Samotny Wilk reloaded


Sprowadziłem wszystkie swoje bojowe okręty do dwóch baz w low-sec w regionie Black Rise i zacząłem aktywnie latać i szukać guza. Ciężko niestety z tym idzie. Gdy ja się loguję, to ruch w eve wydaje się zamierać, a na local straszą piraci z security status równym -10. Gdzie tam mi do nich. Pewnego razu, w systemie Eha gdy się zalogowałem, jakiś english-speaker nawoływał, że stację campi "cloaked Tengu". Po podaniu nicka campera - okazało się, że to rosjanin. Jako, że koleś gadał coś po rosyjsku na local-chacie z innym ruskojęzycznym, wdawanie się w walkę z nim i jego dwoma pomagierami (tak, wśród ludzi z Ru na localu był jeszcze jeden, trzeci, gracz) w moim krążowniku Tech 1 nie będzie miało sensu. A kusiło mnie i to zdrowo, bo już chciałem zawrzeć szybki sojusz z amerykaninem nawołującym wciąż w kółko "cloaked Tengu is camping station"). Czasu niestety nie miałem zbyt wiele.

Przy kolejnym logowaniu wybrałem się w długą podróż po low-secu, raz - szukając guza, dwa - celem dolecenia do bardzo odległego systemu w którym zostawiłem Imperial Navy Slicera po tym, jak wyszedłem tam z Dziury (wormholem, który później znikł był) opuszczając korporację VuDu. Droga była ciekawa bo wiodła przez low-sec'i oraz 0.0 - Syndicate, jeden z regionów null-space, który nie może być kontrolowany przez graczy i jest kontrolowany przez NPCów z frakcji Sansha. Czyli - dostępny dla każdego. Region, w którym dawno temu szalała moja korporacja Peoples Navy of New Haven! Stara, dobra przestrzeń.

Cruiser klasy Omen, amarrski, dla niepoznaki szybki i shield-tanked (zamiast tradycyjnego armor-tanked) jest szybki i doskonale nadawał się do takiej trasy. Wbiłem się praktycznie w sam środek tego 0.0, trochę poszukałem potencjalnych ofiar i... stwierdziłem, że wracm do domu. Po Slicera polecę kiedy indziej. Przesiadłem się we fregatę Punisher, jedną z 4 przeznaczonych do pvp i do ostrzału i zacząłem na bezczelnego szukać guza. Bezczelnego - czyli bez zachowania moich zwykłych środków ostrożności, czyli latania do obiektów na 100km, robienia pod drodzę safe-spotów by móc uciec itd... Latałem normalnie na 0km, jak jakiś noob, by wpaść w ręce piratów i trochę powalczyć. Innymi słowy - brawura plus kuszenie losu, taki byłem głodny walki.

Pierwsza okazja trafiła się szybko - rzuciłem się na sygnaturę "natural phenomenon", gdyż direct scanner wskazywał, że lata tam sobie cruiser klasy Caracal i wybija NPCów (wraki na scanerze - pojawiały się nowe co jakiś czas). Czyli - easy prey! Sprawdziłem przy okazji pilotów w przestrzeni - okazało się, że dwóch piratów (security status <0) było przelotem, bo znikli z local-chat i został tylko jeden: 3 miesięczny gracz). Easy prey!!!

Niestety nie okazał się taki easy. Próbowałem dwa razy, dwa razy mi uciekał w warp'a. Przez to, że do "natural phenomenon" prowadziły tzw. acceleration gate - nie mogłem doń podejść pod innym kontem, ewentualnie - bookmarkując jeden z jego wraków i później spadając mu prawie na głowę (warpując na 0km). Pogadaliśmy chwilę na chacie i dałem mu spokój.

Przy kolejnym logowaniu stosowałem tę samą technikę aktywnego szukania walki. Wystawiając się na wrotach dłużej niż to potrzeba. Gdy trafiłem na pełny, niezłupiony wrak jakiegoś gallenckiego krążownika (gracz, który padł ofiarą piractwa ze strony innego gracza, poor guy ;))) - zabookmarkowałem go, odwarpowałem na safe-spota i WIEDZĄC, ŻE PAKUJĘ SIĘ W OCZYWISTĄ PUŁAPKĘ, postanowiłem go złupić. Warpnałem na ten wrak na 0km, sprawdzając direct scanner co 5 sekund. Gdy zobaczyłem fregatę klasy Dramiel, wiedziałem, że będzie gorąco. Dramiele to ulubiona broń piratów. Szybkie, małe i śmiercionośne diabelstwa, za jedyne 40 mln szt ;-))

Skoczyłem na wrack, zajrzałem do środka - stuff tech 2 za... 10 mln? Serce zabiło mi szybciej, załadowałem wszystko i dałem "warp to 0km..." na mój safe-spot. Dlaczego uciekłem? Mając w garści taki fajny, drogi stuff, stwierdziłem - kasa lepsza, a walka się znajdzie. Udało mi się! Być może byłem szybki, a być może nie była to pułapka. Sprzęt zrzuciłem na stacji w pobliskim hi-sec od razu wystawiając go na sprzedaż. I wróciłem do "aktywnego szukania guza".

15 min później sytuacja się powtórzyła. Znalazłem kolejny wrak jakiegoś statku, tym razem była to barka górnicza pełna sprzętu za.... 15 mil ISK!! Strip minery Tech II plus jakieś cargo expandery... Znów, szybka akcja, nikt się nie dowalił a ja w długą. I sprzedaż. Efekt całości? 25 mil ISK zarobiłem na czysto :D

Wpadłem na gienialny pomysł by spróbować walk w hi-sec. Tam, jedynie metodą kradzieży z wraków lub kontenerów można się "oflagować" dla okradzionego gracza i pozwolić mu się zaatakować. W ten sposób flota systemowa zostawi taką walkę w spokoju.

Pierwsza ofiara - górnik, któremu zakosiłem cały (!!) urobek, niestety nie dał się sprowokować mimo, że czekałem całe pół godziny! Zmieniłem system na kolejny. I na kolejny, szukając już nie tyle górników, co zwykłych graczy strzelających do NPCów na paskach asteroid. Niestety - nie miałem za dużo czasu i nikt się nie napatoczył.

Innym razem...


Komentarze

  1. Miejmy nadzieję, że coś się wkońcu wydarzy znamiennego, na razie okradasz biednych, ciężko pracujących a krwi nie widać. A przecież na to własnie czekamy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło