Plaża, słońce, miła bryza od morza...
Od jakiegoś czasu, Skipper marudził mi, że piszę o pierdołach, zamiast o starej dobrej walce pvp. Ja mówię - spokojnie, co się odwlecze to nie utonie. Od tygodnia z hakiem bawię się setnie grająć w Battlefield 1943.
Megafun! Co z tego, że tylko 4 mapy ("panie, jak grałem w Warhawka to 10600 killi zdobyłem na nastu mapach"), co z tego, że uproszczone łażenie i strzelanie ("e panie, bida. W porównaniu z CoD:WaW to nuda jest, bo za mało dynamiczne"), ale właśnie może przez to - tak fajnie mi się gra. W pierwszym odczuciu - jak Saints Row 2, tyle, że z widokiem FPP. Nawet w pojazdach (choć można włączyć TPP). Akcja toczy się na wyspach Pacyfiku: Wake Island, Iwo Jima, Guadalcanal i Coral Sea. Piękna pogoda, błękitny ocean, palmy (do czasu, aż ktoś nie zrówna ich z ziemią). A my - biegamy, latamy, pływamy w pław, pływamy na łodziach, strzelamy z zamontowanych tu i ówdzie karabinów maszynowych lub działek przeciwlotniczych, jeździmy jeep'ami oraz czołgami. Świat zbliża się do realnego dzięki całkowitej zniszczalności środowiska. Oczywiście, żelbetonu bunkra to nic nie ruszy, ale zwykły mur, worki z piaskiem, zbiorniki na benzynę czy drzewa nie oprą się rozpędzonemu Shermanowi, strzałowi z działka ppanc lub 500 kg bombie zrzuconej z bombowca.
No nic. Słońce zaszło za chmurę ciężkiego, czarnego dymu z płonących czołgów. Nad kikutami drzew widzę, plażę. Połamane pomosty i fundamenty domków w porcie są słabą ochroną dla 4 marines którzy właśnie wysypali się z łodzi desantowej. Dźwięki syren ostrzegają przed zbliżającym się nalotem dywanowym, a ja... spokojnie ładuję karabin snajperski. Nabój za nobojem.
Oto moja pocztówka z wakacji.
A! Dziś, na odprawie puszczono nam film z walk na Iwo Jimie. Celem instruktarzu, gdyż my będziemy oddziałem wsparcia. I jak narazie, wsparcie idzie nam dobrze.
Megafun! Co z tego, że tylko 4 mapy ("panie, jak grałem w Warhawka to 10600 killi zdobyłem na nastu mapach"), co z tego, że uproszczone łażenie i strzelanie ("e panie, bida. W porównaniu z CoD:WaW to nuda jest, bo za mało dynamiczne"), ale właśnie może przez to - tak fajnie mi się gra. W pierwszym odczuciu - jak Saints Row 2, tyle, że z widokiem FPP. Nawet w pojazdach (choć można włączyć TPP). Akcja toczy się na wyspach Pacyfiku: Wake Island, Iwo Jima, Guadalcanal i Coral Sea. Piękna pogoda, błękitny ocean, palmy (do czasu, aż ktoś nie zrówna ich z ziemią). A my - biegamy, latamy, pływamy w pław, pływamy na łodziach, strzelamy z zamontowanych tu i ówdzie karabinów maszynowych lub działek przeciwlotniczych, jeździmy jeep'ami oraz czołgami. Świat zbliża się do realnego dzięki całkowitej zniszczalności środowiska. Oczywiście, żelbetonu bunkra to nic nie ruszy, ale zwykły mur, worki z piaskiem, zbiorniki na benzynę czy drzewa nie oprą się rozpędzonemu Shermanowi, strzałowi z działka ppanc lub 500 kg bombie zrzuconej z bombowca.
No nic. Słońce zaszło za chmurę ciężkiego, czarnego dymu z płonących czołgów. Nad kikutami drzew widzę, plażę. Połamane pomosty i fundamenty domków w porcie są słabą ochroną dla 4 marines którzy właśnie wysypali się z łodzi desantowej. Dźwięki syren ostrzegają przed zbliżającym się nalotem dywanowym, a ja... spokojnie ładuję karabin snajperski. Nabój za nobojem.
Oto moja pocztówka z wakacji.
A! Dziś, na odprawie puszczono nam film z walk na Iwo Jimie. Celem instruktarzu, gdyż my będziemy oddziałem wsparcia. I jak narazie, wsparcie idzie nam dobrze.
Ku chwale Cesarza!
Na co zwróciłem uwagę.. Na barki desantowe prujące jak motorówki wyścigowe :P
OdpowiedzUsuń