Samotny łowca, część 2

Kolejny dzień w EvE minął mi na przemierzaniu rozległej przestrzeni low-sec rozciągającej się w regionach Placid i Black Rise, po to by znaleźć cel do walki. Nie, to jeszcze nie była planowana zemsta - na tę przyjdzie czas. Od ostatniego, prawdziwego pvp minęło tak wiele czasu (początek 2009) oraz sama gra zmieniła się tak bardzo, że potrzebowałem się wpierw sprawdzić. Na czym kolwiek zdolnym do walki, czymś co da mi przedsmak tego co mnie czeka. I co czeka Cajko. Taki był plan.

W systemie Innania zamarudziłem trochę, bo było tu trochę pasów asteroid oraz strutur obronnych Federacji Gallente, co jak podejrzewałem przyciągało graczy robiących misje oraz polujących na rzadkie przedmioty ukryte w deadspace'ach, do których prowadziły warp-gate'y z takich miejsc.

Na local-chat widziałem parę potencjalnych ofiar (wysoki standing, przynależnośc do korporacji NPC), gdy nagle do systemu skoczyło sześciu kolesi. Sprawdziłem co to za jedni. Ta sama korporacja, wysokie standingi, za to bio każdego z graczy biło po oczach bielą i czerwienią oraz ogonkami na literach. Postanowiłem się przywitać.

Ezoko > pochwalony!

Po chwili padła odpowiedź.

Hoogles > i z duchem Twoim

W międzyczasie latałem sobie po systemie robiąc safespoty. Na skanerze pojawiła się grupka battlecruiserów - dwa Drake i Hurricane. Jeden z nich nosił wdzięczną nazwę "Z dupy..." więc byli to moi nowi przyjaciele. Gdy skoczyłem na czwartą planetę układu, ku mojemu zdziwieniu wylądowałem 100 km od trzech sygnatur trzech battlecruiserów. Z dupy... pomyślałem i dałem w tył zwrot.

Mr Unk > amen, bracie....
Ezoko > not yet ":)

Nawet się nie spociłem. Sto kilometrów to odległość na którą battlecruiser z MWD potrzebuje co najmniej półtorej minuty (1000 m/s). Bezpiecznie wylądowałem na safespocie. Pogadaliśmy jeszcze chwilę na localu, po czym oni rzucili "fly safe" oraz "szerokości, przyczepności" i tyle ich widziałem.

Godzinę później skoczyłem do systemu Kehjari. Ze względu na to, że każdy skok w low-sec jest skokiem w nieznane, zawsze włączam nagrywanie. Oto co się wtedy stało:



EvE Online PVP: Ezoko as a Bounty Hunter (Maller... przez Ezraa_Ezronymius

Pierwsza walka była zaskoczeniem, ale nie straciłem zimnej krwi. Widząc, że to Loki, zmartwiałem. To ostatni krzyk mody w EvE - krążownik strategiczny Tech III, jedyny którego systemami można dowolnie szafować i stworzyć za każdym razem unikalny design - w 99% dostosowany do zadania jakie ma spełnić. Poza tym wściekle drogi wymaga bardzo dobrych skilli, ale spłaca to z nawiązką - jest bardzo niebezpieczny i nosi miano niezniszczalnego.

Ale jak było widać na filmie - dałem radę! Przegoniłem go, przez brak zasięgu mój warp scrambler puścił i koleś mógł uciec. Uciec! Tech III o wartości 750 mln ISK nie dał rady Tech I za 15 mln!!! Pilot fregaty, która nam towarzyszyła w czasie walki (ale nie uczestniczyła - działa wrót rozerwałyby ją na strzępy, w końcu to low-sec) skwitował to dosadnie:


Valentine Caldor > Ezoko gf! ) Bacil is a coward slut._)
BacuJlek > валя иди нахуй уже
Valentine Caldor > ололо._
Ezoko > ggf


Rozochocony walką i zwycięstwem, gdy stan mojego statku wrócił do normy (armor repairer naprawił zbroję, tarcze wróciły do poziomu wyjściowego, a energii miałem 100%) zdecydowałem się na kolejny strzał adrenaliny.

Znalazłem go w systemie obok - Ashitsu. Niestety, i Herkules dupa, kiedy wrogów kupa, tym bardziej, że oba recon cruisery spowodowały kompletny pad systemów mojego statku. Falcon zagłuszył systemy celownicze, a Pilgrim pozbawił mnie energii. Capacitor booster i ładunki po 200 MAh dały przez chwilę radę, ale było już za późno. Oba Stabbery (w wersjach elite Fleet Issue) oraz chmara dronek zmieniły mnie w kupę płonących odłamków. Widząc co się dzieje, wduszałem raz po raz "warp to..." na najbliższym safespocie, stąd po eksplozji okrętu moja kapsuła wystrzeliła jak z katapulty w obięcia bezpiecznego warp'a.

Będąc już na safespocie napisałem na local czacie "gf" otrzymując w zamian pozdrowienia od korporacji VUDU. Sprawdziłem ich bio, co potwierdziło, że nazwa jednego ze Stabberów - "Twardziel" nie była przypadkowa. Skroili mnie rodacy. Swoją drogą to zadziwiające, jak dużo naszych kręci się w pobliżu :)


Wieczór skończyłem docierając do "Domu opieki" nie nękany przez nikogo. Dla bezpieczeństwa wracałem... shuttlem. Tak - "bezpieczeństwa". Założyłem, że samą kapsułą mogę zginąć, jeśli natrafię na takiego Cajko, który jednym strzałem smartbomby pośle moją kapsułę wartą 50 mln ISK w niebyt. Ale gdyby coś takiego przytrafiło się shuttlowi - to on przestanie istnieć, a kapsułą zdążę uciec.

Test musiałem przeprowadzić na granicy Black Rise i Pure Blind, gdy okazało się, że nasze wrota do 0.0 - system 93PI-4 jest "hot". Niestety nasz intel-channel nie precyzował dokładnie jacy wrogowie są w systemie, i wszyscy podniecali się nadlatującymi gangami wymiataczy z Evoke i Pandemic Legion. Po półgodzinie czekania stwierdziłem, że kij z tym, raz się żyje i skoczyłem.

Wredniak w battlecruiserze Hurricane wisiał sobie 13 km ode mnie. Obok - wyłączony mobile warp disruptor zwany bubble. Bańka o średnicy do kilkudziesięciu kilometrów, która uniemożliwia skok w warp. I jest śmiertelną pułapką. Zareagowałem szybko - wybrałem warp to na safe spot, który zrobiłem kilkanaście dni temu na tych wrotach. Wylądowałem całe 187 km od Hurricane, który, gdy tylko pojawiłem się na jego overview, zaczął mnie namierzać. Na szczęście dla mnie - byłem szybszy :) A potem skoczyłem sobie na jedną z naszych "gwiazd śmierci" wiszących w tym systemie i korzystając z jump bridge'a skoczyłem wgłąb 0.0.

Po 10 minutach byłem już w "Domu opieki". Rzuciłem okiem na listę moich kill-rights. Okazji do zemst przybyło :)


I na koniec - mój losemail.

Kolejny statek - gallencki krążownik Thorax już czeka sobie w moim hangarze na kolejną podróż po low-sec. A potem przyjdzie czas na battlecruisery i Cajko.

Komentarze

  1. ta... dzis wlasnie stracilem mojego vexora, ale na zwyklym pve. Za to zalapalem, jakie bledy robie. I czego musze jeszcze sie ouczyc ;) za to zaopatrzylem sie w myrmidona, i powoli go dozbrajam. Troche kasy na to pojdzie, i jeszcze dronki do tego. heh.

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz... większy statek nie zawsze znaczy lepszy :) Ja jestem zwolennikiem zmaksymalizowania możliwości krążownika, chyba że mówimy o misjach lvl 3 to wtedy rzeczywiście, nie ma co się spinać tylko ładować w battlecruisera.

    OdpowiedzUsuń
  3. No gatulacje tego pokonanego Tech 3. Na prawdę super! BTW. to był błąd, że pozwoliłeś mu uciec, tzn. nie zauważyłeś, że się powoli oddala, czy nie miałeś na to wpływu?

    OdpowiedzUsuń
  4. niezauważyłem i chyba pomyliłem klawisze i wyłączyłem toto.. bo potem nie chciało się włączyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. yo ho! co tam slychac? czy jest szansa na wzmozenie aktywnosci w eve piractwie ? ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. cierpię ostatnio na permanentny brak czasu :/

    OdpowiedzUsuń
  7. ten Loki był na tarczach a jak zaczoł ciebie atakować miał je na 0,dlaego tak sie to skończyło....
    kliezka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Civilization 5 - Zwycięstwo poprzez dominację