I po ćwiczeniach (post opóźniony)


No i wreszcie były akcje - zakończone mniejszym bądź większym sukcesem (zalezy jak spojrzeć ;)) Ale po kolei.

Wpierw krótkie podsumowanie mojego stanu okrętów przeznaczonych do pvp - na okres sprzed prawie 2 tygodni:
  1. Caldari Navy Osprey, nazwa kodowa "Totentanz" - taktyka: dolot na prędkości do 2km/s (overheat: 2,6km/s) orbita na 21..24 km, punkt, spam heavy missile'ami  EMP/Therm/Exp (zależy od rodzaju celu),  73 % redukcji zasięgu celowania wroga, shield buffer, 2x dronki webujące
  1. Caldari Navy Hookbil, nazwa kodowa "Das Grauen" - taktyka : dolot na prędkości 3..4km/s, orbita na 21..24km, punkt, rakiety javelin (co wymusi spadek prędkości), 73% redukcji wrogiego celowania
  2. 3 x Condor, nazwa kodowa "Tanzdiktator mk2..4"
  3. Drake, nazwa kodowa "Lebensraum" - taktyka: PODLA Drake (nie będę się tu rozpisywał o co chodzi, nazwa do wygooglania dla dociekliwych ;))
  4. Tornado, nazwa kodowa "Rottern Stern" - taktyka: alfa w gangu (zatrzymać na optymalnym zasięgu (25 km) i strzelać do unieruchomionego celu, zadając mu jak największe obrażenia...)
  5. Moa, nazwa kodowa "Ezoko's Moa" - statek specjalnego... przeznaczenia ;)
  6. Coercer, nazwa kodowa "Paradox" - zsetupowany pod pvp destroyer, który NIE MA PUNKTA. Taktyka walki tym czymś w gangu - jak tornado, ale statek przygotowany z myślą o... solo! "Jak? Co on pierdoli?" - zapyta niejeden weteran. Polecam youtube "Coercer of Doom" i to wystarczy za odpowiedź.

Na okoliczność  tego posta, X-Fusion "Psychpath" http://youtu.be/WfubumJdMoQ

Dobra, do rzeczy:

Utknięcie na zadupiu... 48..29 jumpów od domu.
Utknąłem w statku "PODLA" Drake "Lebensraum". Parę dni, nieśpiesznie kierowałem się w okolice aktualnego systemu gdzie mieliśmy wejście do Dziury. Nieśpieszna wędrówka sprowadzała się w zabawę w kotka i myszkę z krążownikiem klasy Deimos, paroma stealh bomberami, dziwnym spotkaniem z krążownikiem klasy Rupture, który okazał się być statkiem-pułapką (ja to wyczułem raczej, niż się przekonałem). Jedynym pół-sukcesem było ostrzelanie dokującej właśnie fregaty klasy Magnate:  gdy ja wydokowywałem, ten zadokowywał. Drake zalockował, zwebował, zpunktował i odpalił pierwszą salwę  pocisków EMP i... zabrakło sekund, bo frig wpuszczony został wreszcie do stacji, mając resztki armora, a druga salwa rozbiła się o stację. Koleś z wrażenia musiał ze mną pogadać...

Ale ogólnie - było nudno.  Gdy wreszcie pojawiła sie Dziura blisko (chyba z 9 jumpów) - wykorzystałem to i zadockowałem bezpiecznie na Tortudze. Od tego czasu nie ruszałem Drake'a, a wczoraj stwierdziłem, że jego przeznaczem będzie walka ze Sleepersami.

Plex plexowi nierówny.
Dziura otworzyła się w okolicy, gdzie szalały sobie milicje frakcyjne. Coś mnie podkusiło by lecieć od razu CN Osprey'em. Po lataniu drejkiem, nie chciałem od razu rzucać się na fregaty. Ot, za długo ten "Totentanz" stoi bezczynnie, więc najwyzszy czas zaprząc go do roboty.

Szybko namierzyłem gościa na średnim kompleksie Caldari Outpost. Niszczyciel klasy Thrasher, więc pomyślałem - piece of cake. Zasięg mu zduszę, pociskami rozwalę... będzie dobrze. W momencie gdy koleś dostał punkta, wszystkie co do jednego NPCe z sił zbrojnych Caldari zaczęły mnie namierzać, a potem ostrzeliwać!!! To doświadczenie było INNE niż te, z którymi wcześniej spotkałem się na plex'ach. W ciągu 42 sekund mój CN Osprey przestał istnieć, a ja uciekłem w popłochu kapsułą myśląc "WTF???"

Wsiadłem w Condora. Fit był przygotowany tak, by wlecieć w zasięg web'a, założyć takiego ofierze i poczekać aż rozwalą go NPC'e, mając do obrony small anciliary shield booster i 90 ładunków cap booster 25). Oraz trochę DPSu w postaci rakiet...

Oczywiście, rzucanie się fregatą na destroyera nie ma sensu, gdyż niszczyciele to statki dedykowane do niszczenia fregat. Poszperałem po okolicznych systemach i znalazłem kolejnego milicjanta, tym razem na bezpieczniejszym minor plex'ie (bo wpuszcza tylko fregaty Tech 1 i niszczyciele). We fregacie klasy Rifter. Dobra, lecimy.

21 sekund później było po wszystkim. Znów uciekałem w popłochu kapsułą, znów NPCe, gdy tylko zaatakowałem - zrobiły mi ze statku jesień średniowiecza. I wtedy dotarło do mnie, że milicjant milicjantowi nierówny. Że zdarzają się przypadki, gdy to NPCe bronią gracza, bo on jest jednym ze "swoich". Że jeśli walczy w milicji Caldari, to NPCowe siły zbrojne Caldari będą po jego stronie!

Ewolucja.
Oglądając jeden z filmików pvp, zauważyłem, że koleś przeglądając info swej ofiary, oznaczył na pomarańczowo (minusem) jego korporację, co jednocześnie zapaliło małe pomarańczowe kwadraciki na wszyskich nickach jego kolegów na local-chacie. Wow!!! Porobiłem takie eksperymenty i już po chwili wiedziałem, kto z lokalnych jest po stronie Caldari (i Amarru - bo to sojusznicy), a kto po stronie Gallente- Minmattar. Potem, wybierając systemy należące do danej strony, mogłem bezpiecznie określić - kogo atakować, a kogo nie.

Na Major kopleksie  Gallente, znalazłem kolesia z milicji Caldari we fregacie klasy Daredevil. Plan był taki, by przytrzymać go do czasu, aż rozwalą go NPCe. Dla niego, gallentyjska armia to zaprzysiężony wróg. I tak, też zrobiłem. Sęk w tym, że mój plan zakładał użycie web'a, a ja nie przemyślałem sprawy dobrze i... dałem się złapać w jego weba również! Korekta lotu na niewiel się zdała, gdyż jego blastery rozszarpały mi statek na strzępy. Niestety, zlockował mi kapsułę, i zanim znalazłem się szpitalu, w systemie Onnamon, w nowym klonie, zdążyłem jedynie zauważyć, ze NPCe pocięły mu tarczę i trochę zbroi. A ja byłem do tyłu zestaw 8-miu implantów +3 i 3%, Condora mk3 nawet nie liczę. AUĆ...


Statek z fiutem na czole.
Czekając na transport implantów i statku (Moa) zastanawiałem się, jak przerzucić swoją czerwoną i ciężka (Moa) rzyć z hiseka do lowseka bez strat. Zdecydowałem się napchać w low tanich nanofibrów (bo tylko takie były w okolicy) i polecieć, mimo sarkastycznego stwierdzenia jednego z piratów:  "zajebią ci ten statek z fiutem na czole, na pierwszych wrotach!". Polecieć, ale nie na pałę. Sprawdziłem wpierw na mapie "average pilot in space in last 30 mins" oraz statsy na evemaps (jumps oraz ship/pod kills) i stwierdziwszy, że jest tam całych 2 pilotów (granica Samanuni (hisec) - Ikoskio (lowsec)) skoczyłem, system dalej przefitowałem statek na wpełni bojowy (tzw. "specjalnego przeznaczenia"). Mimo 4 jumpów po lowseku, "specjalne przeznaczenie" się nie objawiło, dotarłem bez przeszkód (SZKODA!!!) do wejściówki i zmieniłem szip na "Tanzdiktator mk4" (Condor).

Zanim jednak przejdziemy do kondorowania, ten filmik powinien wyjaśnić co to "specjalne przeznaczenie" jest:

EDIT: a z tydzień temu uświadomiłem sobie, że efektywne wykorzystanie statku pułapki powiedzie się dopiero, gdy status security będzie dodatni. A jest ujemny. I to bardzo: -6,66. C'mon devil!!!!



Czwarty kondor
Tym razem, włączyłem się do polowania, które z sukcesem prowadzili Sp3cial Forces i R4k3z. Koleś ukrył się na minor plexie, więc interceptor i vigilant nie mogli tam wlecieć, więc wleciał mój Condor. Tym razem pozbawiłem go shield boostera oraz web'a w zamian za to dając 2xRDS. Taktyka prosta: złapać, zdusić zdolność celowania wroga o 73% i poczekać aż przyleci DPS w postaci chłopaków, którzy polecieli przesiąść się we fregaty Tech 1.

Gdy kolesia złapałem, zacząłem orbitować po szerokiej orbicie, dusząc tego merlina aż... zabrakło mi energii! WTF?? A... jasne, zapomniałem, że 2xRDS wymagają włożenia w low-slot'a coś, co polepsza odnawianie się capacitora mojego statku. No nic - pulsowałem MWD, wyłaczyłem wręcz te RDSy - a wszystko po to by nie stracić kolesia ze smyczy. Moje rakiety zadawały mu jakieś obrażenia - ale były one znikome, ledwie parę procent jego tarczy, która szybko się odnawiała.

Przyleciało wsparcie: dramiel. Niestety, połączone siły nie mogły powstrzymać lecącego coraz szybciej merlina, który z początkowych 1200 m/s miał już 1500 m/s i był... pusty. Mimo to, wciąż jego tarcze odnawiały się prawie do 100%. Potem pojawił się Lastriko, który dosiadł mojego Coercera o nazwie "Paradox". Klął na czym świat stoi, ale wreszcie doleciał (w tym czasie pościg przemieścił się o dobre 400 km od punktu wejścia!!) i 250 DPSu z destroyera posłało merlina do piachu. Odwarpująca "wylogowana" kapsuła nie dała się złapać.


W między czasie do systemu władowało się trochę nowych milicjantów. Którzy potem zaczęli nam znikać. Udaliśmy się więc w okoliczne systemy, celem pościgu.

Czwarty kondor vs Gate Guns & GCC: 1:0!
Skacząc na wrota, zdążyłem jedynie stwierdzić "oż kur.. .GCC mam i mnie gate guns rozwalą!". Przy wejściu w jump - nie, ale przy wyjściu.. dostałem salvę po grzbiecie tak, że mi pół armoura zjadło. Doczekałem więc do końca GCC, jednocześnie sprawdzając kto-gdzie-siedzi na plexach. Condor był poraniony, popalony, a najbliższa stacja 2 systemy dalej... chłopaki ganiali się z milicją po okolicznych systemach, więc stwierdziłem - czas na zmianę statku.

Wróciłem do wejściówki, tym razem bez niespodzianek i zostawiłem popsutego Condora w hangarze. I wziąłem...

Szary.
"Das Grauen" znaczy szary, bo ma fajny kamuflaż urban-camo, jak każdy z caldarskich statków frakcyjnych. Hookbil, z potężną tarczą, DPSem i wogóle bajerami był już dobrym narzędziem.

Milicja znami grała w kotka i myszkę, chcąc nas zwabić do walki na wrotach. Było to dla nich dobre, gdyż my - błyskaliśmy na czerwono, więc można było nas lać bezkarnie. I taki jeden w assault fregacie Retribution próbował lać Bubu Taliba (w DramieluI), który się nie dał, tylo wyprowadził go poza zasięg dział wrót. Wtedy była szansa. Skoczyliśmy we trzech (Col, Lastriko i ja). Zapunktowaliśmy i... retribution zaczęło zwiewać w kierunku wrót. Ja niestety nie zwróciłem uwagi, jakie grozi mi niebezpieczeństwo i "Das Grauen" przestał być szary, a stał się czerwony. Po całości - shield, armour, struktura przastały istnieć :(. Marna pociecha, że nawet weteranom się zdarza (Col też dostał się w zasięg GG). A Retribution też przestało istnieć:

Wstyd jak chuj, nie walczymy fregatami na wrotach!

Czerwony świt.
A właściwie wieczór, i gwiazda (czy też - ten ślimak który minitatarzy wybrali na herb swej republiki złożonej z byłych niewolników). Tornado "Rottern Stern" zostało wydokowane przeze mnie, celem uczestniczenia w działaniach zaczepnych, gdyż znudziło nam się puszczanie się fregatami za milicją.

Po dość długim locie (w czasie którego wpadliśmy w kilka systemów objętych inkursją = ZŁE NPCe!!) trafiliśmy na battleshipa klasy Maelstrom. Twardego, którego wystrzelaliśmy na ponad 242 tysięce HP!


Czerwona gwiazda.
9 dni później... Rottern Stern przyczynił się do zejścia statków klasy Proteus, Drake i Falcon, ale najciekawszym był ten kill: http://vu-du.org.pl/kb2/?a=kill_detail&kll_id=12047 (ta kapsuła się chyba zamotała, bo przecież tornado lockuje target z godzinę...)

Hmm...
W zasadzie miałem sobie odpuścić pisanie na jakiś czas. I nawet powyższego posta, który gnił w mych notatkach tak długo - nie publikować, albowiem czuję pewien niedosyt. Niedosyt związany z brakiem naprawdę soczystej akcji (solo), a na drugą rękę - czuję też pewien niepokój ekonomiczny:   mam Pilgrima i Curse'a - krążowniki tech 2, w koszcie z fitami powyżej 200 mln i niespecjalnie czuję się mocny finansowo by tym latać :(



Wrócę, jak będzie o czym napisać...fly dangerous.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło