Nowe życie Ezoko


Minął równo miesiąc od ostatniego wpisu. Od tego czasu zadziało się wiele. Opuściłem piratów. Wiedziony wizją porzucenia piractwa i zostania praworządnym obywatelem (!) zapragnąłem znów poczuć smak życia i walki w 0.0. Po kilku próbach składania aplikacji, trafiłem wreszcie na No Option - korporację w obrębie aliansu Interpid Crossing. Ogólnoświatowy konglomerat graczy - przypominając sobie moje początki w EvE, dwa lata w Blueprint Haus, stwierdziłem, że będzie fajnie. Lecz... po prawie dwóch tygodniach  (lub więcej) procesu rekrutacyjnego, podejrzeniami o szpiegostwo i narastającym przeświadczeniu, że "to chyba jednak nie to" (dotarła do mnie świadomość,  że ja jednak nie lubię wielogodzinnych operacji, w których pełni się zaszczytną funkcję F1-drony dla FC)i  dałem sobie z tym spokój.

W między czasie cierpliwie zwalczałem machariele, cynabale, dramiele i inne statki Angel Cartel. Drejkiem. Uwielbiam ten statek. Okazał się bardzo dobry w walce z NPCowymi Bsami, a nagrody per sztuka wachające się od 500k do 1300k ISKów ładnie podnosiły wartość mego portfela. Nie była to robota łatwa. Oko wciąż na local'u, a palec na skanerze pozwalały mi taktycznie wycofywać się z anomalii, gdy w systemie pojawiali się źli piraci lub jeszcze bardziej źli łowcy głów.



Moje początkowe -6,66 wabiące każdego łowcę jak sromotnik muchy, zmniejszało się (w kierunku zera) bardzo powoli. Raz na anomalię wleciał mi żółty Incursus (-2,4 security status), który dosyć ciekawie próbował mnie złapać. Ja zastosowałem sztukę wojny Sun-Tzu i po 15 sekundowej walce, tekście na localu ("I had to try...") byłem bogatszy o ok 7,5 mln ISK (tak pokazywał EvE wtedy), moje ego wzrosło (koleś ma ponad 500 killi a ja tylko 35!) i wróciłem do robienia mej anomalii:

*

Kombinowałem co robić dalej. Zupełnie przypadkowo w eve-blogach, które czytam namiętnie, trafiłem na wątek Faction Wars. I blogi dedykowane głównie FW. I nagle mnie olśniło. Tak jak kiedyś, dawno temu, w Syndicate mieliśmy własną korporację (People's Navy of New Haven), było fajnie i zabawnie, tak też możemy to powtórzyć. Wpierw powstał Warszawski Hipster Numer 1. Korporacja, w której siedzimy z kumplami (tj Alien Vampires siedzi) i jedynym jej celem jest minimalizacja podatków. A potem powstali:

Synowie Gehenny [GHNA]

Skorumpowany senat Republiki Minmatar niejednokrotnie dowiódł, że tzw. "próby wyzwolenia" plemion Neherfarów i Sarkmanirów kończyły się dla obywateli Ammataru, państwa wydzielonego w obrębie Imperium Amarr, powrotem do nędzy, głodu i śmierci. Wszystkie te niegodziwości spotykały tzw. "wyzwolonych" z ręki tych, którzy uzurpują sobie prawo do nazywania siebie prawdziwymi Minmatarczykami! Obrońcami plemion! Plemion, które walczą o swe wpływy pod sztandarem Republiki między sobą, na szkodę swoich obywateli i obywateli państw ościennych. Kartele przestępcze są prawdziwą władzą, a Republika stoi na glinianych nogach. Na porządku dziennym jest przemoc, gwałt i śmierć.

Imperium Amarr i Mandat Ammatarski nie będą przyglądać się temu bezczynnie. Z rozkazu Cesarzowej Jamyl I Sarum, powołano 24tą Imperialną Krucjatę, wielką armię, konglomerat sił zbrojnych, korporacji najemnych i wolnych kapsularzy, armię, która zaprowadzi ład i pokój! Synowie Gehenny są częścią 24tej Imperialnej Krucjaty. Synowie Gehenny wiedzą jak ważna jest przyszła pokojowa współpraca na pograniczu i wspiera działania tych wszystkich Minmatarczyków, którzy jak obywatele Ammataru - nie godzą się na zło i krzywdę, która dotyka ich lud...



Tak. Znów powrót do role play :) Co prawda, Synowie jest trochę nad wyraz, bo jest tam córka i to jako jedyna (Ezoko), ale to stan chwilowy.  Szogrom, jak ogarnie się ze swoimi miliardami z misji lvl 4 (czyt. znudzi się) jest zainteresowany. Trochę mniej zainteresowani są Ereb i Ascheron, jako minmatarczycy czują się jednak zobligowani do walki przeciw Amarrowi, a nie ramię w ramię...

Pomyślałem sobie, że zanim przeniosę cały mój majdan w strefę wojny (Curse, Drake, Pilgrim, Purifier, Catalys, Slicer, Hookbil, Malediction + stuff), muszę odrobić trochę mój security status, chociaż na tyle, by móc wlatywać do hi-seców 0,5-0,6. I szło dobrze, w momencie gdy osiągnąłem stan -4,9 tragedia się stała. Moje niewyspanie, plus szczęście ruskiego Tengu i niestety nie udało mi się uciec w porę. Utrata maszyny do odrabiania statusu zabolała mnie mocno...

Zmieniłem podejście. Stwierdziłem, że raz kozie śmierć - lecę do przestrzeni Amarryjskiej strefy wojny tak jak jestem, jako outlaw i licząc na szczęście, że policja w hi-secu mnie nie rozwali. Wsiadłem w interceptora Malediction i przeleciałem tym szybkim stateczkiem kilkanaście systemów i... udało się. Dotarłem do hisec'a Ohide, skok od low-sec'a Kamela, bazy sił zbrojnych. I zaciągnąłem Synów Gehenny do 24th Imperial Crusade. Biuro milicji poinformowało mnie, że w przeciągu 24h wszyscy wrogowie 24tej Imperialnej Krucjaty staną się mymi wrogami i wojna się zacznie.



Mając wizję 24h wolnych od walki, zdecydowałem się przytargać tą samą drogą moje pozostałe statki. Szczególnie te lekkie, by przelecieć po hisec'ach. Coś mi podpowiedziało, by olać kitranie się po hisecah do mało uczęszczanego low-sec'a i do Ennur, tylko olać i spróbować szybkiej drogi, przez pogranicze amarrsko-minmatarskie w low-secu, czyli systemy Kuormonen-Auga. 2x mniej jumpów, będzie szybciej...

Oczywiście, głupi nie jestem  i sprawdziłem wpierw liczbę skoków w przeciągu ostatniej półgodzinny w każdym z systemów po drodze. Nie była za wysoka i... udało się. W Ennur zaokrętowałem się na Caldari Navy Hookbilla i wróciłem tą samą drogą. A potem jeszcze raz. I wtedy zauważyłem, że część ludków na local'ach dostało pomarańczowych barw, część fioletowych oraz pojawił mi się kanał milicji. Czyli wojna zaczęła się szybciej, niż te 24h...

Więc znów, kapsułą do Ennur, skrótem przez granicę i byłem już w 3ciej fregacie, Imperial Navy Slicerze. Stwierdziłem, że latanie w te i we wte za chwilę się źle skończy, i trzeba zmienić marszrutę. Zdecydowałem się pokręcić trochę w minmatarskich low-sec'ach, zdobyć jakieś plex'y i ogólnie - rozejrzeć się. I takoż, zrobiłem.

3 plexy zrobiłem, parę systemów odwiedziłem i wciąż żyję.



Przy okazji ubiłem jakiegoś Arch-Angela (dawali zamiast zwyczajowych 50 tyś - pół miliona za cynabala (!!)). I wypadło z niego 1000 szt. amunicji za ok 700 tyś isk. Fajne.

Sam Slicer daje radę na minor plexach. Wcześniej, gdy Alien Vampires robułem takie plexy, mój Incursus był mocno opancerzony i umiał się naprawiać. Slicer ma tylko szybkość. Nie da się jednak latać w kółko i ignorować npc'e. Trzeba ich wybić, bo zaczynają boleć. Nie sprawdzałem - czy dam radę w medium plex'ach, zabijanie stabberów floty idzie trochę za wolno jak na mój gust, ale wszystko przede mną.

A pvp, spytacie? Cóż, jest w planach, lecz wpierw chcę się trochę z FW oblatać. Poznać systemy. A najlepiej, gdy Synów Gehenny przybędzie. Więc, jeśli ktoś chce - niech się nie wacha. Nawet stworzyłem kanał na tę okoliczność:

Gehenna

A Elizunia przywiezie mi do bazy 5 nowych CN Hookbillów, 2 Maledictiony oraz 2 Crusadery. Zakupię jeszcze Crow'y oraz Hawk'i, gdyż dziś wreszcie zrobię caldari frigate na V. Więc statków do oblatanie będzie dużo.

I. JE. STRACĘ. WSZYSTKIE. CO. DO. JEDNEGO. WALCZĄC. DLA. DOBRA. DOMU. SARUM.

Jamyl Sarum, Cesarzowa Amarru

Kto ze mną?

Komentarze

  1. Dobre! Aż żałuję, że mi się skończył abonament. Ale kiedyś się wznowi...:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło