Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2010

ja to mam pecha...

... do dysków. Drugi, nieoryginalny dysk w mej PS3ce padł z niewiadomego mi powodu (jest na gwarancji, więc wymiana). Niestety, już kończyłem po raz drugi Killzone 2 i sru... powróciłem do źródeł. Tym razem masakra wszystkich save'ów dotknęła nas z Maksiem boleśnie. Jakoś zawsze o backupie zapominałem, a jak już - to danych na PS3 było więcej niż miałem na dysku do backupu. A teraz... bida. Ze zgryzoty, wróciłem do multiplayera w Modern Warfare 2 i... wymiatam :D (to nic że jestem na 6,7 mln pozycji... wymiatam i już!)

Transformers!

A dziś krótko. Transformers . Grę wygrzebaliśmy na zakurzonej półce w jednym ze sklepów. Tania jak barszcz, gra z otwartym światem, sandbox, piaskownica w której można użyć wszystkiego do walki i prawie wszystko zniszczyć. Dla mnie - lekki szok. Przy okazji Red Faction Guerilla i przy obu Bad Company - chwalono pod niebiosa "jedyną w swoim rodzaju możliwość zrównania świata gry z ziemią". A tu proszę, gra z 2006-2007 roku i mamy to samo (Maksio gra, ja kręcę): Przy okazji - zaopatrzyliśmy się w dwa dvd'ki z filmami Transformers . Wciąż jestem pod wrażeniem animacji Autobotów i Deceptikonów. A gdzieś tam w pamięci mej kołacze się siermiężna kreskówka Transformers, którą pierwszy raz oglądałem w 1987 w niemieckiej telewizji. Bosko!

Nekromancja - czyli odkopywanie "starych" gier

Lubię Empire City Przed długim weekendem zakończyłem inFamous jako "dobry". Zakończenie mnie wgniotło. Nie powiem oczywiście co w nim było, bo to byłby spoiler, ale spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Ba, wiem, że zakończenie gry ze złą karmą daje je zupełnie inne. Zobaczę, bo dopingowany przez młodego adepta parkoura (synka), przechodzę grę jeszcze raz. Pomysł, by wrócić do zarzuconego te 3/4 roku temu inFamous'a okazał się strzałem w dziesiątkę. Przez ten czas, nauczyłem się po prostu efektywnie wykorzystywać pada. Nauczyłem się grać. Stąd, rwanie przed siebie w singleplayerze stało się przyjemnością - czystą, bo jest łatwiej. Oczywiście nie super łatwo, ale też nie ma tej frustracji, że się ginie ileśtamset razy. Tylko kilka ;-) Poza tym, gra się jakoś tak... pełniej. Zwracam uwagę większą na szczegóły grafiki, otoczenia. A to w inFamousie zrobiono z pietyzmem i dbałością o szczegóły nie spotykane w innych grach. Wgniotło mnie z wrażenia np. odkryci...