Styl grania cz.2 i statsy w różnych grach

Spróbowałem pograć na nowych stylach - niestety, nie idzie mi. Bez lekkiej wagi i maratonu czuję się jak mucha w smole. Jedyne z czego zrezygnowałem to "zakłócanie" - wolę mieć "komandosa" bo nie ma obrażeń za upadki z wysokości.

Alleluja i do przodu!

Odblokował mi się heart beat sensor - wziąłem więc podwójny gadżet, by mieć to i tłumik. I od razu poszło... gorzej. Tragedia po prostu - nie mój styl grania. Masakra i męczeństwo.

Ascheron wreszcie się obudził z zimowego snu i zapowiada powrót do SOCOMa. Ja, w sumie - doczekać się nie mogę, bo troszkę MW2 zaczyna mnie męczyć. Mapki mi się opatrzyły, również ten dziki "rush", nawet przy trybie Dominacji (cele) czasem mnie męczy.

Sam SOCOM - tym razem bez stresów, tylko w trybie z respawnami. Ascheron stwierdził, że stres to on ma w pracy, po co go przenosić na głupią rywalizację o coś tam w grze. I ma rację!

Nawet na forach MAG rozgorzała dyskusja, czy będą leaderboardy personalne, czy tylko związane z frakcjami. Ktoś mądry stwierdził: "po co w grze, gdzie liczy się team play, statsy osobiste? To jakby w piłce nożnej patrzeć tylko na gole strzelane przez zawodników, a nie to, jaki klub ile meczy wygrał". Przekonujące.

Pamiętam jak wiele zła (dla teamplay'a) zrobiły w EvE Online killboardy na alliance. Zorientowane na punkty za kill'e, gdzie najwięcej dostawało się za solo-kill, skutecznie niszczyły teamplay (ratownicy nie znajdywali się na killboardach, dobrze, że byli ludzie którzy to zlewali). W multiplayerach - jeśli punktacja jest dobrze zrobiona, to team play może wystąpić.

Wg mnie, najgorzej pod tym względem jest w Killzone 2. Bycie medykiem - to bycie frajerem. Już w MAG, medyk za uleczenie - dostanie 2x więcej punktów niż ktokolwiek za frag'a. Co prawda, w KZ2 dostawało się mnożnik 1.5 za to, że zespół wygrał, ale wciąż - był to mnożnik za punkty z fragów.

W Battlefield1943, Modern Warfare 2 i MAG - rozwiązano to zupełnie inaczej. W każdej z tych gier są cele do zdobycia/obrony/utrzymania/wysadzenia...etc, tak, że dużo więcej punktów wpada za walkę "strategiczną" niż za kill-hunting. Punkty (poza BF1943) w tych grach służą do odblokowywania umiejętności oraz sprzętu.

SOCOM natomiast to... zupełnie inna bajka. Tam statsy nie służą niczemu, tylko lansowaniu się (medale, trofea), bo stuff & gear są dostępne od początku. W meczach rankingowych - wpadają punkty rankingowe, w meczach nierankingowych - punkty też wpadają, ale nie pokazują... niczego, poza skutecznością broni oraz wskaźnikiem kill/death, wins/loss i chyba najciekawszym - "most valuable player" (tzw. MVP). Takie przełożenie na grę drużynową. W SOCOMie najwięcej emocji daje fakt, czy zespół wygrał czy też nie.

Jeszcze trochę o bonusach za teamplay. W MAG rozwiązano to tak, że jest formalny dowódca, który wyznacza cele dla swego oddziału (tzw. fragos). Jeśli się je wykonuje - wtedy punktów leci naprawdę dużo i awans jest szybki. W przypadku wygranej w meczu - wylicza się też MVP oraz gazylion innych statystyk. Związane jest to z mechaniką samej gry i celem nadrzędnym wszystkich trzech frakcji - wygrać Shadow War (opanować świat). Stąd, przez ten cały "fabularno-strategiczny" smaczek gry nie mogę się doczekać! (Dobrze, że będzie jeszcze tydzień bety w styczniu).

Patrząc wstecz, grą która najszybciej się znudziła był BF1943. KZ2 natomiast zmęczył mnie tym ciągłym zmaganiem się z bardzo powolnym odblokowywaniem się sprzętu i mocno chaotycznymi rozgrywkami. SOCOM - wciąż kusi, bo ma coś w sobie (głównie, mocną stroną są rozmowy wewnątrz teamu i parcie na cele). MW2 jest idealna na szybkie, niezobowiązujące mecze, teamplay w niej istnieje w stanie szczątkowym, ale dobrze, że ma tryby z celami. Natomiast rozmów, poza friendami, nie ma co prowadzić, bo raz - jakość jest fatalna, dwa - ludzie dosłownie krzyczą we wszystkich językach, 3 - jest bardzo duży odsetek "młodych gniewnych" ("10-letni snajper na wieży!").

Do bety MAG - 12 dni, a do premiery tylko 37 dni!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło

Zróbmy sobie grę