Modern Top Gear Solid

Sprzęt. Jestem czasem gear-freakiem. Tak jest w przypadku aut o zacięciu sportowym, tak jest w przypadku broni palnej wszelkiego rodzaju i tak jest w przypadku okrętów w EvE. Ich mnogość oraz możliwości rozbudowy na różne sposoby są fascynujące - setki kompromisów, które podejmuje się w momencie setupu statku, setki sytuacji w których mógłby znaleźć się lub nie powinien znaleźć się dany statek... takie pytania pojawiają się za każdym razem gdy coś zmieniam. I nie mogę się doczekać, gdy sprawdzę sprzęt w boju.


Wybieram najczęściej okręty Tech 1, gdyż dzięki pełnemu ubezpieczeniu, równemu mniej więcej cenie rynkowej taka inwestycja jest bezpieczna. W przypadku zestrzelenia traci się tylko równowartość wpakowanego doń sprzętu. To często wystarcza (bo musi), ale tak jak w przypadku samochodów sportowych - chciałoby się mieć i latać te statki, które mają dużo większe możliwości a przez to są droższe. Często dużo droższe i nieubezpieczalne (gdyż cena rynkowa statku jest dużo wyższa niż kwoty wypłacane przez system ubezpieczeń, który rynkowy niestety nie jest).


Tech 2. Okręty oparte o kadłuby swoich odpowiedników Tech 1, ale różniące się w wielu, wielu parametrach i szczegółach wyglądu. Inna tekstura i inne możliwości. O kilkadziesiąt procent lepsza odporność pancerza, większa prędkość, specjalne cechy jak możliwość montażu specjalnych, dedykowanych pewnej roli urządzeń. Czyniących ze statku istną maszynę śmierci. Prawie perfekcyjną. Przez to drogą. I trudno osiągalną, bo wejście do elity kosztuje nie tylko pieniądze, ale i czas - często kilkadziesiąt dni przeznaczone na odpowiednie doszkolenie się.


Moim celem jest krążownik typu Tech 2, klasy Force Recon - czyli Pilgrim, który od chwili obecnej wymaga ode mnie poświęcenia 29 dni na specjalistyczne szkolenie bym mógł wogóle nim polecieć. Kosztowo, maszyna ta kosztuje ledwie 50x więcej niż jej odpowiednik Tech 1 - Arbitrator. Miesiąc szkolenia to sporo czasu, a ciągnie mnie do lepszego sprzętu, szczególnie po tym, gdy poznałem uroki latania naprawdę dobrym statkiem - frakcyjną fregatą Imperial Navy Slicer.


Statki frakcji występujących w EvE - flot poszczególnych imperiów, wersje specjalne czy też statki pochodzące od NPCowych piratów to klasa sama w sobie. Statek (jak i sprzęt frakcyjny) trudny do zdobycia, oferujący nowe możliwości kosztem wysokiej ceny, ale i nie wymagający specjalnego szkolenia. Często ich posiadanie jest powodem do dumy, to jak wersje specjalne drogich samochodów. Albo jak złoty kałasz.


Weźmy takiego Imperial Navy Slicera. To fregata amarrskiej floty imperialnej. Ma unikalny kształt, nie oparty na żadnym ze znanych kadłubów fregat Tech 1. Gdy gracz wykonuje misje przeciwko Imperium Amarr często widzi tego typu fregaty pilotowane przez NPCów. Kadłuby te same, oczywiście parametry zupełnie inne, ale przez to, że o znacząco innym wyglądzie, niż standardowe statki graczy - nadają kolorytu grze.


Jednak tu pojawia się możliwość oddania takiego cacka w ręce graczy. Czy tylko innego od normalnych fregat pod względem wyglądu? Bolączką każdej fregaty jest zasobożerność zamontowanego sprzętu: brakuje wszystkiego - CPU, power grida, odpowiedniej ilości slotów hi, medium, low, wreszcie energii w czasie samego działania. Stąd kompromisy - jedno działko mniej, ale zmieści się lepszy pancerz. Mniejsze zadawane obrażenia, bo dzięki temu zyskamy większą szansę na przeżycie.


Co gdy dostaniemy do rąk okręt specjalnego przeznaczenia? Fregatę, która przewyższa wszystkie fregaty Tech 1 pod względem pancerza, tarczy, struktury, ilości slotów na sprzęt, wielkości dostępnego CPU, o szybkości, której nie powstydził by się Interceptor (fregata Tech 2) oraz potężnych bonusach - 10% per Frigate level do większego zasięgu laserów i 25% do zadawanych uszkodzeń, również mnożony przez poziom umiejętności latania fregatami. I to wszystko za ZEROWY czas szkolenia (gdy tym czasem Interceptor wymaga kilkanaście dni dodatkowego szkolenia oraz ma gorsze niektóre parametry) i jedyne 25 mln ISK. Widzieliście to cudo na filmie, parę postów wcześnej. Małe, zwinne i o morderczej sile zadawanych obrażeń.


Moim długoterminowym celem jest posiadanie jak największej ilości okrętów frakcyjnych, którymi będę mógł latać w pvp. Drogie hobby, ale cóż - kolekcja to kolekcja :) Powiadają, żeby "nie latać statkiem, na który nas nie stać". Powiadają, żeby w przypadku wydokowania ze stacji, gdzie celem jest pvp uważać już taki statek za zniszczony. Powiadają, że jeśli nie możesz wystawić 2 lub 3 takich samych statków z dobrej jakości fittingiem przeznaczonych do pvp - to nie stać cię na taki statek.


Mój Imperial Navy Slicer czeka na swoją kolej. W pełnym setupie do walki, ta fregatka kosztuje 40 mln ISK. Źle pilotowana polegnie w starciu z fregatą Tech 1 za całe 3 mln ISK. Tak jak na filmie, gdzie mój Maller, Tech 1 o mały włos nie skroił Lokiego, Tech 3 o horrendalnej wręcz cenie. Jeśli będzie mnie stać, kupię jeszcze dwa Slicery ze sprzętem i wtedy będę mógł wstąpić w szeregi "elyty", która nie obawia się stracić tak drogich zabawek w pvp. Jeśli będę miał pecha - natknę się na takiego Cajko, który jednym strzałem ze smartbomby pośle mi 40 mln ISK w niebyt.


Czy Slicer wyczerpuje moją listę bryk, które chcę mieć? Zakochałem się w poniższych, trzech okrętach pirackiej frakcji Sansha i mam zamiar kiedyś je wszystkie mieć. Po 3 sztuki:




Succubus - robalowaty wygląd, jakże różny od produkowanych przez wszystkie imperia okrętów. Najwyższej klasy opancerzenie, dodatkowe (w porównaniu z fregatami) sloty medium i low które potężnie zwiększają możliwości montażu sprzętu i bonus w postaci 100% zwiększonych obrażeń, zadawanych przez lasery. Cacko. Pitbull wśród fregat Tech 1 oraz Tech 2. Za niewiele ponad 50 mln ISK za sam kadłub. Ile czasu musiałbym się doszkalać by tym czymś polecieć? Mógłbym lecieć choćby i teraz.

Jeden dzień poświęcony na szkolenie i mógłbym wskoczyć to coś:


Zabija od samego patrzenia nań. Parametry podniesione wysoko, dorównuje możliwościami morderczym krążownikom Tech 2 klasy Heavy Assault. Cenowo również - 200 mln ISK to minimum i okazja. Ile musiałbym się szkolić do Heavy Assault? 34 dni. Gdzie tkwi haczyk? Czy opłaca się wogóle marnować czas na szkolenie okrętów Tech 2? Odpowiedzią jest... cena. I trochę większa odporność Tech 2. Zarówno Phantasm jak i Succubus kosztują 2 razy więcej niż ich odpowiedniki Tech 2. Oraz... nie da się ich produkować. Można je jedynie kupić, bądź znaleźć na misjach. A to czyni je rzadkimi.

Celem ostatecznym jest battleship. Frakcyjny Nightmare. Przewyższa inne pod każdym względem. Wygląda koszmarnie bo jest koszmarem dla każdego, kto stanie mu na drodze.


Battleshipy mają swoje wersje Tech 2, których czasy szkoleń by efektywnie nimi latać są absurdalnie długie (pół roku to norma). Są drogie, droższe niż battleshipy Tech 1 kosztujące od 80 do 150 mln ISK za kadłub, ale nie tak drogie jak BSy frakcyjne. Nightmare kosztuje jedynie 850 mln ISK. To jedynie dwa i pół miesiąca abonamentu do EvE. Albo 85 zł jak kto woli.

Pewnie, da się taki okręt stracić (jak wszystko w tej grze) ale dzięki jego możliwościom będzie to bardzo odległe w czasie. Widziałem kiedyś film o solo pvp battleshipem frakcyjnym Vindicator. To sprzęt pirackiej frakcji Angel Cartel. Gracz, który sterował tą niesamowicie wypasioną wersją gallenckiego Megathrona szukał aktywnie walki w low-sec. Wygrywał starcia sam przeciw 2, 3, 4 innym graczom w battleshipach. A potem to nagrał, okrasił fajową muzą i pokazał światu zmieniając raz na zawsze moje myślenie o pvp w EvE :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło