...i samotny wędrowiec odszedł.

Skończyłem Fallout 3. Wczoraj, zupełnie się tego nie spodziewałem (wszak tyle jeszcze miałem do zwiedzenia - tym bardziej, że jak strzelił 20 level to zakupiłem sobie perk'a Explorer co odblokowało wszystkie lokacje na mapie).

Ascheron się pewnie nadziwić nie może, bo to kolejna gra którą udało mi się (wreszcie) skończyć :D

Przez ostatnie dni spędzone z F3 nachodziła mnie często pewna refleksja. Tak, początkowo, Fallout 3, dla tych których nie wystraszył nowy engine, wydawał się idealnym odwzorowaniem klimatów z dwóch pierwszych części. Niestety, im dalej w las, tym gra stawała się... nudna. Może to trochę za mocne słowo, ale nie był to taki rpg, jak poprzednie dwa.

Zauważyłem, że poza początkowymi lokacjami - w tej grze jest bardzo mało questów. A jeśli już są, to typu "idź i zabij wszystkich".

Czego mi najbardziej brakowało?
- urozmaicenia graficznego - nie tylko palety kolorów, ale do bólu takie same, robione od stempla lokacje, od których w głowie się kręciło (często, zupełnie nie wiedziałem gdzie jestem, a najgorsze pod tym względem były wielopoziomowe lokacje - głównie w Vaultach).
- niespodzianek - jeśli już na coś się natknęliśmy to na 90% będą to raidersi/ghoule + parę szop, w których są jakieś śmieci. O easter-egg'ach z F1 i F2 to można tylko pomarzyć.
- dwuznacznych moralnie questów - fakt, było kilka takich, niestety... za mało! Nie można też, mimo swej złej karmy - tak naprawdę stać się złym czy opowiedzieć po stronie raidersów. Co jest głupie. Jest kilka lokacji, ale to za mało.
- system karmy - praktycznie nie wykorzystany. Co z tego, że można było być typem z pod ciemnej gwiazdy, jak nie ma to żadnego wpływu na odbiór przez społeczeństwo? Jedynie co zauważyłem, to ludki które bały się mnie, jak latałem w zbroi Enclavy.
- QUESTÓW! - powtórzę to, bo niestety, z tym kiepściutko. W F1 i F2 prawie każdy napotkany NPC miał jakiś problem. Tutaj, to tylko kilka postaci na krzyż, w danym mieście. Opcje dialogowe też od czapy - jakoś tak nie zauważyłem wpływu na treść rozmowy (z reguły były dwa wybory - polecenie dialogiem jako "dobry" lub zrobienie z siebie głupka i obrażenie kolesia, co kończyło się walką - i to w efekcie, z całym miasteczkiem).
- małe urozmaicenie przeciwników - za wcześnie spotykamy super-mutantów, po pierwszych 20% gry widzieliśmy już wszystko, i nic nas więcej nie zaskoczy.

Reasumując, te wszystkie misje i dialogi odebrałem jako dodatki do samego wałęsania się i strzelania do wszystkiego. Taki shooter rpg niż to, z czym się spotykamy w F1 i F2. Zaryzykuję i powiem, że pierwszy Stalker: Cień Czernobyla, zrobił na mnie większe wrażenie jako post-apocalyptic rpg, niż Fallout 3. Fakt, tamta gra, to typowy shooter-rpg, ale przynajmniej, to co robiliśmy, mogło nas postawić w sytuacjach wielu dwuznacznych wyborów lub wręcz zrobić nas przeciwnika tych "dobrych". Mam nadzieję, że Fallout New Vegas, który mimo tego samego engine, robi inna firma (podobno lepiej im rpg wychodzą), będzie bardziej zbliżony klimatem do pierwszych części.



Komentarze

  1. O widzisz, a ja nabiłem ten nieszczęsny 20 level i dopierów wówczas zacząłem wykonywać questy prowadzące do finału (tak czy inaczej kupuję Broken Steel).

    Każdy gra jak lubi i oczekuje różnych rzeczy, co zresztą widzę w naszych odmiennych reakcjach ;)

    Paleta barw i lokacje - i to pisze gracz znający F2 albo F:T z tymi samymi odcieniami piachu , budynkami, płotami, jaskiniami a nawet kiblami? Zgadzam się, iż po dłuższej grze można już mieć dość szaro-beżowych tonacji, ale np. wnętrza budynków takie identyczne nie są (i know, tekstury - ale vault 106 trudno porównywać z 92 albo 112).

    Questy z narracynizmem - najważniejszą konsekwencją są random encountery z najemnikami, potem filmiki finałowe. Z tego co zauważyłem twórcy naprawdę sporo chcieli przerzucić na gracza, który podejmując takie bądź inne decyzje być może będzie je chciał oprzeć na własnej ocenie.

    Questy - zbadaj fallout wiki jeżeli jeszcze tam nie byłeś ;) W kwestii smaczków (EE) - zadenuncjowałeś androida, odnalazłeś ufo (a jeszcze lepiej, spadające szczątki drugiego), włamałeś się do piwnicy pewnej idealnej rodziny i spotkałeś roboty z wszczepionymi tożsamościami dawnych uczestników kongresu kontynentalnego? ;) To takie pierwsze z brzegu przykłady, jest tego sporo więcej.

    Przeciwnicy - jak rozumiem po 20% gry byłeś już po walce z Mirelurk Hunterami i królami, juggernautem i patrolami enklawy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... racja, może trochę pojechałem. W odbiorze gfx - w F1/F2/FT to rzut izometryczny był jednak bardzo kolorowy, mimo jednostajności tekstur - nie bije tak bardzo po oczach jak z widoku "oczu". Są oczywiście w F3 całkowicie inne lokacje (enklawa, vaulty, Cytadela BOS). Ale to przez zmęczenie oczu szarościami taki mam odbiór.

    Piwnicę rodzinki odwiedziłem, a jak :) Quest z androidem przebiegł mi trochę inaczej, a na najemników już patrzeć nie mogłem. Generalnie, uwagi mam do lokacji, które się spotyka. Albo miałem pecha i do każdej wchodziłem przypadkiem (a mógł być tam jakiś quest do wykonania) albo - rzeczywiście - były one dodane tak o.. by były.
    (mam na myśli tu np. bazę najemników, stację radiową blisko enklawy, uniwersytet (Newtona?). Chwalebnym wyjątkiem było "Those!", ale od mrówek to już gęsiej skórki dostawałem.

    Nie wiem, jakoś w "starych" rpgach (do Arcanum znów wróciłem), co miasteczko to było multum różnego rodzaju questów (od nieporozumień między mieszkańcami, do sprawdzenia takiej to a takiej lokacji, uwolnienie kogoś tam itd). W F3 natomiast odniosłem wrażenie, że największy nacisk położono na walkę.

    Zgodnie z licznikiem trofeów, opanowałem 24% gry :D Aczkolwiek, podchodziłem do niej kilka razy (dokładnie trzy) zaliczając te najważniejsze smaczki (nuke Megaton, zombies w Tepenny oraz ich wersje "pokojowe").

    Poczekam... może znów najdzie mnie chęć by wrócić do F3.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło