Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2015

Hisec i jego skarby

Obraz
Miałem pisać o ubraniach w EvE, ale przypomniało mi się, że na zeszły weekend (cholera, byłem tak zarobiony,  że nie zauważyłem jak ten czas szybko zleciał!) zaplanowałem różności z... hi-sek. No i by postowości stało się zadość, pokrótce opiszę sposób zarabiania jaki ostatnio "wynalazłem". W internecie, oczywiście. Zanim przejdę do hi-sekowych skarbów, chwil kilka o skanowaniu statków. Bo statki miałem skanować celem uprzykrzania życia misjonarzom i podbudowania swojego ego. Ogólnie, jak to u mnie bywa, nie szło jak miało iść. Możecie się brechtać ^_^ Jak zatrzymać EvE na 4-rdzeniowym procesorze, z całkiem niezłą kartą gfx? Ano, źle ustawić skan. Wpierw byłem mega zaskoczony, że aż tyle "statków" jest w mission-hubie. Głuche "woooow" przeszło w bardzo nieme... "fuuuuck". Nastąpił kilkuminutowy mega freez, którego efekt widzicie poniżej. Scanning - robisz to źle Okazało się (jak już mi komputer ostygł na tyle, by zacząć coś robić

To nie tak miało być

Obraz
Znalazłem metodę na szybkie zarobienie kasy w EvE Online: eksploracje w hi-seku! A mianowicie wykonywanie combat siteów klasyfikowanych przez DED jako unrated 1/10..4/10. Okazało się, że często gęsto pojawiają się tam deadspace'wi piraci, którzy mają w ładowniach drogie przedmioty. Pierwsze podejście było bardziej niż owocne! Zarobiłem jakieś 180 mil, co już było zajebiste. Następnego dnia poszło gorzej, ale 4h skończyły się zarobkiem 70 mil (mowa o hisec). Trzeciego dnia szybko zrobiłem wyeskalowane ekspedycje i po godzinie byłem bogatrzy o 25 baniek. Postawiony wcześniej cel - 250 mil - został ukończony z nawiązką! Postanowiłem coś z tym zrobić. Wpierw polatałem interceptorem po systemach między Jita i Amarrem, skacząc również w kierunku pobliskich low-seków i szukając kogoś z flagą suspect  by mu wklepać. W pewnym momencie skoczyłem do systemu Tama (low-sec) gdzie na bramie przywitał mnie błyskający na czerwono dramiel w towarzystwie exequora . Spokojnie zawróciłem mojego in

Małpy w kosmosie

Obraz
Po słabych łowach w hi-secu, zdecydowałem się uderzyć w tereny tyleż bardziej lukratywne co niebezpieczne. Wormhole. Czarna dziura W pierwszym wormholu, chyba klasy C1 o ile pamiętam natrafiłem na data site. W pamięci miałem info, że takie data site'y są niechronione, że można się obłowić. Okazało się, że trochę się pomyliłem... Unsecured Perimeter Information Center Byłem w ficie nastawionym na czyste pvp, więc i bufor tarczy mniejszy i raczej nastawiony byłem na krótszą walkę. Ale dzięki danym wywiadowczym, wiedziałem w co walić najpierw i jak. Upierdliwe drony sleepersów psuły początkowo mi moje drony, ale potraktowane neuterami energii stały się jakby ospałe (tzn. wydaje mi się, że neuty działają na nie - kiedyś nie działały na NPCe, mogę się w sumie mylić). Dość, że pokonałem wszystkie fale bez zbytniego uszczerbku na swej tarczy. Cały czas paranoicznie spamowałem klawisz "scan" na direct skanerze, by mnie nikt nie zaskoczył. I nie zaskoczył. A potem żm

Carbo (medicalis)

Obraz
Ezoko wraca do życia. Plan powrotu do tej najwspanialszej gry EVE(R) ( Honor Harrington mode on ) obejmuje m.in. robienie rzeczy, których nie robiłem wcześniej lub robiłem je po łebkach. No i przede wszystkim, chodzi o to by zarobić - w każdy możliwy, a najlepiej stały i w miarę efektywny sposób. A co zarobię, to przeHULLam ;) Aczkolwiek plan zakłada, bym kroił obce hull'e a nie tracił własne kadłuby. Realizację planu rozpocząłem od zdobywania wiedzy. Zdobyłem ją i na YT i na różnorakich wiki i dowiedziałem się, że teraz w nowej erze EvE (2015) lukratywne w miarę jest ekspolorwanie relikt i data site'ów, NAWET w hisecu! Ponadto, dowiedziałem się, że combat recon force'y nie są już widoczne w direct skanie, co ucieszyło mnie bardzo, albowiem Curse  podobało mi się bardzo, miałem, latałem, chciałem być UBER   (ale nie wyszło)... No i rzeczone Curse  nadaje się do wykonywania eksploracji w miejscach bardziej dochodowych niż hisec, przy okazji będąc narzędziem mordu i zagłady

Opowieści starego wygi

Obraz
Skipper, to stary wyga EvE Online. To on wymyślił by napisać odezwę do narodu, by naród dołączył i wspierał flotę People's Navy Of New Haven . Grywaliśmy wtedy, że hej! (tzn. jak na ludzi zarobionych i bez czasu, próbowaliśmy grać z różnym skutkiem, czego przykładem są m.in. przygody Ezoko). Przez ostatni miesiąc, Skipper (a'ka Ereb Romerous) piał z zachwytu jakie to Eve jest teraz fajne. On grał od miesiąca w triala, a my graliśmy w Wiedźmina. Tzn. ja grałem, o ile miałem dostęp do konsoli, a ze względu na to, że głównie byłem w delegacji, to tego dostępu... nie miałem. Marudził, dręczył, przekonywał i... przekonał. Ale zanim Ezoko powróci na dobre, wpierw opowieści starego (*wiekiem ;-)) wygi.  (I jak pewnie zauważyliście, nastąpiły nieznaczne zmiany w wyglądzie bloga - zmiany, które mają na celu ogólne polepszenie sytuacji Ezoko ;)). Oddaję głos Skipperowi. Przygody w trialu Synek mi zabrał konsolę! Zresztą i tak Killzone Shadow Fall już mi się znudziło, PlanetSide2

Fallout - jak to się zaczęło

Obraz
- Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia - powiedział chłop w jednej z wiosek w Wiedźmin 3 Dziki Gon. - Sam się nie zmieniasz, leniu śmierdzący jeden! Do roboty byś się jakiejś wziął, a nie bajdurzysz od rana! - odkrzyknęła chłopka biorąc się pod boki. Na taką scenę natknąłem się grając, tuż przed tym zanim ogłoszono Fallout 4. Best timing! :) Fallout Zaczęło się w 1997 roku, jesienią. Przywiozłem Fallouta na CD'ku, do domu bo ktoś mi na studiach to polecił. I wsiąkłem. Brat również. Wręcz biliśmy się o to, kto będzie grał i jak długo. Potrafiliśmy rozmawiać o tej grze, o jej misjach, odkrytych ciekawostkach i easter egg'ach godzinami. Pamiętam, że grę przechodziłem kilkukrotnie - najbardziej podobało mi się, gdy zamiast w prawo, w kierunku Vault 15, polazłem w lewo, wprost na pustynie. Miałem gdzieś to, że jestem cienki bolek, że byle rad-scorpion mnie pojedzie jak burą sukę. Próbowałem parę razy, zawsze save/reload i w pewnym momencie natrafiłem na rozbity spodek UFO.

Krew, pot i łzy

Obraz
Doświadcza mnie los okrutnie, oj doświadcza! Droga przez mękę, narastająca frustracja, gniew, chęć ciśnięcia padem o ścianę i... na samym końcu, mega banan na twarzy :D To jest gra! Gra, w jaką dawno mi nie było pograć. I nie chodzi tu o poziom trudności jaki wybrałem (choć ten jest jak wisienka na torcie). Co z tego, że łażę głodny, pokrwawiony i byle ghul mnie kopnięciem posyła do Val-Haa-Lli, bym godnie reprezentował świat, gdy nadejdzie białe zimno i nastanie Raag-Naar-Ogh (z pamięci mej piszę, a poza tym w Temerii i tak większość luda nieczytata jest...). Za każdym wszak loadingiem, postanawiam sobie. że tym razem będę pamiętał o tarczy, o odpowiednich olejach, o blokach, odskoku i zmianie Znaków. A gra nagradza mnie... niespodziewanością . Owo zjawisko to nic innego, jak lekka zmiana tego czego się spodziewamy w... niespodziewane. I dlatego durne wilki w południowych odstępach półwyspu na Velen pokonywałem 10 razy. Tak, jak wreszcie z nich wypadło mięso, jak pokonałem ósmego wilk