Jak znienawidziłem Destiny

Luźne dziś narzekania na największe rozczarowanie gamingowe roku. Destiny. Krótko - gdyby nie loot system i cięcia w fabule, byłoby fajnie. O motywach jak na poniższym koncept-arcie, to już nie wspomnę. 


Nie ma co wspominać, bo ich nie ma. Bagna Chicago? Dżungle w Indiach? To wszystko co jest wspomniane na Destiny-Wiki? Może kiedyś nadejdzie, wszak - 10 lat to szmat czasu. 

Ale - skupmy się na tym co jest. Albo co było, bo widzę, że grę patchują z tygodnia na tydzień, ale ja sobie dałem z nią spokój. I nie wiem czy to jeszcze aktualne? Większość z tego co czytam w fix-notes - nadal.

Kumpel stwierdził, że on Destiny to nie kupił, bo się nie jarał, a gdyby kupił, to po recenzjach. I w tym sęk, bo większość recek była dobra i grę zachwalała. A motyw z Destiny jest taki, że do 20 lvl nie widać jak później gra jest zjebana. Jako gracz, drogi Czytelniku, jesteś nagradzany z levelu na level, z misj na misję - naprawdę szczodrze, leci i EXP i loot i jedynym twoim problemem jest za wysoki level rzeczy którą dostałeś. Potem okazuje się, że po 20 lvl zmieniają się zasady - nie ma EXPa już, więc nie ma nagrody w postaci doświadczenia (swoją drogą, większość misji ma w bounty bonus do EXPa właśnie), i że levelujesz tylko mając odpowiednią broń. 

A broń ta praktycznie nie wypada, bo loot-system jest losowy (stąd loot-cave). Problem Cryptarha i zamieniania "legendary engram" na sprzęt klasy  "rare/uncommon" jest już podobno rozwiązany, ale sorry - zbyt późno. Często-gęsto dostawałem taki sprzęt dla - no właśnie nie wiadomo po co i dla kogo, bo dostajesz np. szit dla 15 levelu czy nawet 5 levelu i nic z tym nie możesz zrobić, nawet nie da się tego sprzedać! A w momencie gdy na forum "feedback" ze strony Bungie dowiadujesz się, że moduł handlu wycięto z gry... to i inne "niesprawiedliwości" zaczynają irytować.

By dobić do 20 levelu to już zainwestowałeś tydzień intensywnego grania, wkręciłeś się w grę i chcesz więcej, chcesz jeszcze! Podochocony, masz parę dni... potem się okazuje, że możesz intensywnie grać tę parę dni i ZERO postępu.

I wreszcie uświadamiasz sobie - system losowy, niezrozumiałe zasady, sloty na rzeczy których nie ma w grze, bezsensowne ograniczenia na ilość zdobywanych "marków" i wreszcie misje, nie dające NIC. Całość spina się pod hasłem "efekt cięć".

Dla mnie osobiście, w ramach oczekiwania na grę wystąpiła jeszcze podjarka: "bo to przecież twórcy Halo - Bungie - więc będzie produkt bez błędów i genialnie zrobiony". No i to wszystko prawda. 

Tylko w połowie wyskakuje ci z ekranu chuj i nagle czujesz się wyruchany...

Ja wiem, gorzko. I nie chodzi o to, że zainwestowałem nawet w Vitę, by grać zdalnie, bo zakładałem, że MMO wciągnie mnie bez reszty. Ta kieszonsolka obroniła się swoimi genialnymi grami i żałuję, że nie nabyłem jej wcześniej.

Co mnie wkurzyło to zawiedzione nadzieje. Na piękną, tętniącą życiem grę, z tajemniczą i intrygującą fabułą, z wielkim rozległym światem, z coopem ad hoc, z "proximity voice comms"...

I tego nie ma.

A ja przecież tak lubię SF, a tu shooter za shooterem rozczarowuje (tak patrzę też w waszą stronę, Warframe, Killzone, czy "niewiadomo-kiedy-wyjdzie" Planetside 2!).

Cholera by to wzięła.

Wracam i kończę  Assassina 4. W tej grze jest kretyński multi, więc niestety platyny... nie będzie.
Ale za to w sinlgu - gra przednia!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło