Gdy gra rodzi frustrację

Czasem mam problem z określeniem w co tak naprawdę chciałbym pograć. Są gry co pociągają klimatem, a są gry które mnie nakręcają sposobem w jaki łatwo osiągam satysfakcję z rozgrywki. I tu dochodzimy do sedna. Bo czasem jedno nie idzie w parze z drugim. I wtedy jest źle.

Najfajniej gra mi się w gry, w których mam wolność wyboru - w mniejszym lub większym stopniu, ale zawsze wolność. Wolność która polega na tym, że jeśli czegoś nie mogę zrobić, na czymś się zatnę - gra daje mi możliwość zrobienia tego w inny sposób. I wtedy nie zawsze klimat jest tym, co trzyma mnie przy grze.

Stąd pewnie - dlatego tak fajnie gra mi się w multiplayery, bo tam można wszystko. No, ale gry to też historia, przemycana w postaci kampanii singlowej i tu traktuję to zawsze jak film czy książkę. Jeśli dobra, lub ciekawa - chcę wiedzieć co będzie dalej. Gorzej, jeśli film się urywa, książka nie ma części kartek, a gra... nie pozwala grać dalej.

Nie jestem graczem hardcore'owym. Nie mam czasu, cierpliwości oraz chęci by w kółko robić to samo tylko po to by nabić jakiś tam wynik. Stąd tak krótko czasem wytrzymuję w multi - "bo wszystko już widziałem". Gorzej, gdy gra singlowa jest tak zrobiona, że odechciewa się grać. Mimo fajnego klimatu.

Alice - the Madness Returns.

Napaliłem się na tę grę, bo uwielbiam takie klimaty. Psycho-groteski. Po obejrzeniu trailera, krwawego, niepokojącego, gdzie urocza Alicja zmienia się w horror - byłem ostro ciekawy, jakieżto wytwory pokręcone będą dalej? Ok, zakupiłem i lecimy!

Gfx na unreal engine jest - no wiadomo, jak wyglądają gry na tym silniku. No nic, klimat się liczy. Gram sobie, gram, w grze jest jedna, jedyna słuszna droga, ale póki mi idzie, nie jest to problemem. Niestety, moja prywatna tragedia objawia się już w 2gim epizodzie, gdzie Alicja trafia do Krainy Czarów i skacze sobie po grzybkach czy lewitujących kostkach domina.

Ja czasem lubię gry w których można poskakac, polatać czy wykonywać mix obu tych czynności. Np. w inFamous - tam, wielki otwarty świat, postać - parkourzysta - więc sposób poruszania się przeniesiony z poziomu ulic również na dachy. Podobnież w the Saboteur czy Assasin's Creed. Tyle, że w każdej z tych gier, do osiągnięcia celu było milion dróg. Nie da się tak, to można spróbować inaczej.

Niestety, Alicja to gra jedno-liniowa. Przejdziesz tak, jak chce twórca i zero szans na alternatywę. ZERO. Skakanie w Alicji jest łatwe - wystarczy nacisnąć X. Można też podlecieć - skacząc i przytrzymując X. Z lądowaniem jest już gorzej, bo Alicja nie potrafi się złapać niczego, a grawitacja okrutnie skraca lot. A skoków między znacznie oddalonymi od siebie kostkami domina, krawędziami, czy grzybkami jest okrutnie wiele. I to ułożone tak, że najmniejszy błąd, o który nietrudno, jeśli odległości są tak duże, że trzeba wykonać skok, podlecenie, i skok W-TYM-JEDYNYM-WŁAŚCIWYM-MOMENCIE niweczy wszystko, całą drogę. Nawet, jeśli była ona absurdalnie długa.

Skakałem w kółko po tych kostkach domina, raz po raz spadając i wracając do początku ścieżki. Co kilka minut zwiedzałem (na dole) całą lokację, bo może gdzieś jest ukryta ścieżka do następnej sceny, która pozwoliłaby mi ominąć te przeklęte skoki. Niestety - nic. Jako, że klimat mnie trzymał, próbowałem absurdalnie długo pokonać JEDNĄ ścieżkę. Wg zegarka - prawie godzinę. Godzinę psu w dupę... bo jestem w wieku, gdy gry wyliczam na godziny, a każda z nich, kiedy mogę pograć jest cenna.

Być może to kwestia tego, że mam za mały skill w padzie? Po 3 latach grania - i don't think so. Inne gry dają radę, a mam ich ogranych naprawdę dużo. I w żadnej nie spotkałem się z aż taką blokadą - nawet w osławionych oskryptowanych kampaniach singlowych Call Of Duty - można praktycznie każde miejsce przejść na wiele sposobów, zawsze jest jakaś alternatywa. No i checkpointy - być może, one uratowałyby tę ścieżkę?

I tak... fajna gra, ale chyba pójdzie na sprzedaż. Nie mam ochoty wracać, szczególnie, że pewnie takich kretyńskich rozwiązań będzie więcej. A czas to pieniądz. A ten może zostać wykorzystany inaczej, np. na MW3 ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło