MAGpatia

"Mapathy". "Mapatia". Słowo wymyślone z okazji nowego DLC do Modern Warfare 2, które określa mocne już znudzenie mapą, podsunęło mi określenie na odczucie, jakie mnie dotknęło po powrocie do MAGa, po 3 tygodniach absencji.

8 kalendarzowych tygodni poświęciłem MAGowi (wliczając w to dwie bety). Nie wykręciłem jakiegoś super wyniku, ot, ledwie 31 level. Niestety - gdy wróciłem (z okazji darmowego DLC i weekendu z podwójnym doświadczeniem), gra nie była już taka fajna dla mnie, jak w dniu, w którym porzuciłem ją dla Bad Company 2.

Swoją drogą, 6-8 tygodni kalendarzowych to u mnie norma na shootery online. Zawsze sprowadza się to do zachłyśnięcia nowością i graniem w nie non-stop (czyli na ile życie pozwala). I kończę z wynikiem... kilkunastu h czasu gry. Czasem jest to więcej. I zawsze wygląda tak samo - mniej więcej po takim okresie, ukazuje się gra, której nie mogę się oprzeć, mimo wcześniejszych solennych zapewnień - że nic poza tym w co aktualnie strzelam - mnie nie interesuje.

MAGpatia... pojawiła się już po 3h powrótu do gry. Zawsze to samo, zawsze ta sama taktyka, trasy, złamanie frontu, oni nacierają, my dajemy odpór, w końcowej fazie jest piekło. Brakowało mi tej lekkości i niepewności, jakie znalazłem w Bad Company 2. By nie wychwalać w tym miejscu "kolejnej nowej gry" powiem tylko, że zniszczalność środowiska - to jest to. Sięgając pamięcią do Battlefield 1943 mogę śmiało to potwierdzić: 3 mapki lądowe i dla mnie - nieprzerwane 6 tygodni zabawy! Fakt, z reguły wytrzymywałem 0,5h dziennie, ale co się nagrałem to moje.

MAGpatia. Gdy zdecydowałem się skończyć - prawie definitywnie - z MAG, stwierdziłem, że pójdzie pod młotek. Razem z innymi grami - jak Resistance 2 (które nie wciągnęło) i z Modern Warfare 2. Tak z sentymentu - zapuściłem MW2 jeszcze ostatni raz. Odpaliłem kampanię - którą, ku swemu wielkiemu zdziwieniu - skończyłem (!). Potem poszalałem trochę z "dziećmi ADHD". 2 mecze online. Fajne. Tylko wtedy, gdy mam ku temu klimat.

A reszta weekendu upłynęła na BC2 (wolna chata! ;-))

W sobotę, skojarzyłem sobie, że pograłbym w Saints Row 2. Taaak, rok temu opisywałem o niej sporo. Niestety, sprzedałem gierę, a teraz żałuję. 56% ukończone było. Choć nie ma tego złego - kupię ją za niższą cenę, niż wtedy sprzedałem :-)

A żona zakazała mi sprzedaży gier. I dlatego i MAG i MW2 powróciły na półkę i będą czekać na "mój" klimat.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło