Od jakiegoś czasu, Skipper marudził mi, że piszę o pierdołach, zamiast o starej dobrej walce pvp. Ja mówię - spokojnie, co się odwlecze to nie utonie. Od tygodnia z hakiem bawię się setnie grająć w Battlefield 1943. Megafun! Co z tego, że tylko 4 mapy ("panie, jak grałem w Warhawka to 10600 killi zdobyłem na nastu mapach"), co z tego, że uproszczone łażenie i strzelanie ("e panie, bida. W porównaniu z CoD:WaW to nuda jest, bo za mało dynamiczne"), ale właśnie może przez to - tak fajnie mi się gra. W pierwszym odczuciu - jak Saints Row 2, tyle, że z widokiem FPP. Nawet w pojazdach (choć można włączyć TPP). Akcja toczy się na wyspach Pacyfiku: Wake Island, Iwo Jima, Guadalcanal i Coral Sea. Piękna pogoda, błękitny ocean, palmy (do czasu, aż ktoś nie zrówna ich z ziemią). A my - biegamy, latamy, pływamy w pław, pływamy na łodziach, strzelamy z zamontowanych tu i ówdzie karabinów maszynowych lub działek przeciwlotniczych, jeździmy jeep'ami oraz czołgami. Świat zbli...