Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2009

Męka wyboru

Tom Clancy's End War. Nakręciłem się na strategię RTS  Tom Clancy's End War strasznie. Szczególnie nową jakością jaką ta gra wprowadza, czyli, sterowanie głosem. Kupiłem książkę "EndWar" (i przy okazji jeszcze jakąś inną Clancy'ego - obie niezłe i trzymające w napięciu). Ściągnąłem demo. Uruchomiłem swojego bluetoothowego headseta, którego na codzień używam w czasie jazdy samochodem, i peestrójka na szczęście go polubiła. Gra już trochę gorzej. Okazało się, że mikrofon w swej naturalnej pozycji (tj. na uchu) nie spełnia wymogów stawianych przez grę (za cicho, a przecież wrzeszczeć po nocy nie będę!). Ratunkiem było przysunięcie mikrofonu tak z 2 cm od ust (potwierdzam tu spostrzeżenia poczynione przez autora recenzji End War w PSXExtreme. Dopiero po tym zabiegu, gra zaczęła mnie rozumieć (musiałem trzymać headseta ręką, w drugiej dzierżyłem pada. MEGAniewygodnie). I zaczęły się męczarnie. Rozpocząłem misję w trybie skirmish (potyczka). Z początku szło ok (trza

Starych legend czar

Obraz
Gdy browsowałem w czwartek po Playstation Store, wzrok mój przykuł tytuł Syndicate Wars. Po bliższym przyjrzeniu się odkryłem, że była to druga część niesamowitego  Syndicate firmy Bullfrog, gry w którą zagrywałem się na Amidze, oraz PSXowa wersja drugiej części, w którą trochę pogrywałem na PCta. I wspomnienia uderzyły jak huragan. Pomyślałem sobie, jak niesamowity klimat tworzyła gra  Syndicate. Potem, zastanowiłem się, jakie gry, w czasach mej gierczanej przyszłości grałem i jakie zapamiętałem, właśnie ze względu na magię, klimat czy magnes, który przyciągał mnie by grać. Zobaczmy... Atari 800xl Feud,  to gra o alchemikach. Niesamowita jak na tamte czasy grafika, fabuła oraz duży i skomplikowany świat. Zbierało się różne zioła, które wrzucało się do kociołka i warzyło się czary. A to wszystko poto, by pokonać swojego konkurenta, drugiego alchemika, który rościł sobie prawo do okolicy, w której mieszkaliśmy. Oczywiście, nie było łatwo. Czarnoksiężnik wysyłał ku nam golemy czy in

The Agency - MMORPG na PS3!

"Nie to nie!" Tak powiem CCP w odniesieniu do braku klienta Eve na konsolę. Cóż, kanapowe granie jest tak wygodne, że PC stanie się jedynie narzędziem do jakiejśtam obróbki domowych taśm i dvdków wideo. Na szczęście, Soniacze poszli do rozum po głowy i wypuścić chcą skradankowe MMO. I to RPG! Mniam, mniam... Wiem, że to stary 'news', ale dla mnie nowość i objawienie. Zopisu wynika, że poza PvE będzie mocno rozbudowane PvP i samo community w grze: tworzenie się korporacji, tfu... to jest agencji, zadania z agencji kierowanych dla ludzi dla innych agencji i wolnych strzelców, wolny rynek oraz "stan posiadania". W grze wystąpią dwie główne strony United oraz najemnicy ParaGON. Same agencje pracujące dla którejś ze stron, będą mogły łączyć swe siły w konsorcjach. A to wszystko ładnie brzmi (i przypomina budowanie powiązań między graczami w EvE) i jeszcze ładniej ma wyglądać, patrzcie: Całość wygląda mocno cyberpunkowo (2020!) i będzie cross-platformowa (PC,

Violet vs Snake

Obraz
Violet Czy lubię teatr? Czekaj... tak! Lubię home theater :) Wczoraj zapodaliśmy drugi film w high definition. Ultraviolet na blue-ray'u. OMGHFC! Dżiiiiizaaaas! 1080p rządzi. Widać dużo, szczególnie tam, gdzie wcześniej się człowiek nie wpatrywał - np. odbicia w źrenicach, szybach, czy okularach. Ostre zestawienia kolorów, bez rozmycia czy przenikania się (to chyba zaleta tv - Toshiba Regza). Ale, dość o tech technikaliach (btw, tehnika to jak najbardziej poprawne słowo w... łotewskim). Fabuła jak na film oparty o komiks - ok (nienawidzę adaptacji komiksowych, szczególnie tego co ostatnio "modne"). W miarę spójna i się trzyma mocno stylistyki nierealnych i fuksiarskich akcji, bo w końcu bohaterka jest nieczłowiekiem. Stylistycznie - ostro, kontrastowo. Jak okładki płyt KMFDM albo anime Casshern . Albo... Mirror's Edge . Gdyż podobna surowość w barwach (i czystość) cechuje miasto zarówno w grze jak i w filmie. A i bohaterka, Violet, z początku jest kurierem. Wal

CCP tnie w...

Obraz
Władcy EvE-Online przeginają. W marcu, wraz z nowym dodatkiem, nastąpi rezygnacja z utrzymywania klienta z "classic gfx content". Pozostanie tylko premium. Damn, you, frozen m'fs from Iceland! Oznacza to, że minimalną kartą graficzną na której pójdzie gra to taka która ma mieć minimum pixel shadery 2. Czyli mówimy bye bye wszelkim laptopom. We wrześniu i te karty mają odejść do lamusa, i minimalnym gfx'em będzie karta z shaderem 3. A i tak pewnie statki Tech3 nie będą umożliwiały kustomizacji skórek. A szkoda: ...bo mogło być tak pięknie!

Bitewniaki: Stargrunt 2

Obraz
Czasem, człowiek musi pograć z drugim człowiekiem, bez pomocy komputera. Kiedyś, był to bitewniak Void 1.1. w który ostro graliśmy z kumplami (dokładnie, 3 nas było) mixem figurek z Warzone, Warhammer 40000 i paroma oryginalnymi figurkami do Void 1.1. firmy iKore (już nie istnieje). Duży stół, sesje trwały po 3-4 godziny. Miodnie było! Niestety, z tego okresu (końcówka 2003) nie ostały mi się prawie żadne figurki (a namalowałem ich się trochę i w zasadzie... ładne były). Potem, dosłownie parę tygodni później odkryliśmy Stargrunt 2 firmy Ground Zero Games - zestaw zasad do symulacji walki na poziomie oddziałów (konkretnie - plutonu) zupełnie inny niż to co proponowały Warzone, Warhammer czy Void. Jedną z nowości, dla nas, były 3 skale gry - 25-28 mm (standard w/w gier), 15mm (czyli prawie skala 1:72) oraz... 6mm. Stargrunt 2 to nie tylko zasady - to był całkiem przekonujący opis świata, sięgający aż do XXIII wieku w przyszłość (tzw. GZG Universe). W tej przyszłości było również miejsce

Online: szukaj i zniszcz

Udało mi się wreszcie zdobyć Metal Gear Solid 4 i... minęły 2 dni, a płytka jeszcze nie wylądowała w PSce. No nic apetyt rośnie. Nie... nie gram wogóle, a Fallout to chyba długo poleży na półce. A zanim rzucę się w MGO, obiecałem sobie, że zacznę MGS4 w najcięższym trybie. A z ciekawostek, takie oto ciasteczko wygrzebałem: Zaiste, przypomina mi to moje sesje w EvE-Online, gdzie bawiłem się w łowczego albo skauta. Na szczęście, nie udało mi się obudzić z klawiaturą odciśniętą na twarzy (tak jak u jednego ze znajomych) czy też stwierdzić, że ktoś mnie zestrzelił i moja postać obudziła się w Medical Facility na jakiejś stacji orbitalnej. Choć pamiętam, że jak robiłem misje (PvE) dość późno w nocy, to przysypiałem i budziłem się, gdy NPCe dobierały mi się już do zbroi (po przebiciu się przez tarczę statku). Eh... Wracając do MGS, a właściwie do tactical-shooterów czy jak ich tam zwał. Na przełomie lutego i marca pojawi się "must have" na PS3, shooter, w ktorym multiplayer to z

Zombie

Jak się zapomni o życiu rodzinnym, o tym, że coś trzeba zrobić w domu, Homo Playerus może przeistoczyć się w zombie. Albo no-life'owca jak mawia mój przyjaciel. Kiedyś, miałem takie tendencje, szczególnie wtedy, gdy trafiała mi się "wolna chata". Gra od świtu do nocy, z przerwą na pracę. Gorzej, gdy zombie pojawia się, wtedy, gdy rodzina jest w domu. Na szczęście, zgodnie z zasadą "real life first" nie dopuszczam do tego. Ba, ostatnio nawet zwalczyłem zombie w sytuacji "wolnej chaty". Oczywiście, nie obeszło się bez pomocy mej lepszej połówki :-). A najlepsze jest to, że wpasowanie gier jako jeden z elementów życia zaczyna wychodzić mi coraz lepiej (tj. gry nie dominują nad innymi przyjemnościami, bo to, że nie dominują nad obowiązkami - tak jest już od dawna, i w tym obszarze notuję stały postęp). Ostatnio miałem "wolną chatę" (parę dni). Udało mi się porozwieszać pranie, poprawić uszczelnienie kabiny prysznicowej, zdemontować stare i zało

Nie pozbywajmy się starych gier

Ostatnio Maks, na babcinym komputerze rysuje obrazki w stylistyce Railroad Tycoon II. Tj. bawi się tylko edytorem plansz. To zrobi zimę, to narysuje buzię i oczka na istniejącej planszy przy pomocy rzeki, ułoży zapętlone niemożebnie linie kolejowe lub odkryje, że można stawiać domki i fabryki oraz najważniejsze - drogi. I malec buduje miasteczka za miasteczkiem. Czasem zbuduje stacje i puści parę lokomotyw. On jeszcze nie wie, ale w domu czeka na niego Lego Star Wars "the Complete Saga". Pozwolę odkryć mu ten "prezent" za jakiś czas, by tak od razu, po powrocie od babci, nie rwał się do konsoli. A u mnie? Chęć oddania Ezronymiusa (moja postać z EvE Online) obcym ludziom została (na szczęście) storpedowana przez moją małżonkę oraz przez większą część korporacji w samej grze. A miałem taką piękną wizję wyciągnięcia kilkuset ojro za gadżet doczepiony do tej postaci… ale też znając siebie, za tydzień bym żałował. To jakby sprzedać część siebie. Nie napisałem "

Gry, gry, gry...

Na pierwsze urodziny dostałem ekstra talię Piatnika. Do brydża. Nienawidzę gier karcianych, nawet kilka romansów z karciankami (Doom Trooper, Magic: the Gathering, Warhammer 40000) mnie nie przytrzymało przy nich na długo. Ale lubię grać. Kiedyś - w planszówki, potem w bitewniaki figurkowe (napiszę o nich kiedyś). W międzyczasie - w gry komputerowe. Do niedawna, wiodłem prawie poukładane życie, w którym wykrawałem parę godzin w tygodniu na dość zaawansowane granie w EvE-Online. A czasem też, grałem z Maksem i w gry Maksa na pececie. Z różnym skutkiem. Ile było płaczu, gdy nowa gra, owoc wyprawy z dzieckiem do marktu czy empika, albo nie instalowała się, albo nie uruchamiała się, bo potrzebna była n-ta aktualizacja sterowników graficznych. Zmora. Złamana obietnica dziecku, rozczarowanie i nerwy, a czasem przez dwie godziny walka, by grę uruchomić. Gdy ulubiona gra Maksa - Test Drive Unlimited zaczęła tak przycinać, że nie dało się grać (a o zubożeniu grafiki nie było mowy, bo malec

Do 4 razy sztuka

Do czterech razy sztuka jak to mówią. Trzy pozostałe blogi - polski o EvE Online wytrzymał 2 miesiące i umarł (uległ skasowaniu). Angielski o EvE - jeszcze dycha ( http://ezronymius.livejournal.com/ ), ale jako, że ostatnio nie gram w Eve, to też nie mam czasu na to by go aktualizować. Wreszcie, ambitny blog o recenzjach płyt z pozycji Hi-Fi . Niestety, ostatnio nie mam czasu na słuchanie, więc i nie na pisanie. Po pierwsze. Jak zrobić blog czytalnym?