Ten świat żyje!

Parę kolejnych godzin minęło i wylądowałem w prowincji Velen. Biały Sad opuściłem zostawiając jedno z miejsc nieodkryte (na środku rzeki, gdzie utopce topiły mnie praktycznie natychmiast). Pomyślałem, że może tam kiedyś wrócę jak poznam sposób na utopce w ich naturalnym środowisku.

Tak się złożyło, że po kilku pobocznych misjach byłem wiedźminem rannym i notorycznie głodującym. Wyprztykałem się z jakiegokolwiek jedzenia i już dawno zaakceptowałem fakt, że surowa wątroba wilka jest całkiem pożywna - swoją drogą, dlaczego w grze mimo ognisk w obozach, i mięsa nie można upiec?? Na dodatek, wilki i psy które tam spotykałem, po ubiciu zostawiały po sobie "psi smalec", a ja potrzebowałem zjeść... cokolwiek! W karczmie doszło do bitki, więc karczmarz kazał mi się ulotnić i z handlu... nici. Przy trzecim queście, który wykonałem w 95% i... resztek sił nie starczyło, ghul posłał mnie w zaświaty. Cholera jasna! Znów od początku, bo przecież zapomniałem o save! Okazało się, że nie, loading wyrzucił mnie już w walkę z ostatnim przeciwnikiem. Szybko go ubiłem i okazało się, że koleś któremu miałem pomagać - jakoś tak się ulotnił. W zaświaty niestety. Udałem się więc do zleceniodawcy, który usłyszawszy, że "operacja się udała, tylko pacjent nie przeżył" - zwyzywał mnie srogo i zaliczyłem pierwszego w grze nieudanego questa. Otrząsnąłem się z szoku i postanowiłem grać dalej. Wszak gra jest piękna!

Grafika...

...w Wiedźminie 3...

...powala!
Do całego zdarzenia by nie doszło, gdybym nie przymierał głodem! Przez całą walkę z nadciągającymi zewsząd ghulami udawało mi się o włos unikać śmierci, niestety 3 eliksiry jaskółki to stanowczo za mało, to i usiekł mnie ostatni ghul. Postanowiłem udać się tam, gdzie była i karczma z masą jedzenia i lasy pełne wilków i saren. Czyli z powrotem do Białego Sadu. Na zakupy i na polowanie.

W Białym Sadzie udałem się od razu do kupca (tego przy moście). I... koleś miał butelkę wody i jakieś śmieci. No nic, idę do karczmy. A tam kolejne zdziwko - karczmarki nie ma, za to trochę luda pije. Poczekałem parę godzin, karczmarki nadal nie ma, a układ w karczmie się lekko zmienił. Chyba pech albo bug. Nic to, postanowiłem pokręcić się trochę po lesie - może upoluję coś co dropnie mięsem.

W środku wsi, zauważyłem kartkę na drzewie, że zielarka kupi każdą ilość miodu. Dziwne, albowiem wydawało mi się, że wcześniej tego nie było. No nic, miodu też nie miałem, ale postanowiłem odwiedzić zielarkę, licząc, że ona będzie mieć żarcie. Użyłem szybkiego transportu - drogowskazy. I wylądowałem koło miejsca opuszczonego tj. tego, które kiedyś było zajęte przez trupojady, które parę godzin temu przegoniłem, a na ich miejsce przyszli ludzi i zaczęli odbudowywać wieś. Jakie było moje zdziwko, gdy zauważyłem, że okolica lekko się zmieniła.

Jak to miejsce zostawiłem, to były zrujnowane chałupy i szlifierz tylko.
Przede wszystkim, opuszczone kiedyś miejsce wyładniało oraz przybył... kupiec! I to jaki - miał... ŻARCIE!! Konkretnie 39 udek z kurczaka, pieczonych! Niestety, drogich jak nieszczęście, więc kupiłem kilka i postanowiłem zapolować. Tuż za płotem jacyś ludzie walczyli z wilkami. Postanowiłem pomóc. Potem zauważyłem, że coś zabija wilki...

...i nie byli to ludzie.

Coś wyglądające jak goblin wyskoczyło nagle na mnie z krzaków i ledwo to zabiłem! Ja już byłem w tej okolicy i żadnych takich stworów nie było! (zachodni kraniec lasu w Białym Sadzie). Potem okazało się, że tych ogroidalnych stworów nagle zaczęła pojawiać się spora masa. Dobrze, że w odstępach, więc mogłem walczyć. Przy okazji kosiłem wilki jak łany zboża, a we wsi za plecami rósł mój fan klub. No i tak sobie ubijałem. Do kolekcji sarenki i zające. Uzbierałem wreszcie masę mięsa, podleczyłem się, nie byłem głodny!

I bardzo spodobało mi się to, że w miejscu, w którym praktycznie zrobiłem wszystko, pojawiło się coś nowego i nieoczekiwanego. Udałem się też do zielarki. Jakież było moje zdziwienie, gdy leczona wcześniej Lena (jaskółką, więc rokowania były takie sobie), teraz wesoło sobie hasała tu i tam! (tzn. zignorowała mnie, mijając, cold bitch!!). Pogadałem chwilę z zielarką, okazało się, że tak, polepszyło jej się znacznie. Fajnie! - pomyślałem pod adresem CDPR, bo teoretycznie, nie miałem żadnego powodu tu wracać (gigantyczne Velen przecież czekało!). Wyciągam roboczy wniosek, że warto wracać do lokacji już raz odwiedzonych, albowiem może tam być... inaczej!

Ot, taka przygoda. Wróciłem potem do Velen.

Z ciekawostek - tak, w grze jest seks! I to całkiem odważny ;-)

To nie glitch, to klatka z animacji. Królik dorwał królicę...
Wiedźmin jest pełen smaczków i wiem, że to ledwie wierzchołek góry!

W Velen naprawdę panuje głód!
Przy okazji, okazało się, że dubbing we wioskach Velen jest odpowiednio gwarowy!

Hmmm... "Antek" Prusa jak widać nie znany w tych stronach ;)
No i na zakończenie easter-egg'owania - reklama!

Kłamstwo! Nie było żadnej broni palnej u tego kolesia!
Jestem pełen podziwu dla twórców gry! Ogrom jej powala, i tak ma być!

Póki co, do niedzieli mam wiedźmaka z głowy ;)


Komentarze

  1. Ja również jestem zachwycona Wiedźmakiem ^^ Jestem również w Velen i podobnie jak Ty poważnie się zastanawiałam dlaczego mięsa nie można upiec, gdy w starym dobrym gothiku można było piec i jeszcze więcej hp dawało. A tu zonk o.O Wiedźmin jest takim hardcorem widać :D Już przeszłam misję z porońcem, do tej pory była to najbardziej interesująca i klimatyczna misja w wiedźmaku ( nie no nie mówię że inne były złe ale.. :D)
    Dobra trzeba grać dalej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yep, wiedźmak to hardkor :) Apropos gotowania, w Skyrim było tego od cholery i miało nawet swój urok (poza tym był bonus). Może CDR poprawi to jakoś (swoją drogą, trzeba by im zgłosić ten fakt). Wątroba z wilka z cebulką (nowe "ziele"). Stek z jelenia z dwugrotem i jaskółczym zielem ;) itd...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło

Zróbmy sobie grę