Idziemy na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja!

W piątek stałem się posiadaczem fajnej białej koszulki, w czarno-szare hexagony i dołączonej do niej gry na piecyk, pt. Cywilizacja: Poza Ziemię.

*

16 godzin później...

To nie jest gra cywilizacyjna. To gra kolonizacyjna, survivalowa, gęsta od hard-core'owego Sci-Fi. Początkowo podejrzliwie podchodziłem do samego pomysłu - przyzwyczajony do 6 tyś lat cywilizacji, dobrze znanych kultur, zdobywania wiedzy i budowania imperiów - jakoś nie mogłem uwierzyć, że w tej mechanice będzie dobrze się grało w grę, która na starcie nie ma nic "znanego", wszystko "jest" (a wynalazki nowe kompletnie dziwne). Kilka konsorcjów, jako "cywilizacje" startowe, o dziwnych zasadach i jeszcze dziwniejszych nazwach, z reguły mnie nie zachęca (tak, nie grałem w Alfa Centauri, Master of Orion czy Galactic Civilizations, bo te gry zwyczajnie mnie nie "chwytały").

Co się okazało... Gra jest nasiąknięta klimatami z najlepszych serii książkowych i serialowych SF! A to akurat znam i lubię. Co się dalej okazało? Wszędobylska i niebezpieczna fauna planety, dziwna flora, unosząca się w powietrzu miazma - naszkicowały od razu świat, który jest światem obcym, inną planetą i w takim to środowisku trzeba założyć kolonię i przetrwać. To do mnie zaczęło przemawiać.

Pierwszym celem było... przeżyć. Zupełnie inaczej niż w normalnych Cywilizacjach, tu wysyłanie wszędzie scoutów i "wojowników" by zbadali nam otoczenie - zwyczajnie nie wychodzi. Są... zjadani. Po prostu. Zmiana przyzwyczajeń, i zamiast jednego oddziału - czekam i wysyłam 3. Jest nieźle, bo udaje im się zabić obcych, uciec przed latającą szarańczą i uniknąć mega-czerwia. Przeżywa połowa i odkrywają wrak. Niestety, potrzebna jest jednostka skautów, by móc wrak zbadać. Przed oczami wyobraźni mam widok badania statku starożytnych obcych na planecie, z "Alien". Miodnie!

Konsorcja którymi przychodzi nam grać, z grubsza odpowiadają uniom gospodarczym, które sformowały się już w naszym cywilizowanym świecie (np. Unia Europejska), więc gra pod tym względem nabiera rumieńców (i zaczyna wyglądać jak geopolityczny obraz nakreślony w Stargrunt Universe gdzie Unia Afrykańska walczy Pan-Amerykańskim Konglomeratem - czy jak oni się tam nazywali...). Jest.. klimat! Startuję czymś co nazywam "Australijczykami".

Pajęczyna nowych technologii - początkowo nie mogę się połapać, bo zamiast jednego kierunku rozwoju (jak w Cywilizacjach), tu jest ich 6, każdy w inną stronę i się to rozgałęzia jeszcze bardziej. Ale nie jest tak źle, są 3 podstawowe sposoby rozwoju cywilizacji, doktryny: harmonii z planetą, supremacji nad nią za wszelką cenę oraz utrzymania czystości rasy ludzkiej. I jak się okazuje, można się specjalizować, bądź czerpać po trochu z każdej. Mi podoba się harmonia - zbliżam się coraz bardziej do obcych, badam ich genom, kulturę, zwyczaje, wreszcie przejmuję ich cechy... Powoduje to spięcia z innymi cywilizacjami na planecie, "obcość" moich ludzi zaczyna im działać na nerwy, wreszcie wybucha wojna. Moja cywilizacja jest "obca". Jesteśmy xenos. Cywilizacje oparte o czystość rasy ludzkiej i cybernetykę, wysyłają swoich żołnierzy i roboty przeciwko moim bio-żołnierzom i oswojonym rojom. Zaczyna się Xenocyd...



Kretyńskie nazwy miast (słowiańska "Chrabrość" mnie zabiła ;-)) zmieniam na bardziej swojskie:





dzięki temu, lepiej orientuję się co i jak w moim imperium. Mijają godziny, a ja nie mam dość (jak zwykle, Cywilizacja przykuwa do komputera na długie godziny) i już myślę nad nową kolonią, jakie konsorcjum wybiorę i jaką doktrynę tym razem przyjąć? Pajęczyna technologii staje się coraz bardziej swojska, a miasta na mapie zmieniają się. Przy okazji, gra chodzi szybciej i wygląda ładniej, niż wydana kilka lat wcześniej Cywilizacja V! Firaxis, należy się pochwała!

...breaking news: Pan-Azjatycka Konfederacja atakuje jedno z miast. Obywatele są zaniepokojeni, trudno im uwierzyć, że to dzieje się naprawdę...



Komentarze

  1. Zachęciłeś mnie tym wpisem. Miałem najpierw zagrać w dodatki do Civ V, ale chyba skuszę sie na ten tytuł. Strasznie jestem ciekaw jak im to wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle. Może kiedyś sobie zagram w tą Civ'kę... :(

    PS: Będziesz dostępny w najbliższym czasie? Z chęcią bym zagrał w Full Thrusta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To straszny zjadacz czasu :-) Teraz kończę drugą grę, na wyższym poziomie trudności, inna doktryna, inne państwo, inna planeta - miodność do potęgi n! (ostrzeżenie: przez to nie gram w nic innego, TLoU Remastered leży i kwiczy...)

    MangaMan: jakiego Full Thrusta??? (miałem kiedyś figurki i podręcznik, mieliśmy nawet z kumplem pograć ale się rozeszło - i finalnie sprzedałem, to był jakiś 2005 rok, od tego czasu tej nazwy nie słyszałem....)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło