrać w coś innego. Battlefieldowym multi już rzygam, więc zapragnąłem skończyć kampanię. Jakież było moje rozczarowanie połączone z naiwnym zdziwieniem, bo po raz kolejny gra DICE zrobiła mi psikusa ( zwykłe chamstwo!!! ) i zresetowała mi kampanię do zera. Nożkur!! Po raz kolejny! Bugfield 4 rzeczywiście zasłużył na swe miano. Czytałem ostatnio smutny artykuł w PSX #201, jak to DICE bez mydła zrobiło sobie dobrze, a nam zaserwowało półprodukt, który nie powinien przejść testów końcowych: rubber-band error objawiający się szarpaniem naszego wojaka niby miał przejść do historii po ostatnich zmianach, a doczytywanie się tekstur czy dźwięku po długim czasie od rozpoczęcia rozgrywki możemy potraktować jako (nie)miłe przypomnienie poprzedniej generacji. No cóż, w końcu zapłaciliśmy to mamy! W gratisie ;) W