Jak znienawidziłem Assassin's Creed

Dopadło mnie prawo serii, i będę je teraz bezlitośnie wykorzystywał. AC4 potrafi zachwycić oraz potrafi zirytować. Do tego stopnia, że odechciewa się grać (w następne gry z tej serii).

W czym rzecz? Otóż, bardzo nie lubię, jak robi się ze mnie, Gracza, idiotę. A tak niestety postępują twórcy gry, w miarę jak kampania się rozwija - jestem już przy końcu, zostało "ledwie" wspomnienie - więc już mogę to z pełną świadomością napisać.

Świat gry, poza kampanią oraz w misjach pobocznych pozwala rozwinąć nam postać, stworzyć własny styl walki, gdzie wszelkie nieprzygotowanie jest karane (np. płyniemy na misję z niepełną amunicją? Sorry, trzeba było się przygotować!). I to jest sensowne, gdyż to my mamy kontrolę nad naszą postacią i od nas wiele zależy. I przez poczucie wolności, chce się poznawać nowe i wracać do świata gry. Bo możemy grać po swojemu.

I teoretycznie, ta wolność istnieje też w misjach kampanii. Teoretycznie. Bo w większości misjach, nasz bohater ma związane ręce, albowiem twórca gry każe nam przejść dany fragment tylko w jeden możliwy sposób, często głupi, jakby to co nauczyliśmy się grając w otwartym świecie nigdy nie istniało!

Rozpoczyna się "wspomnienie". Cel - zabić kolesia. Opcjonalnie - wykonać to ze stogu siana. No i zaczynam. Po swojemu. Co się okazuje... nie mogę użyć strzałek usypiających, berserkera, pistoletu, czy bomb dymnych, bo dziwnym trafem są one nagle niedostępne, mimo że chwilę przed rozpoczęciem misji miałem wszystko. WTF? W misjach pobocznych o takim samym charakterze - pełna swoboda! Tutaj - niestety zostaje nam tylko ukryte ostrze.

Ok, trudno - zaczynamy. Koleś idzie przez miasto, za nim dwóch strażników. Do przejścia jest długa droga, czasem środkiem ulicy, czasem opłotkami, a czasem w miejscu, gdzie na sto procent nikogo nie ma, a czasem gdzie obecność dodatkowych strażników powoduje natychmiastowe wykrycie. I desynchronizację.

Pierwsze zdziwienie: atak na kolesia w uliczce, w strefie strzeżonej gdzie NIKT nas nie widzi kończy się desynchronizacją i natychmiastowym wykryciem. WTF?

Drugie zdziwienie: przedwczesne oczyszczenie ścieżki (tj. zabicie samotnego strażnika), norma we wszystkich misjach pobocznych i w części misji kampanii, powoduje... natychmiastową synchronizację (mimo, że NIKT tego nie widział, oraz można by schować ciało w krzaki).

Trzecie zdziwienie: zabicie eskorty (idą 2 metry za celem) na środku ulicy powoduje... popłoch (jak zwykle), ale o ile nie widzi tego nikt z żołnierzy czy nasz cel, oraz "ach i och" przechodniów (są oni nastawieni anty do żołnierzy, więc jest jak zwykle - bez alarmu). Co dziwniejsze... cel jest już sam. Zabicie go w tłumie (ale zdala od wzroku żołnierzy) wywoła już... natychmiastową desynchronizację. Ten sam cel zostawiony przy życiu gada cały czas (do idącej za nim eskorty) oraz... w momencie, gdy się zatrzymuje i do nich zwraca - zdaje się nie widzieć, że mówi w pusta przestrzeń. Chamski bug! (zresztą, od bug'ów gra nie stroni ;-))


Czwarte zdziwienie: na trasie celu są dwa miejsca ze stogiem siana, ale podejście do niego jest niemożliwe, ze względu na stojących w pobliżu strażników (widzą nas, więc... natychmiastowa desynchronizacja). Można za to wskoczyć do stogów siana z dachu budynku stojącego obok. Nie zauważą...

No i na samym końcu, można zabić kolesia z tego stogu siana, 2 metry od stojącego tyłem strażnika, ale już w uliczce, gdzie na przestrzeni 10 metrów nie ma nikogo - wtedy już nie! Dodatkowo, żadna inna likwidacja nie wchodzi w grę, bo nie mamy dostępu do innego sprzętu (mój ulubiony sposób likwidacji "bez walki" to użycie strzałek berserkera na celu: gdy ten dostaje szału, zostaje zaatakowany przez własną eskortę :))


I tym samym, opcjonalny cel ("ze stogu siana") staje się jedyną możliwością zakończenia misji. Po jej zakończeniu, w miejscu gdzie stoimy nagle, magicznym sposobem już mamy swoje strzałki, bomby i pistolety. Bug, bug, bug! Koncepcyjny bug tego, który stworzył taką misję. Niestety, jedną z wielu misji w kampanii, przy których poziom irytacji wzrastał do niebezpiecznego "pierdolnięcia padem o podłogę".

Nie lubię, nie cierpię takiego podejścia do gracza! Nie po to mam sprzęt, ekwipunek, ulubione sposoby walki, by w kampanii mnie tego (bez żadnego uzasadnienia logicznego) pozbawiano! Za to, im bliżej końca, Assassin's Creed 4 dostawało ode mnie minusy. Fajna misja ("osiągnij cel wszelkimi możliwymi sposobami") przeplatała się z wyżej opisanym kretynizmem. I chyba dzięki temu grałem dalej, bo "skasowanie gry i allegro" pojawiało się po każdej takiej męczarni.

Oj drogie Ubisoft - zniechęciło mnie to do twoich produktów (ta same zagrywki również w Watch Dogs)! Nie pałam już chęcią na AC:Rogue czy AC:Unity.

AC4 skończę - kampanię, skończę z przyjemnością content poboczny i się pożegnamy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło