Gdy gramy razem z DADS, Maciek zwykle gdy jest jakiś helikopter pod ręką, to siada za jego sterami, a my ładujemy się na kipę i tak sobie latamy. Ostatnio, pełna reaktywacja nam jeszcze nie wyszła (czyt. nie spotkaliśmy się jeszcze pełnym plutonem na polu w PS4) więc pograłem sobie samotnie. I jak zwykle w takich przypadkach, nachodzi mnie chęć eksperymentowania. A to sobie latam snajperem, uzbrojonym a jakże w... karabinek automatyczny Type-95 z "powiększalnikiem" 4x, a to próbuję swych sił we wsparciu, albowiem inżynier i szturmowiec już są wymaksowane, a ja chcę czegoś nowego. Taaak... latanie z Type95 nie jest tym "nowym" albowiem limit doświadczenia już dawno na takich broniach osiągnąłem, ale mam to w rzyci.
W czasie takich samotnych wypraw (gdzie i tak aplikowałem, o ile to możliwe taktykę 2 punktów - w skrócie T2P) oczom mym ukazał się bezpański śmigłowiec szturmowy chińskiej produkcji. Niewiele myśląc, skoczyłem weń i... rozjebałem po 3 sekundach o ziemię. Dało mi to do myślenia...
raz...
...dwa
...trzy
Postanowiłem nauczyć się latać śmigłowcem. Bo, jeśli była to moja ulubiona zabawka w Just Cause 2, Saints Row 2 i 3, a orientacja w powietrzu nie jest mi obca (Warthunder) to prawdopodobnie jest też do ogarnięcia i w BF4. Odpaliłem poligon i długo kombinowałem jak tu dobrać ustawienia pada, aby mi szło. Spróbowałem wszystkich ustawień i ... pożaliłem się na naszym DADS-kontakt-czacie jak to mi nie idzie, i że sterowanie jest kretyńskie. Maciek stwierdził, że musi się dać na ustawieniach weterana.
Podumałem chwilę, i postanowiłem zobaczyć, jak to robią fachowcy. A fachowiec w roli Kromki Chleba 90/HLEB robi to tak:
No i tego mi było trzeba! Sobotnim popołudniem rozpocząłem szkolenie. Efekty tegoż widzicie na filmiku:
Oczywiście to tylko poligon, ale przelot ponad 7 minutowy i nawet udaje mi się nie zatopić za wcześnie maszyny oraz ustrzelić co nieco ze... statycznych celów! W końcu podstawy w miarę już ogarnięte ^_^
- Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia - powiedział chłop w jednej z wiosek w Wiedźmin 3 Dziki Gon. - Sam się nie zmieniasz, leniu śmierdzący jeden! Do roboty byś się jakiejś wziął, a nie bajdurzysz od rana! - odkrzyknęła chłopka biorąc się pod boki. Na taką scenę natknąłem się grając, tuż przed tym zanim ogłoszono Fallout 4. Best timing! :) Fallout Zaczęło się w 1997 roku, jesienią. Przywiozłem Fallouta na CD'ku, do domu bo ktoś mi na studiach to polecił. I wsiąkłem. Brat również. Wręcz biliśmy się o to, kto będzie grał i jak długo. Potrafiliśmy rozmawiać o tej grze, o jej misjach, odkrytych ciekawostkach i easter egg'ach godzinami. Pamiętam, że grę przechodziłem kilkukrotnie - najbardziej podobało mi się, gdy zamiast w prawo, w kierunku Vault 15, polazłem w lewo, wprost na pustynie. Miałem gdzieś to, że jestem cienki bolek, że byle rad-scorpion mnie pojedzie jak burą sukę. Próbowałem parę razy, zawsze save/reload i w pewnym momencie natrafiłem na rozbity spodek UFO. ...
O Battlefield V w sieci huczało od pierwszego trailera. Niestety, był to raczej szum wściekłości niż ekscytacji. Jak sytuacja wygląda, gdy kurz już opadł, parę tygodni po premierze? Źle. Ta gra jest nudna. Z marką Battlefield jestem może nie od początku, ale od początku tej serii na konsolach, gdy pojawiła się mała, ledwie trójmapowa i drugowojenna część serii 1943 . Chwilę wcześniej miałem okazję zapoznać się z Battlefield Bad Company , choć tu nie drgnęło. Za to w 1943 tak. Nastawiona na multiplayer, 3 wyspy, tryb walk lotniczych, ścisły podział na siły amerykańskie i japońskie, z jednoczesnym pilnowaniem realiów historycznych (tak, Japończyk biegał z japońskim sprzętem i mieczem samurajskim, a marine z M1’ką), gdzie lotnisko było lotniskiem, a w bazie stały czołgi. Immersja pełną gębą i gra pochłaniała na długie godziny. By zbytnio się nie rozwijać, kolejny BF, Bad Company 2 wciągnął mnie na 150+ godzin, Battlefield 3 trochę mniej, a najlepsza część ever - BF 4 (o czym mo...
Sony zakończyło produkcję PS Vita w Japonii i marzec jest pierwszym miesiącem, gdy w PS+ zabrakło gier na Vitę. Tragedia? Wątpię. A pogłoski o przedwczesnej śmierci tej konsoli są przesadzone. Dla mnie historia Vity zaczyna się w 2014 roku wraz z premierą Destiny . Tak… Destiny . Tę grę nabyłem na Playstation 4, ale jako, że byłem wtedy w długoterminowej delegacji, wymyśliłem sobie, że przecież internet między Łodzią a Warszawą wymiata więc będę grał w grę Destiny , odpaloną na domowej PS4 przez Vitę właśnie. Zdalnie. Tia… Sprawdziłem, a jakże! Udało mi się ograć prolog, choć taka gra miejscami traciła na jakości animacji do tego stopnia, że zmieniała się w pokaz obrazków, uniemożliwiając grę zupełnie. Ups! Ale były i inne gry, z których najfajniejszą okazało się Spirits of Destiny. Zbierało się swoich bohaterów po to, by walczyć geolokacyjnie i online z innymi graczami lub postaciami generowanymi przez grę. Gra kolekcjonerska, zbieractwo kart oraz rozwój swoich postaci, wymyśl...
Obraziłem się... na PS3 to ja też latałem!!
OdpowiedzUsuńJasne! Sorry, Ascheron, my fault! A teraz przestań marudzić, dziś niedziela więc latamy!!
UsuńNo tak spadać też trzeba umieć!
OdpowiedzUsuńNajlepiej to wcale nie spadać, ale w razie czego takie umiejętności też się przydają ;)
OdpowiedzUsuń