Powrót do starego życia

Jednak nie wytrzymałem dłużej w regularnym corpie. Mimo, że mały, że w 100% piracki - przytłaczała mnie świadomość pewnego rodzaju powinności, które wiążą się z byciem razem. Samotny wilk nie znosi, gdy mu mówić co ma robić ;) więc... rzekłem sayonara!

Interstellar Shipment Vindicators otworzyło swe podwoje. Tzn, dla mnie i dla Dab3ra i może jeszcze dla wojownika prowadzonego przez Bartka. I tyle w temacie - "cru, not corp". Narazie jestem one man army (tj. woman) i baza jest w dwóch systemach w regionie Black Rise. Dziś pierwszy poważny roaming po regionie i okolicach, zakończony tak-sobie: przeżyłem. Pewien koleś z uporem maniaka deptał mi po piętach i gdy odkryłem, że lata on w covopsie, stwierdziłem: dziękuję, spikniemy się na tete-a-tete i za chwilę będzie tu zgraja jego przyjaciół, nie ma głupich!.

Sam mykałem to tu i tam w Omenie, krążowniku. Shield-tanked, Auto Cannon IIs + 3 maluszki ze zdolnościami ECM. Szybkie (1600 m/s), zwinne w miarę i... narazie nuda. Zobaczymy. W zanadrzu jeszcze w pełni przygotowane 5 bojowych fregat, stealh bomber i kolejny krążownik. Jest co... tracić ;)

Łaknę solo-killa jak kania dżdżu (którego notabene mam już po dziurki w nosie, bo sorry, ale jesień tego lata to jakaś pomyłka! W ramach buntu nie będę jadł naleśników z syropem klonowym. I basta. Interpunkcję i gramatykę też mam gdzieś.

Tchuss!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło