Dość mam już

Atak DDOS wczoraj na serwery EvE pominę milczeniem. Nie zrujnowało mi to wieczora, w planie miałem odlot w nieznane* ;)


* nigdy nie wiem co mi się przyśni.


Ale dzień wcześniej... Rzuciłem się w 0.0 by zrobić coś z moimi battlecruiserami. Dzień wcześniej latałem sobie fregatką rakietową Inquisitor po low-secu, ale szczęścia (lub nieszczęścia) mi to nie przyniosło. Potrzebowałem chwili przerwy i znalazłem ją właśnie w... PvE. Konkretnie - zbijaniu ISKów na odstrzeliwaniu tłustych rattów w rodzinnym systemi.


Robiłem kolejny nawrót z łupami do stacji, gdy "zagrzmiał róg Gondoru". Rozesłano wici, że wróg idzie ku nam, wróg podąża ze wschodu. Pomyślałem sobie "koniec przerwy" i "zrobię wreszcie coś sensownego z jednym z tych battlecruiserów, co je mam" i zgłosiłem się do armii. Tj. odpowiedziałem na info o flocie obronnej "Gnomeland Defence Fleet" (tak, "Gnomeland" - w końcu sojusz nazywa się "Get Off My Lawn!!!" ;)). Po kilku minutach byłem już w locie, uzbrojony w słuchawkę bluetooth.




Flota jak to zwykle bywa zebrała się w miejscu najbezpieczniejszym, czyli POSie (tak jak to widać). Gdy wreszcie (po... pół godzinie!!) wszyscy się zebrali (ok 65 okrętów, głównie battleshipy Maelstrom) flota skoczyła przez jump bridge, a potem przez kolejny jb i jeszcze kolejny... by wylądować po drugiej stronie regionu, w miejscu gdzie czaił się wróg.

Przez kolejną godzinę... wiesieliśmy na wrotach (o mało nie usnąłem z nudów; na obrazku jak widać multum Maelstromów, a między nimi wsparcie - czyli m.in. mój battlecruiser Harbinger).

Potem przez te wrota skoczyliśmy, ustawiliśmy się w szyku i skoczyliśmy do kolejnych wrót. Przejście przez nie to było coś... I tylko tyle. Pusto w systemie, więc wróciliśmy z powrotem. I skoczyliśmy na innego POSa, gdzie ustawiwszy się w szyku (jak na obrazku poniżej)... lecieliśmy sobie ok 80 km/s w kierunku oddalonego o miliard km systemu HGW-WTF...


I tak sobie lecieliśmy i lecieliśmy, a ja myślałem sobie o tym jak MAM CHOLERNIE DOŚĆ TEGO DURNEGO 0.0!!!!!

W między czasie przylecieli sojusznicy (to ta zbieranina kolorowych sygnatur poniżej; głównie... Maelstormy i trochę command shipów).


I tak sobie lecieliśmy te ok 80 km/s dalej.

Całość operacji "Róg Gondoru zabrzmiał" skończyła się rozwiązaniem floty po dwóch godzinach.... :/

*

Wróciłem do macierzystego systemu już o własnych siłach. Skroiłem 4 battleshipy NPC i poszedłem spać.

*

Następnego dnia, w mej głowie wykluł się... plan.

Komentarze

  1. No to teraz dopiero niecierpliwie czekam na kolejnego posta :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło

Zróbmy sobie grę