Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2009

Płacz PROsów.

Powrócił u mnie Fallout 3. Wcześniej - problemem był dysk, który włożyłem zamiast oryginalnych 40GB. Teraz, z nowym dyskiem - wszystko śmiga, szybciej i lepiej, a Fallout 3, po 8h grania - ZERO problemów, co mnie cieszy. Kiedyś, znajomy znajomego, obaj WoWowcy, stwierdził, że Fallout 3 jest za krótki i za łatwy, a przez to... nudny. Pozwolę się z tym nie zgodzić. Ponowną przygodę z grą, rozpocząłem od starych zbackupowanych save'ów. Niestety, nie z levelu 16tego, który osiągnąłem przed moimi kłopotami z dyskiem i grą, ale z 6tego. Wizja powtarzania questów za bardzo mi się nie uśmiechała, ale co tam. Seria Fallout (RPG, nie tactics) zawsze była dla mnie bardzo fascynująca, przez co jedynkę i dwójkę kończyłem po parę razy. I poszło. Ku memu zdziwieniu, podróżowanie przez (wydawało mi się) dobrze znane lokacje okazało się wcale nie-powtórką-z-rozrywki. Odkryłem rzeczy, które wcześniej umknęły mej uwadze. Znajomy znajomego się mylił. Poza głównym questem jest milion innych, poboczny

Little Big Planet oczami pięciolatka

Obraz
... a właściwie 5 lat i 9 miesięcy ma :)

Demonight

This is the night of the demon... powtarzane po tysiąckroć przez Endurę (taki projekt ambient). Pustynny pejzaż muzyczny. Ale nie o tym. Zafundowałem sobie noc dem. Bayonetta Japoński PSN rządzi! Demko ładnie wygląda, seksi Bagnetka mruga i wdzięczy się z ekranu. Przyczepiłbym się do cut scenek - są po prostu... brzydkie (jakościowo). Sama gra - Devil May Cry 4, tak to wygląda. I tak jak w DMC4 - wyłamałem sobie kciuka, wypracowując combosy aż do bólu. Nie dla mnie. F.E.A.R. 2: Origins Grałem w jedynkę na PC - i to dość długo, pamiętam. Zaskakiwało mnie. 2ka jakaś taka smutna (poziom w remontowanym budynku, dużo kurzu). Powiem, że nawet mnie trochę wkręciło, ale przy pierwszym zgonie, stwierdziłem... e... nie. Sięgnąłem po kolejną pozycję. Condemned 2: Bloodshot Spadkobierca Blood i Blood 2. Produkcji Monolith. Czuć klimat tamtych gier, szczególnie 2ki. A były to ulubione moje tytuły, w czasach, gdy świat zagrywał się w Quake, ja buszowałem Calebem po wielu, wielu lok

Nigdy nie wiem co mnie wkręci

Reset miałem ostatnio. Mózgu. Myślałem o tym i owym. W figurkowaniu narazie powoli - rzeźbię w greenstuffie dodatkowe opancerzenie dla ludków. Ale w zasadzie, nie o tym dziś. Ukończyłem Magic Ball . Na DLC (dodatkowe 24 poziomy) nie mam ochoty. Gierka jest na tyle fajna, że każdy z poziomów (łącznie 48 + kilka bonusowych) można grać parę razy (magia arkanoida :-)). Gram teraz od początku by zdobyć trofeum "9 żyć kota" (zaczyna się z 3 życiami, w miarę gry wpadają kolejne). Całości trofeów nie zdobędę - brakuje m.in. przejścia wszystkich poziomów w jednej sesji (!!) (na szczęście są sejvy, ale żyć nie starcza). Na chwilę obecną, mam 33% lub ciut więcej trofeów. Z SOCOM em nie wychodzi coś granie. Niby kilku nas jest, ale nikt nie kwapi się do grania. Bety Uncharted 2 i MAG skutecznie pokrzyżowały plany (o Killzone 2 nie wspomnę ;-)). Sam swego czasu przerzuciłem się na GTA4 - z początku, by sprawdzić, jak bardzo gra różni się od Saints Row 2 . A potem fabuła mnie wcią

Perełki z PSN

Precipice of Darkness Odkryłem toto w niedzielę: I nie, nie kupiłem jeszcze (36 zł), aczkolwiek, ta gierka RPG,  z walką,  w starym dobrym systemie turowym chodzi mi po głowie (tu akurat fragment części 2): W co grałem? W  Monster Madness Grave Danger. Kolejna komiksówka, tym razem action-shooter pełną gębą. Takie cartoonowe Left 4 Dead. Do ściągnięcia jest demo. A paluchy bolą :-) Aż wreszcie stanęło na tym:  Magic Ball. Szalona wersja Arkanoida na miarę XXI wieku. I powiem Wam... mega grywalna! Na uwagę zasługuje casuallowate podejście - nową grę możemy zacząć od dowolnego poziomu, który wcześniej przeszliśmy. I... piękne toto jest!

39 i rośnie...

Eh, obsmarkałem się i rozkaszlałem. Zanim zalegnę w kocu na kanapie z pilotem/padem w łapie, machnę krótką relację z wczorajszej wizyty na targach gier w Łodzi. Targi, to za duże słowo. Owszem, w hali Expo było z 500 ekranów a przy nich pecety i xboxy, ale jedynym stoiskiem coś sprzedającym była kafeteria. Nie było na czym oczu zawiesić - trzy roznegliżowane hostessy były łakomym kąskiem, ale wgapiać się nie mogłem, bo byliśmy... rodzinnie. Elizie generalnie się nie podobało, Maksowi - owszem. Do momentu, gdy jedna z hostess pilnujących standów xboxowych wyprosiła nas z gry Halo, bo "dżentelmen na pewno nie ma 16tu lat". Dżentelmen w ryk, a przecież tak niewiele brakowało. Jedynie 1o lat! O samych xbox'ach. Pady toto ma jakieś takie małe, w dotyku jak plastik szczoteczki do zębów Oral B. Ekrany LCD dobrano tak, aby pokazać XBoxa z najgorszej strony ;-). Spróbowaliśmy Pure (nie umywa się ta gra do Motorstorma 2, fachowiec 6cio letni to potwierdził), te nieszczęsne