Carbo (medicalis)

Ezoko wraca do życia. Plan powrotu do tej najwspanialszej gry EVE(R) (Honor Harrington mode on) obejmuje m.in. robienie rzeczy, których nie robiłem wcześniej lub robiłem je po łebkach. No i przede wszystkim, chodzi o to by zarobić - w każdy możliwy, a najlepiej stały i w miarę efektywny sposób. A co zarobię, to przeHULLam ;) Aczkolwiek plan zakłada, bym kroił obce hull'e a nie tracił własne kadłuby.

Realizację planu rozpocząłem od zdobywania wiedzy. Zdobyłem ją i na YT i na różnorakich wiki i dowiedziałem się, że teraz w nowej erze EvE (2015) lukratywne w miarę jest ekspolorwanie relikt i data site'ów, NAWET w hisecu! Ponadto, dowiedziałem się, że combat recon force'y nie są już widoczne w direct skanie, co ucieszyło mnie bardzo, albowiem Curse podobało mi się bardzo, miałem, latałem, chciałem być UBER (ale nie wyszło)... No i rzeczone Curse nadaje się do wykonywania eksploracji w miejscach bardziej dochodowych niż hisec, przy okazji będąc narzędziem mordu i zagłady (scenario: "kroił obce hull'e").

Ogarnianie gry (poza dwu godzinnym trialem - to wszystko Twoja wina, Skipper!!!) zaczęło się od podziwiania grafiki odnowionego krążownika typu Combat Recon, klasy Curse:



A potem zabrałem się za fitowanie, zakupy, przewożenie tego tam i nazad, wreszcie byłem gotów do ogarniania eksploracji. A właściwie od skanowania sondami. Mapa gwiezdna w wersji beta początkowo spowodowała odruch wymiotny i piętrowe przekleństwa, ale po jakimś czasie daje radę. I to tak, że nie chcę już wracać do stare (jest wciąż pod F10).

Wg WSZYSTKICH bez wyjątku, czy to forumowców, czy to jutuberów - znalezienie site'ów w hisecu to pryszcz! Okazało się, że wyjątek niedawno odnowił konto, bo ja za cholerę żadnych znaleźć nie mogłem! Znajdowałem wszystko - combat site'y, ore site'y, chuj-wi-co-site'y i wormhole. Ale właściwych - nie!!! Prawie czułem, że wypala mi się chęć na ledwo co rozpoczęte granie, bo paliwo ekscytacji nową-starą grą prawie już się skończyło. Ale... spojrzałem wgłąb siebie ("nie po to zacząłem by rezygnować", "im się udawało, to i tobie też", "a może pograj w wiedźmina?") i podzieliłem wszystko to co pisali i pokazywali przez 50. Doszedłem do wniosku, że jeden z drugim, albo nic innego nie robili tylko w znoju szukali aż znaleźli, albo mieli cholerne szczęście. Uzbrojony więc w pewność siebie ("następnym razem się uda!") udałem się na spoczynek.

*

Następnego dnia sytuacja zaczęła się powtarzać. Postanowiłem wprowadzić małą modyfikację planu - tj. udać się może od razu do wormholi? Tam powinienem coś znaleźć. Czułem, jak plan zaczyna się walić - bo zawsze tak było, i skończy się zaraz na tym, że wyląduję w low-secu polując na kogoś i skończę rozjebany u wrót przez gate camp. I się z frustruję i znów EvE będzie be...

Wytrzymałem. Zacisnąłem zęby i wytrzymałem.

A los postanowił nagrodzić mnie! Trafiłem wreszcie na relic site! I poleciałem. Przez długi czas nie mogłem ogarnąć o co właściwie chodzi i co mam skanować relic analyzerem. Okazało się, że były zmiany w overview i typach obiektów i te interesujące mnie nie były zaznaczone w moim starym overview. Poprawiwszy co nie co (doszły nowe statki itd...) wiedziałem już, że jeśli coś się pokaże, to mi nie umknie. I pokazały się - dwie czy trzy puszki. Przystąpiłem do działania. Rozpoczęła się gra z systemami obronnymi kontenera. Wreszcie, pokonałem system core i otwarłem puszkę!

I co?

I gówno.

Znaczy się, pusta była. No nic, jest kolejna. Walka z systemem była trudniejsza, ale wreszcie się poddał, a w środku... jakieś gówno za całe 432 ISK! Została trzecia puszka. Gdzieś tam z tyłu głowy kołatały mi się zachwyty i pienia na yt, jak to można z jednego siteu wyciągnąć parę baniek, łatwo i szybko. Taaa, akurat.

W trzeciej puszce znalazłem... ehhh, nie będę się powtarzał.

*

Na szczęście dobry los pozwolił mi znaleźć dosyć szybko dwa kolejne site'y - relic i data! Niezrażony porażką pierwszej eksploracji, ochoczo przystąpiłem do badania reliktów. I równie ochoczo stamtąd wyleciałem, klnąc na czym świat stoi na forum, YT i gówniane znaleziska. Byłem bogatszy o parę tysięcy ISK. Zmieniłem sprzęt na data analyzer i liczyłem na bardziej lukratywny data site. I co? I gówno! AGAIN!!

Na pocieszenie w ostatnim pojemniku znalazłem... carbon. A raczej carbo, bo po takiej serii gównianych znalezisk węgielek zdecydowanie się przyda ;)

W sumie nie było źle. Potraktowałem całość jako szkolenie, a ciąg zdarzeń układający się nawet logicznie ;-) rozbawił mnie na tyle, że stwierdziłem, że gorzej być nie może.

Czas na kolejny krok planu. Ale to następnym razem.

Fly (dangerous) safe!

PS: muszę zarobić co najmniej 250 mil, by lśniącego curse'a zacząć narażać. Płynność finansowa wszak najważniejsza jest.

PS2: jeśli nie grałeś/nie grałaś i zainteresowało Cię EvE Online - zapraszam do spróbowania!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło