iPad: the Battle for Wesnoth - the Dark Hordes


Kiedyś na mojego iPada trafiła strategia turowa, którą znalazłem bo "była podobna do Warlords i Heroes of Might and Magic". Ale dopiero teraz, gdy moja latorośl okupowała komputer, a małżonka - TV, ja nie mając nic innego do roboty zacząłem sprawdzać gierki które mam na iPadzie. I... wsiąkłem. The Battle for Wesnoth: the Dark Hordes okazało się grą, którą bardzo, bardzo szukałem.

Tak jak kiedyś, proste Warlords (na Amigę) spowodowało wiele bezsennych nocy, tak i teraz tego rodzaju strategia spowodowała, że pojawił się znów "syndrom jeszcze jednej tury". W tej chwili robię 3cią kampanię i oderwać się nie mogę.

Fabularnie - to fantasy. Rasy elfów, ludzi, nieumarłych, orków i pewnie jeszcze wielu innych, których jeszcze nie spotkałem, dzień i noc toczą krwawy bój o władzę nad Wesnoth.


Mechanika jest prosta: wysyłaj kolejne jednostki do boju, nowe rekrutuj, ale też dbaj o to, by mieć za co rekrutować - kontroluj okoliczne osady, bo to one dostarczają hajs. Każdy hex terenu ma swoje bonusy i kary do poruszania się, walki, obrony jednostek. Dzień i noc - mają również wpływ na jednostki: dobre lepiej walczą w dzień, a te o charakterze chaotycznym - dla nich noc jest stworzona.

Jednostki w walce zdobywają doświadczenie, które później procentuje ekstra właściwościami jednostki klasy weteran. By leczyć oddziały po walce, możemy je przemieścić do najbliższej osady (i dać jej odpocząć parę tur) lub wynająć kapłana/medyka, który leczyć będzie nasze oddziały w polu. A gdy scenariusz skończy się zwycięstwem, jednostki które przetrwały mogą towarzyszyć nam w kolejnej rozgrywce!

Wszystko to, oraz niska cena samej gierki spowodowały, że... szkoda czasu na pisanie, gdy TAM czeka twierdza do obrony, bo wojna w Wesnoth trwa!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło

Zróbmy sobie grę