Lepiej późno, niż wcale czyli jak skończyć grę
Często jest tak, że napalę się na jakąś grę i to w stopniu, który wymusza wręcz na mnie zachowanie typu "muszę ją mieć natychmiast!". I wtedy ląduje taka gra w konsoli, jest trochę pograna, napalenie szybko mija i gra ląduje na półce. Sytuacja się powtarza i wtedy powstaje półka wstydu. I poczucie pewnego rodzaju "samooszukania się", że znów wydawało mi się, że grę ogram. Sytuacja może być dramatyczna, gdy półka wstydu rośnie, kasa jest wydawana i gry tak naprawdę się ma, ale nie gra w nie.
Ale... bez dramatyzowania ;) Ja wyznaję zasadę - co się odwlecze, to nie uciecze. Tak było z Infamous 2. Kupiony tuż po tym, gdy skończyłem Infamousa jedynkę, i to na bardzo mocnych przesłankach - Inf 1 skończony i to w dwóch wersjach (jako dobry i jako zły), więc w dwójkę pogram na pewno! A przy okazji był fajny zestaw z padem (czerwonym i przeźroczystym), a pada potrzebowaliśmy, więc nawet się opłacało.
Niestety... gra ucierpiała jak większość gier single playerowych za które się biorę, tzn. pograłem i się znudziłem. I to nawet nie wyszedłem poza pierwszą wyspę, więc tak naprawdę demo tej gry by mi wystarczyło.
I gra sobie leżała i czekała na lepsze czasy, a ja mówiłem sobie "kiedyś ją skończę, na pewno...".
I nastały czasy obecne, gdy pojawił się Infamous Second Son. Dla mnie sygnał, że mogę ulec nowej, fajnej grze więc unikać za wszelką cenę. Ale znam siebie, i wiem, że toto zacznie kusić, wyciągać lepkie łapki i syczeć, szeptać "kup mnieee, prosssszęęę...". A do tego nie mogę dopuścić (zbyt wcześnie ;)).
*
Kiedyś ustaliłem sobie pewną luźną zasadę, by skończyć wreszcie gry, które tkwią na półce wstydu, zanim kupię kolejną grę. I to nawet takie, które są używane głównie w multiplayerze, bo jednak jakąś kampanię singlową tam mają i wypadało by powiedzieć: tak, skończyłem to. I zależnie od nastroju, poszły po kolei - kampania z COD: Modern Warfare 3, potem za ciosem Battlefield 3. Nawet rozpocząłem kampanie do COD: Black Ops 2, a gdy pojawiła się PS4 - COD: Ghosts i oczywiście Battlefield 4. Tyle, że te trzy gry w singlu jeszcze czekają na zakończenie, mimo nawet ciekawych singlówek. Ale cel został osiągnięty: część gier zakończona, półka wstydu trochę mniejsza i jest poczucie, że nowo kupione gry nie podzielą ich losu.
*
Wracając do Infamousa - zrobiłem mały test: czy jestem w stanie pograć w Infamous 2 tak, by zbliżyć się do końca. I odłożyłem BF4, zdusiłem chęć pływania w AC4 oraz sprawdzenia co tam słychać ma Wenus i odpaliłem Infamous 2. Akurat w weekend, więc czasu na granie więcej niż zwykle. I nagle okazało się, że gra mnie wciągnęła! Pomyślałem sobie, lepiej późno niż wcale i czy nie jest to przypadkiem przygrywka do tego by zakupić Infamousa Second Son? Okazało się, że narazie nie. Autentycznie chciałem wiedzieć co będzie dalej. Gra zaskoczyła mnie pozytywnie. I wkręciłem się w robienie każdej misji, znalezienia każdej znajdźki, uwolnienia spod władzy milicji i lodowatych każdej części miasta.
Fakt, niektóre misje były do siebie podobne, niektórych potworów szczerze nienawidziłem (np. te wielkie rzygające behemoty), ale parłem naprzód. Z małymi przerwami na BF4. Minęło parę dni i zaskoczyłem się, że nagle stanąłem przed ostatecznym wyborem: dobre czy złe zakończenie? Jako, że byłem przez całą grę dobry (z okazjonalnymi polowaniami na ludzi niosących odłamki rdzenia), dobre zakończenie było pierwsze. Może nie aż tak bardzo zaskakujące jak w Infamous 1, ale potem długo siedziałem i słuchałem muzyki przy napisać końcowych. Miodna gra!
I poczułem swego rodzaju dumę - kolejna gra ukończona, półka wstydu mniejsza, a ja bogatszy o doświadczenie. I pewien, że Infamous Second Son będę chciał, pytanie tylko kiedy ;)
*
W Infamousie 2 pozostało mi zrobienie drugiego zakończenia - jako zły. Najlepszą metodą jest zacząć grę od nowa, lecz niestety wymaga to czasu. Ja miałem na szczęście save sprzed ostatniej misji, więc poszedłem drogą na skróty. Niestety, misji końcowej jako "zły" nie da się odpalić będąc "dobrym" (a byłem na poziomie "heroicznie dobry" czy jakoś tak). Zonk... czyli trzeba było zrobić z Cole'a złego faceta. Choć trochę złego. Z ładnego, ubranego w czyste białe ciuchy bohatera zmienić się w poszarzałego, mającego kłopoty z cerą i czystością ubrania - zbira. Poza wyglądem, zmieniają się też moce oraz kolor pioruna - z niebieskiego, na gustowny czerwony.
Było to NAJŻAŁOŚNIEJSZE parę godzin gry. Bo aby zrobić z bohatera łajzę, trzeba było robić same złe rzeczy, wystrzegając się robienia tych dobrych. Niestety, złych misji było jak na lekarstwo (save był z misji 34, a końcowa ma numer 40) i jeszcze wykonując "złe" misje, przypadkowo można było dostać punkty "dobrej" karmy... czyli zniweczyć sobie wysiłek zostania złym. Pozostała... eksterminacja mieszkańców New Marais. I dlatego to były najżałośniejsze godziny tej gry.
Strategia na Infamous Second Son - zacząć jako dobry, skończyć, a potem zacząć od nowa z neutrealnej karmy jako zły i wykonać tylko niezbędne misje (omijając poboczne, poza "złymi" misjami, które wcześniej ominęło się jako dobry) by szybciej dobić do "złego" zakończenia. Dzięki temu poznam całą grę od "złej" strony, bez bezsensownego mordowania jakiego doświadczyłem w Inf2. O ile pamiętam, w Infamous 1 zaczynałem grę dwa razy. Czyli wniosek - bez skrótów!
*
Gra przeleżała się 3 lata zanim została ukończona. Lepiej późno niż wcale ;) ISS już jest, a inna gra, na którą mam chęć - Watch Dogs ma być "wkrótce (TM)". To "wkrótce" ma nastąpić równo za 2 miesiące. To kupa czasu i obawiam się, że mogę nie wytrzymać i doprowadzić do tragedii ;) czyli kupić ISS a potem jak wyjdzie WD rzucić się na tę drugą grę. Eh... ciężkie jest życie gracza, który chce dużo, a nie ma kiedy!
Ale... bez dramatyzowania ;) Ja wyznaję zasadę - co się odwlecze, to nie uciecze. Tak było z Infamous 2. Kupiony tuż po tym, gdy skończyłem Infamousa jedynkę, i to na bardzo mocnych przesłankach - Inf 1 skończony i to w dwóch wersjach (jako dobry i jako zły), więc w dwójkę pogram na pewno! A przy okazji był fajny zestaw z padem (czerwonym i przeźroczystym), a pada potrzebowaliśmy, więc nawet się opłacało.
Niestety... gra ucierpiała jak większość gier single playerowych za które się biorę, tzn. pograłem i się znudziłem. I to nawet nie wyszedłem poza pierwszą wyspę, więc tak naprawdę demo tej gry by mi wystarczyło.
I gra sobie leżała i czekała na lepsze czasy, a ja mówiłem sobie "kiedyś ją skończę, na pewno...".
I nastały czasy obecne, gdy pojawił się Infamous Second Son. Dla mnie sygnał, że mogę ulec nowej, fajnej grze więc unikać za wszelką cenę. Ale znam siebie, i wiem, że toto zacznie kusić, wyciągać lepkie łapki i syczeć, szeptać "kup mnieee, prosssszęęę...". A do tego nie mogę dopuścić (zbyt wcześnie ;)).
*
Kiedyś ustaliłem sobie pewną luźną zasadę, by skończyć wreszcie gry, które tkwią na półce wstydu, zanim kupię kolejną grę. I to nawet takie, które są używane głównie w multiplayerze, bo jednak jakąś kampanię singlową tam mają i wypadało by powiedzieć: tak, skończyłem to. I zależnie od nastroju, poszły po kolei - kampania z COD: Modern Warfare 3, potem za ciosem Battlefield 3. Nawet rozpocząłem kampanie do COD: Black Ops 2, a gdy pojawiła się PS4 - COD: Ghosts i oczywiście Battlefield 4. Tyle, że te trzy gry w singlu jeszcze czekają na zakończenie, mimo nawet ciekawych singlówek. Ale cel został osiągnięty: część gier zakończona, półka wstydu trochę mniejsza i jest poczucie, że nowo kupione gry nie podzielą ich losu.
*
Wracając do Infamousa - zrobiłem mały test: czy jestem w stanie pograć w Infamous 2 tak, by zbliżyć się do końca. I odłożyłem BF4, zdusiłem chęć pływania w AC4 oraz sprawdzenia co tam słychać ma Wenus i odpaliłem Infamous 2. Akurat w weekend, więc czasu na granie więcej niż zwykle. I nagle okazało się, że gra mnie wciągnęła! Pomyślałem sobie, lepiej późno niż wcale i czy nie jest to przypadkiem przygrywka do tego by zakupić Infamousa Second Son? Okazało się, że narazie nie. Autentycznie chciałem wiedzieć co będzie dalej. Gra zaskoczyła mnie pozytywnie. I wkręciłem się w robienie każdej misji, znalezienia każdej znajdźki, uwolnienia spod władzy milicji i lodowatych każdej części miasta.
Fakt, niektóre misje były do siebie podobne, niektórych potworów szczerze nienawidziłem (np. te wielkie rzygające behemoty), ale parłem naprzód. Z małymi przerwami na BF4. Minęło parę dni i zaskoczyłem się, że nagle stanąłem przed ostatecznym wyborem: dobre czy złe zakończenie? Jako, że byłem przez całą grę dobry (z okazjonalnymi polowaniami na ludzi niosących odłamki rdzenia), dobre zakończenie było pierwsze. Może nie aż tak bardzo zaskakujące jak w Infamous 1, ale potem długo siedziałem i słuchałem muzyki przy napisać końcowych. Miodna gra!
I poczułem swego rodzaju dumę - kolejna gra ukończona, półka wstydu mniejsza, a ja bogatszy o doświadczenie. I pewien, że Infamous Second Son będę chciał, pytanie tylko kiedy ;)
*
W Infamousie 2 pozostało mi zrobienie drugiego zakończenia - jako zły. Najlepszą metodą jest zacząć grę od nowa, lecz niestety wymaga to czasu. Ja miałem na szczęście save sprzed ostatniej misji, więc poszedłem drogą na skróty. Niestety, misji końcowej jako "zły" nie da się odpalić będąc "dobrym" (a byłem na poziomie "heroicznie dobry" czy jakoś tak). Zonk... czyli trzeba było zrobić z Cole'a złego faceta. Choć trochę złego. Z ładnego, ubranego w czyste białe ciuchy bohatera zmienić się w poszarzałego, mającego kłopoty z cerą i czystością ubrania - zbira. Poza wyglądem, zmieniają się też moce oraz kolor pioruna - z niebieskiego, na gustowny czerwony.
Było to NAJŻAŁOŚNIEJSZE parę godzin gry. Bo aby zrobić z bohatera łajzę, trzeba było robić same złe rzeczy, wystrzegając się robienia tych dobrych. Niestety, złych misji było jak na lekarstwo (save był z misji 34, a końcowa ma numer 40) i jeszcze wykonując "złe" misje, przypadkowo można było dostać punkty "dobrej" karmy... czyli zniweczyć sobie wysiłek zostania złym. Pozostała... eksterminacja mieszkańców New Marais. I dlatego to były najżałośniejsze godziny tej gry.
Strategia na Infamous Second Son - zacząć jako dobry, skończyć, a potem zacząć od nowa z neutrealnej karmy jako zły i wykonać tylko niezbędne misje (omijając poboczne, poza "złymi" misjami, które wcześniej ominęło się jako dobry) by szybciej dobić do "złego" zakończenia. Dzięki temu poznam całą grę od "złej" strony, bez bezsensownego mordowania jakiego doświadczyłem w Inf2. O ile pamiętam, w Infamous 1 zaczynałem grę dwa razy. Czyli wniosek - bez skrótów!
*
Gra przeleżała się 3 lata zanim została ukończona. Lepiej późno niż wcale ;) ISS już jest, a inna gra, na którą mam chęć - Watch Dogs ma być "wkrótce (TM)". To "wkrótce" ma nastąpić równo za 2 miesiące. To kupa czasu i obawiam się, że mogę nie wytrzymać i doprowadzić do tragedii ;) czyli kupić ISS a potem jak wyjdzie WD rzucić się na tę drugą grę. Eh... ciężkie jest życie gracza, który chce dużo, a nie ma kiedy!
Komentarze
Prześlij komentarz