Wielka gra w małym formacie



Zupełnie dla siebie nieoczekiwanie, natrafiłem na info o Monster Hunterze na forum pspoland.pl i gra ta mocno mnie zaintrygowała. Tym bardziej, że kiedyś ściągnąłem demko i trochę pograłem, lecz dostałem wklepy i nic z tego nie wyszło. Nie poznałem się na grze.

Natomiast to co pojawiało się na forum, w wątku poświęconym tej grze - przykuło moją uwagę. Wieczorem, expresem zassałem z PSN demko i zasiadłem do niego kolejny raz. Tym razem straciłem poczucie czasu. Potem, przez PSN, stałem się lżejszy o 75 zł, a obecnie, mój czas spędzony z tą grą przebił grubo 10h, co jest rekordem w mym zabieganym życiu. Co prawda, duża tu zasługa szybkiego włączania i wyłączania PSP (ma taki bajer - zrzut pamięci na memorkę i potem instant-rozpoczęcie nawet, jeśli mamy 10 min, np w kolejce do okienka w urzędzie...).

Przez weekend nosiłem się z zamiarem nakręcenia wideo z gry (mam kabel do TV, więc nie było by to "trzęsawisko" jak większość filmików z youtubki), ale... nie wyszło (i dobrze, bo nie mam się jeszcze czym chwalić!).

Konkretnie, o czym jest ta gra?
Jesteś myśliwym. Trafiasz nieprzytomny, po nieudanym polowaniu, do wioski Pokke i tam, po rekonwalescencji stajesz się etatowym myśliwym wioski. Roboty jest dużo. W skrócie od zbieractwa ziółek do pacyfikacji smoków (wyvern), zagrażających okolicy. Brzmi banalnie... ale w szczegółach, okazuje się, że gra jest bardzo, bardzo skomplikowana. Do czego sam ją porównuję, to taki mini, offlineowy World Of Warcraft, Guild Wars czy ROSE Online, gdzie zamiast prawdziwych graczy - mamy szeroką ekipę NPCów lub kolegów (w liczbie do 4 sztuk) łączących się ad-hoc lub po internecie (w trybie symulacji ad-hoc, np poprzez ad-hoc party na ps3 lub poprzez odpowiedni soft na peceta), a walczy się głównie ze stworami, przypominającymi bossów z gier mmorpg, jak we wspomnianym wcześniej WoW).

Jest i levelowanie postaci i odblokowywanie skilli. Jest tworzenie i upgrade broni, poszczególnych elementów zbroi (hełm, napierśnik, kolczuga, spodnie, buty, rękawice), które nie tylko można zmienić, można stworzyć nowe wersje, można wreszcie doczepiać ozdoby, które mają wpływ na cechy postaci. Są usługi - we wiosce czy w siedzibie Gildii Łowców od quest giverów, poprzez kowali, sprzedawców broni, sprzedawców różnego rodzaju towarów pierwszej potrzeby oraz elementów do produkcji innych różnych rzeczy. Mamy własny dom, w nim zarządzać możemy ubiorami, broniami, towarami. Jest duża (i powiększająca się w czasie gry) biblioteczka książek i artykułów prasowych o świecie gry (tak, prasowych: prezentacja jakiejś rośliny jest przedstawiana w formie urywków z pracy naukowej jakiegoś super znanego łowcy czy botanika). A czytać jest co - do kilku, do kilkunastu stron tekstu!

Dla mnie, z godziny na godzinę pojawia się coraz więcej fajnych rzeczy w grze. Wpierw odkryłem, że opis każdego z przedmiotów, to od kilku linijek do kilku stron nawet. Elementów RPG tu więcej niż w Falloucie! Nawet dialogi ze sklepikarzem zaczynają się od plotek (głównie wynikających z naszych questów) i jest tego parę stroniczek. Potem, odkryłem, że poza łowiectwem, można również zbierać ziółka, grzybki, kryształy, miód. Można zabawić się w górnika i kopać. Można również siać... wnioskuję po opisie nasion, ale jeszcze nie wiem jak.

Tereny gry, od pokrytych śniegiem gór i mroźnych jaskiń (trzeba się ubierać w futra i popijać ciepłe napoje by nie zamarznąć) do wilgotnych dżungli i suchych pustyń (gdzie, trzeba dobrać sobie ekwipunek tak, by się nie... zgrzać).

A przechodząc dalej - polując, można skupić się na trawożercach, ale prawdziwa fajność gierki leży w tych najbardziej niebezpiecznych monstrach - tych, do pokonania których, potrzeba się doskonalić i doskonalić swój sprzęt. Aczkolwiek - nawet trawożerca może nas pogruchotać. Natomiast z każdego zabitego stwora mamy coś. Ale nie są to jakieś "dropy" znane z Diablo. Tutaj, pada zwierz i leży. My, musimy schować broń, a następnie sięgnąć po nóż i go oprawić. W ten sposób można pozyskać surowe mięso, kości, rogi, skóry lub pancerz. Z jednych - zrobimy potrawy (odkryłem, że są sprzęty o nazwie... BBQ - użyłem raz grilla, ale spaliłem mięso i wyszło mi coś, co lekko podnosi punkty życia, ale zaniża siłę... wiadomo, spalone kotlety tylko dla desperatów), a z innych elementy ubioru lub broni.

Jestem wciąż na etapie, gdzie nie mogę się pochwalić "jakiego to wielgachnego stwora ubiłem". Pierwsi mięsożercy, to podobne do dinozaurowych Velociraptorów - zimnolubne Gelociprey'e lub ich ciepłolubni kuzyni - Velociprey'e. Ubicie w jednym z questów ich boss'a - przewodnika stada, kończyło się kilka razy pobytem na przymusowym leczeniu (fajnie to wygląda, gdy NPCe przywozą na wózku naszego pobitego bohatera i zrzucają go przed namiotem w naszym obozie na danym terenie). Wiem, że dla szczególnie ciężkich stworów stosuje się różnego rodzaju pułapki lub środki odurzające. Raz, w czasie polowania na Poppo (takie wielkie łagodne jaki - 0:21 na filmiku (nie mój)), zostałem zaatakowany przez Tigrex'a czy jak to się ta potwora zwała - wielki rogaty łeb a'la tyranozaur, do tego kolczasty ogon, cztery silne pazurzaste łapska i wielkie skrzydła. Bestia była tak wielka, że łapała jaki do paszczy z gracją nastolatki jedzącej pączki...

A... przydługi opis wychodzi, a o broniach i kotopodobnych NPCach-pomagierach nie wspomniałem. Kotołaki to rasa rozumna mieszkająca razem z ludźmi. Można sobie takiego wynająć np. by wspomagał w walce lub kucharzył. Natomiast broni - wachlarz jest szeroki:
  • miecz / tarcza
  • wielki miecz (on naprawdę jest wielki)
  • dwuręczny miecz
  • podwójne miecze krótkie
  • lanca z tarczą
  • lanca z działkiem
  • działko
  • łuk / kusza
  • i jakieś dziwne instrumenty bojowe których działania nie jestem pewien.
Przy każdym, zasada postępowania jest inna, gdyż bardzo wiele współczynników jest brane pod uwagę - od ciężaru, bezwładności, długości, aż po klasę ostrości oraz stanu utrzymania broni i ostrza (tak, są ostrzałki, a broń po walce trzeba naostrzyć). Bronie miotane natomiast - tych nie znam jeszcze, poza faktem, że liczba typów amunicji i strzał oraz specyfików do nich przyprawia o zawrót głowy.


Z forum wiem, że ludzie wykręcają dzikie czasy w tej grze - po 200, 300 godzin. Na ile mnie wciągnie - ciężko powiedzieć. Po tych 10+ godzinach, mam level... 2gi, i dostęp wreszcie do misji 2giego poziomu. Poza tym... czuję, że przede mną taka droga jak na początku zabawy w Eve Online. Czuję, że brak mi trochę online, ale być może to dobrze. Przez przenośność PSP mogę sobie pozwolić na szybkie wejście w skórę łowcy prawie wszędzie.

Tak sobie myślę - szkoda, że nie ma (jeszcze?) tej giery na PS3 (w pełnej krasie, jej gfx by porażała - wersja na PSP już wygląda obłędnie). Patrząc na gry podobne, myślę ciepło o zapowiadanej Final Fantasy XIV - mam nadzieję, że będzie jakieś demo.

Kurczę, polevelowałbym znów...


Komentarze

  1. Szkoda, że tak mało takich gier, Tak miło zarywa się przy nich czas.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło