Małe granie - spojrzenie po półrocznym romansie

A tak się jakoś złożyło, że w mym posiadaniu jest PSP (kupione dla Maksa, jak był w szpitalu). Używane też często i gęsto przeze mnie na wyjazdach tu i tam. Żelazną pozycją jest oczywiście LocoRoco i Little Big Planet PSP - ale to synek głównie gra. LPB jest okrojone o jedną warstwę "głębi" 3D w stosunku do starszej wersji, ponadto - nie ma gier w online, co jest... smutne. Natomiast i jest edytor (trochę trudniejszy) oraz możliwość zasysania plansz z internetu na swoją konsolę (i grać można bez połączenia - co jest fajne w aucie na przykład). Edytor testowany na 6cio latku oraz 12to latce - mocno kreatywnie podchodzą dzieciaki.

A oto w co na tym gram:
1) wyrzut sumienia, czyli SOCOM: FireTeam Bravo 2:

czemu wyrzut? Bo gry nie ogarniam tak, by przejść pierwszą misję nawet. Za trudna. Shooter taktyczny. Skrywać się w cieniu, ale jedna, dwie kule - to śmierć. Oczywiście, daję grze wciąż szansę - bo 69 zł piechotą nie chodzi!

Jest tam też multi - lobby na 10tyś graczy, ale max co widziałem, to 32. Nie grałem jeszcze w multi, wszak singla nie ogarniam, więc zrobily by ze mnie mielonkę :D

W singlu, przed misją, naszych 2 dzielnych wojaków można doposażyć - w ramach dostępnego budżetu, w różne spluwy i gadżety. Pod tym względem, nie ustępuje gra MAGowi czy SOCOM: Confrontation (celowo użyłem MAGa jako pórwnania, bo Fireteam Bravo to produkcja Zipper Interactive, a SOCOM: Confrontation to produkcja SlantSix).

Gra jest w pełnym 3D i przypomina trochę pierwszego Half Life (co chyba widać na filmie). Jedyne co mnie drażni - to brak perspektywicznego rozmycia tekstury (i jej przymglenia) co jest standardem obecnie. Efekt - niezamierzona ziarnistość w głębi obrazu. Wkurza, ale cóż... taki engine.

2) Motorstorm: Arctic Edge

Uwielbiam offroad! A "3"ka Motorstorma dostarcza równie wielkiego fun'u co pozostałe dwie części - tym bardziej, że jest to kompletnie nowe środowisko. Engine 3D wyposażono już w perspektywiczne "bajery" z teksturami, więc jest pięknie. Polecam filmik od 3ciej minuty by to zobaczyć.

Pewnie padnie pytanie - jak steruje się tym maleństwem? Otóż lewa (jedyna) gałka daje radę jak jest większe siostry. To się po prostu czuje, i "mikro" ruchy kierownicą wychodzą. Gorzej jest z ruszaniem żołnierzem w SOCOM - albo idziemy, albo się rozglądamy (naciskając cyngiel L). Wkurza, ale cóż. Taki... ograniczony pad. Wada jak cholera.

3) Riviera

Chwila słabości... i ten "dziwny" jRPG obciążył mi portfel na 50 zł. Przeszedłem toto prawie do końca. Mimo swej prostoty (walka...) - historyjka potrafi wciągnąć. Nie polecam tej gierki nikomu (bo są tam elementy zręcznościowe - polegające na naciśnięciu w ciągu 3 sekund, we właściwej kolejności, 10ciu przycisków... nigdy mi się nie udało).

4) Metal Gear Solid AC!D

Niespodzianka - Metal Gear, ale w wersji turowo-karciankowej. Do tego mocno dziwna i wciągająca fabuła. Diabelska kombinacja. Gram w porywach, bo misje (połączone fabularnie i dużo, dużo przegadania + komiksowych wstawek) są trudne jak cholera. Bo wszystkie akcje wybierane są z losowej talii kart. Porównując to z SOCOM FT Bravo czy Metal Gear Peace Walker - wolę jednak akcję w real time. Ten MGS AC!D spowodował tylko - że zatęskiniłem do MGS4. Ale w gierkę gram - czasem.

5) Vagrant Story (PSOne classic)

Skusiłem się na tę grę, po "ochach" i "achach" jakie ludzie z siebie wydawali na portalach, po tym, jak na PSN pojawiła się ta gierka za całe 22 zł. I powiem Wam - szczerze - warta i 2x większej kasy. Mroczny dungeon-crawler. Z walką w pełni kontrolowaną - połączenie real time + action pointów (coś jak w Fallout 1 i 2). Dużo magii, dużo możliwości uzbrojenia, ba, nawet customizacji broni. W statystykach człowiek się może pogubić.

Gra jest trudna. Nie ma save'ów w normalnym tego słowa znaczeniu - są - za to save pointy (o wiele za rzadko jak na mój gust). A przeciwnicy są wymagający. Grafika - trochę kostropata (PSX wszak!), ale pełne 3D + widok z góry. Miodne. Podobno, gra ma... 270 h gameplay'a! Nie pamiętam ile ja w niej spędziłem, ale jeszcze nie uciekłem z podziemi. A łażę po nich długo. Sama historia - intrygująca. cRPG pełną gębą, mimo typowo mangowego wyglądu postaci.

6) Test Drive Unlimited

Co tu dużo mówić - PSPowa wersja przeboju z PC. Zamiast 1600 km otwartych tras, tu, mamy ich tylko 1000. Trochę inna topografia, trochę inne misje, za to model jazdy ten sam. Silnik graficzny ciut gorszy od tego co mam na PC. Ale najważniejsze... free ride. Można jechać i jechać i jechać. Gra ma jedną wadę - nieprzemyślany układ opcji po włączeniu gry - domyślnie zawsze jest new game (na load game trzeba ekstra najechać) - co może spowodować przypadkowe skasowanie sobie całego dorobku w grze (jest tylko jeden save - dla bezpieczeństwa, kopiuję go na inną kartę). Polecam - tym bardziej, że można ją zdobyć za grosze na allegro, bo gra jest stara.

7) Dungeon Explorer
Na zakończenie - najlepsza gra na PSP ever :D - po prostu, klon Diablo.

Z PSN, całe 40 zl. Wciąga jak diabli. Real time, więc trzeba się naklikać, ale ma to coś - co ciągnie przez całą grę. Levelowanie, przedmioty, kupno-sprzedaż, questy, z których wynika jakaś historia. Dodatkowo, dokoptować możemy sobie 3 pomagierów do drużyny, a nawet ma ta gra wersję multi co-operacyjną. Obczaić muszę.

Producent gry chwali się, że od pewnego momentu questy jak i labirynty generowane są losowo, przez co, gra ma "znamiona" niekończącej się. Mi to pasi - taka "nieskomplikowana" rozrywka na rozładowanie się.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło