Kreatywne dziecko

Media Molecue, twórcy Little Big Planet pewnie nie przewidzieli, albo przewidzieli, jak społeczność graczy weźmie się ostro do roboty i zacznie produkować poziomy. Moja 5-cio letnia pociecha, po usłyszeniu, że poziomy, poza tworzeniem, można również publikować "do internetu" - również zachciał tak. No i zwiększyliśmy o 1 liczbę poziomów dostępnych (pewnie jest ich już grubo ponad 350 000). Zgodnie z tradycją rodzinną, przetestowaliśmy go w trójkę:
Na życzenie synka, wersja zawiera muzykę ("przypadkowo" jest to muza z... Little Big Planet). Wersja surowa - do wygrzebania na moim profilu z youtuba :P.
A jak to wygląda na codzień? Granie staramy się w miarę kontrolować (akurat tak się złożyło, że do przedszkola dopiero od kwietnia idzie). Efektem ubocznym stało się wykorzystanie konsoli jako elementu discyplinującego lub motywującego (co oczywiście nienadużywane - działa bardzo dobrze). Od strony kreatywności dziecka - on częściej siedzi w edytorze i eksperymentuje z różnymi materiałami, kształtami, połączeniami, interakcjami (np. "co się stanie jak połączymy za pomocą sprężynki metalowy krążek do styropianowego sześcianu, który jest przymocowany za pomocą silniczka do drewnianej deseczki i prędkość obrotową tegoż, zwiększymy 20-to krotnie?") niż zwiedza poziomy "z internetu" czy związane z "osią fabularną" gry. W tym ostatnim przypadku, to nauczywszy sie już co oznacza procent ("że 68% to sporo mniej niż 100%") masteruje dany poziom, by wyciągnąć z niego wszystkie poukrywane obiekty do edytora, naklejki lub ubranka dla sackboyów. Ofiarą takich działań jest Eliza, która chcąc nie chcąc,  musi mu w tym towarzyszyć (mastering "spania on-line w czasie gry z Maksem" zrobiony w 80% ;-)) . A największą frajdą, jest gdy dziecko zgromadzi oboje rodziców z padami w rękach przed LBP (jak widać na załączonym vid). Wtedy może się pochwalić tym co stworzył w edytorze (obiekt czy poziom) lub co uzyskał z innych poziomów. Wiadać, że zaszczepiła się w dziecku ambicja (by coś skończyć, coś osiągnąć).
Świat gier (LBP, wyścigów samochodowych), Maks często przenosi poza ekran. Eliza uszyła mu sackboy'a i razem z czeredą innych "materiałowych ludzików/piesków/kotków" skacze po różnych sprzętach czy buduje własne poziomy z klocków, lub tworzy miasta i tory wyścigowe. Co cieszy! Wszak gry, jak książki czy filmy są odbiciem rzeczywistośći (co prawda, Lego Indiana Jones - aż za bardzo. A braki w 100% zgodności z ekranowym "oryginałe" nadrabiane są zamiennikami lub wyobraźnią).
Efekty naszej kontroli dostępu Maksa do gier są też takie, że na hasło "to gra dla dorosłych", dziecko od razu przestaje się interesować tym, co np. oglądam na laptopie (nawet przy tak niewinnej scenie jak wybór samochodu w garażu w Saints Row 2, mimo, że wygląda to podobnie do wyboru samochodu w grze, w którą on dobrze zna i lubi - Burnout Paradise). Oczywiście, bez długich dyskusji, tłumaczeń, opowiadań, przywoływań przykładów czy wreszcie samego grania z dzieckiem lub u jego boku - nie dałoby się uzyskać takiego efektu (tj. wiedzy o grach jako medium rozrywki - "gry dla dzieci, od pewnego wieku, dla dorosłych" itd).
Mimo wszystko, przy pewnych tytułach trzeba się zastanowić i przedstawić dziecku cały konstekst Dobra i Zła. Z autopsji, nawet medium klocków LEGO, do niedawna przyjaznych dziecku - niedawno straciło tę zaletę ("bezpiecznych"). Z gier które mamy i znam, mogę się pokusić o analizę:
  • Little Big Planet - gra prawie idealna dla dziecka, bo bardzo kreatywna (uważać jednak na poziomy z internetu, bo czasem mogą być... mroczne - jak np. różnego rodzaje Silent Hill'e i Dead Space'y).
  • LEGO Indiana Jones - z początku gra niewinna, ale trzeba dobrze wytłumaczyć - szczególnie kontekst II wojny światowej i hitlerowców, poszukiwania skarbów i kto to są "ci źli" i dlaczego
  • LEGO Star Wars - dopiero po wiedzy z Indiany, i tu również nacisk na Dobrą i Złą stronę
  • Ratchet & Clank - tu wytłumaczenie, dlaczego należy bronić własnego miasta. Generalnie, unikamy tej gry (i zawsze gramy razem), bo jest... wyczerpująca
  • Burnout Paradise - auta. Wersja którą mamy PEGI oznaczyło jako 3+, teraz dostępne jest jako 7+. Generalnie, dobrze że nie pokazują co się dzieje z człowiekiem w momencie zderzenia. I dobrze, że pokazują co się dzieje z samochodem w wyniku zderzenia (mocne, ale prawdziwe - inaczej niż głupie (i szkodliwe) Need 4 Speed). Inne pozytywy - pokazuje, że trzeba się napracować (wygrywać) by zdobyć nowe auta. Oraz, że stacje benzynowe, mechanicy mają sens. Super muzyka (od popu do Mozarta i bez przegięć w rodzaju death metalu). Maks najbardziej lubi motyw przewodni, czyli Guns'n'Roses. Minus - misja typu "takedown" (strącanie przeciwników).
Takie przesłanie na dziś...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło