po MAGii czas wypełnić, czym?

Eh... ostatnia moja bitwa w MAGu, tuż przed zamknięciem wersji beta była idealnym przykładem czym tak naprawdę jest ta gra. Trafiłem na mapę "Sabotaż" jako obrona obozu Valoru na Alasce. W moim plutonie, 3 z 4 oddziałów były całkowicie opanowane przez klany. W moim oddziale były "zrzutki", ale team leader i dwóch kolesi było również z jednego klanu. Pozwalało to sądzić, że gra będzie mocno zorientowana na dyscyplinę i zachowanie łańcucha dowodzenia, tj. wypełnianie rozkazów.

Gdy zaczęło się, moje przypuszczenia były słuszne. TL spokojnym głosem wskazywał kierunek - mówił co potrzebuje i gdzie - ludzie potwierdzali jego rozkazy. Ponadto, w przypadku zagrożeń (np. pojawienie się respawn-campera) - raz, że były one zgłaszane, dwa, ludzie informowali, że biorą tę "sprawę" bo są blisko. Reszta oddziału nie musiała się w panice cofać ze swych pozycji.

Dzięki temu, wróg, mimo zaciekłych walk o cele A i B (w Sabotażu - jest jeszcze trzeci cel, ale odblokowuje się dopiero po zajęciu przez wroga A i B), nie dał rady. Prośby o wsparcie i medyków nie wisiały w pustce. Nie bez znaczenia był też wywiad - tu moja skromna osoba udzielała się wielce, szczególnie, że grałem na szpicy i często konałem pod stopami wrogów, w wieży (cel A) - jednocześnie informując team o ilości i położeniu wrogów.

A potem...
Potem już nie miałem w co grać :(. Próbowałem dokończyć Fallouta 3, ale po dwóch wieczorach mi się odechciało. Próbowałem Modern Warfare 2, ale tylko się wkurzyłem - nienawidzę tego wściekłego "run & gun" który występuje w grach z respawnami (by to sprawdzić - odpaliłem sobie SOCOMa z respawnami - taka sama kicha). Przez chwilę miotałem się między obiema grami i już miałem dać se spokój, gdy włączyłem...

Ranked games in SOCOM
Czyli, raz, mecze rankingowe, które dają dużo fajnych bajerów w postaci medali, odznak (a nawet trofeów, które ostatnio mam "gdzieś"), dwa - są bez respawnów. Czyli jest bardzo spokojnie, taktycznie i nie ma chaosu. Gram na razie tylko 8vs8 i największą frajdę mam oczywiście wtedy, gdy nie tylko uda mi się przeżyć do końca meczu - ale też wykonać cel gry (zabicie przeciwnika jest oczywiście mocno fajowe, ale nie tak bardzo jak usłyszeć, że "team has won!").

Jak na razie, rozegrałem w ten sposób dwa wieczory, łącznie jakieś 2h gier (zdarzyło mi się raz opuścić mecz, bo trafiłem na 10 letnich dzieciaków, którzy wrzeszczeli dosłownie do mikrofonów, drugi raz SOCOM mi się zwiesił). Z początku, dostawałem ostro - minuta gry i leżę. Ale oglądanie jak grają inni, dużo mi dało. Dość szybko - 3ci mecz, praktycznie od początku - zaczęło mi iść. Było to ochrona/zabijanie zakładników. Nie dość, że zescorowałem 7 killi (gra ma 7 rund, było nas 8vs8), to jeszcze w 4 rundach dotrwałem do końca i wygraliśmy 5 do 2. Poza tym dwa razy udało mi się przyczynić walnie do zwycięztwa - raz wykańczając wroga zanim zaczął strzelać do ochranianych VIPów, drugi - jako najemnik - rozwaliłem zakładnika :D Oczywiście, bez rozmów z ludźmi z drużyny nie było by to możliwe (ostrzeganie się przed wrogiem i podawanie pozycji "kontaktu" daje naprawdę bardzo dużo).

Poczułem wtedy, że granie zorientowane na cel (a nie na fragi) ma sens. Poczułem się, jakbym grał w zubożoną wersję MAG. Bo taki sposób gry - gdzie ludzie z zespołu mówią - ma dla mnie największą wartość (przypominają mi się bitwy z EvE!).

Do MAG zostało chyba z 7 tygodni. Jakoś na SOCOMie dojadę do premiery!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło