Uzbrojony i...

Niedzielny wieczór spędziłem uganiając się za celami w low-sec. Black Rise region, okolice Onnamon. Wcześniej zdecydowałem się, że wszystkie trzy Battlecruisery klasy Harbinger, które posiadam należy wcześniej (niż później) przerobić na poskręcany złom i umieścić w zimnej przestrzeni kosmicznej.

By osiągnąć ten jakże szczytny cel, zdecydowałem sie odpuścić kolejny rajd krążownikiem. Co prawda parę dni wcześniej, tuż po stracie Mallera wykonałem odpowiednie zakupy i praktycznie przygotowałem sobie sprzęt, ale stwierdziłem, że ubezpieczenie na battlecruiserach zaraz się skończy (tj. w lipcu) i trzeba je jakoś "zutylizować".

Podstawą mojej decyzji były też nieudane próby zrobienia anomalii w 0.0. Poziom trudności jak misji level'u 4 w hi-sec. Mimo pięciu podejść - nie udało się. Pięć razy wracałem płonącym Harbingerem do naszej stacji, gdzie na szczęście rapair services były za free. Kombinowałem za każdym razem z fittingiem BCka raz robiąc super pancerz, raz super tarczę, ale zawsze kończyło się tak samo: zmasowany atak NPCowych battleshipów, battlecruiserów i dużej ilości pomniejszego śmiecia trwał krócej niż parę chwil i było to bardzo niekomfortowe. A drony zawsze zostawały na polu walki i ginęły chwalebną śmiercią. Darmowe drony fundowane przez moją korporację, więc takich to nie żal :)

Poczytałem trochę fora i dałem sobie spokój z próbami. Odpowiedzią było użycie dobrze uzbrojonego battleshipa, do którego trochę muszę się doszkolić. Naście dni.

Być może czas na grubsze ryby?

Nie chciałem już tracić czas na zbieranie sprzętu Tech II do battlecruisera (w 0.0 nie jest to easy, bo nie wszystko da się kupić na miejscu i trzeba latać po zaprzyjaźnionych stacjach - co prawda przez sieć jump-bridge'y, ale zawsze to czas zmarnowany). Skoczyłem na klona umiejscowionego w Oursualert, w samym centrum hi-sec. W hangarze stał Harbinger - sfittowany pod szybkie robienie misji poziomu 3. Wystarczyło tylko parę zmian, zakupów za 10 baniek i mordercza maszyna do robienia krzywdy innym graczom była gotowa.


Założeniem było znalezienie jakiegoś pirata na wrotach. Stąd prędkość nie była priorytetem mimo krótkiego zasięgu - wszystkiego (limit do 9 km). Wyszkoliłem się też w termodynamice, więc overheating sprzętu był założony (10-20% więcej zasięgu).


Następną godzinę czy półtorej spędziłem latając po różnych systemach i szukałem bitki. Niestety, nie było warunków (wchodzenie do bitwy na swoich warunkach to podstawa do wygranej, tako rzecze Sun-Tzu). Raz trafił się Tech3 Loki, ale coś mi mówiło, że to pułapka więc prysnałem na safespotta.


Dwa systemy dalej znalazłem latające w parze dwa Caracale - caldarskie krążowniki Tech 1. Poobserwowałem ich trochę - okazało się, że kolesie robią NPCów na pasach asteroid. Serce zabiło mi szybciej! Ratterzy! Easy prey! Mój battlecruiser zmieli takiego caracala w minutę, jeśli drugi będzie odważny i będzie próbował bronić kolegę - też dostanie (choć brak drugiego Warp Scramblera nie pozwoliłby dobić kolesia).


Przez kolejne kilkanaście minut ganiałem ich po całym systemie. Niestety, battlecruiser sfittowany do walki na wrotach, średnio nadaje się na polowania po pasach asteroidów. Wielokrotnie, byłem poza zasięgiem - potrzebowałem te 10km, a oni byli... 16 km :( Nawet overheating nie pomagał zbytnio. Po kolejnych kilkunastu minutach dałem za wygraną i pozwoliłem im żyć.


Dokulałem się do systemu Kinnaka i bez stresu wbiłem się do Onnamon, by w hi-secu spokojnie przemyśleć błędy i dokonać lekkich modyfikacji okrętu. Zmieniłem to, co przeszkadzało najbardziej - krótki zasięg warp scramblera. Pomóc powinien Warp Disruptor II. Daje 24km zasięgu kosztem tego, że nie wyłączy MWD ofiary. Trudno, coś za coś. Biorąc pod uwagę, że ratterzy rzadko używają energożernych MWD, może się powieść. Oczywiście by maksymalnie skrócić dystans zmieniłem Afterburner na MWD uzyskując skok prędkości z 351 m/s na 858 m/s. Oczywiście coś za coś. Używanie MWD w przypadku ataku na wrotach nie ma sensu, gdyż na 100% ktoś mnie zescrambluje i wyłączy toto (jak w przypadku Mallera z ostatniej walki). Afterburner daje szansę trzymania dystansu walki (wtedy, Maller bujał się jakieś 180 m/s, z afterburnerem miałbym 380 m/s i szansę na to, ze ten Loki by nie uciekł mi z zasięgu scramblera). Poza tym - duża prędkość MWD daje znacznie większą sygnaturę statku, przez co tarcza jest bardziej wrażliwa na atak oraz inercja statku jest duża i wychamowanie graniczy z cudem. Prądożerność to już inna bajka.


Nowa wersja low-sec crawlera wygląda tak:



Było już późno, Jack Daniels się skończył, spać mi się chciało, więc bez zwlekania... Logoff.


*


W poniedziałek zgadałem się z Angharadem Althorem (kanał "polygamia") czy by nie chciał mi potowarzyszyć w dziele zniszczenia. Zgodził się, lecz wpierw musiał pozałatwiać parę spraw i przygotować sobie krążownik do tego celu (Thorax, 1600mm plata, small guns Tech 2 - czyli "otwieracz puszek"). W między czasie ustanowiliśmy komunikację głosową - serwer TeamSpeak mojego sojuszu byłby w miarę ok, gdyby nie to, że nie mogłem ustanowić prywatnego kanału (security issues :), więc trzeba było znaleźć alternatywę. Eve Voice wbudowany w grę pokazał całą swoją słabość przy próbach rozmów (przerywa, słaby dźwięk) i skończyło się na tym, że zdzwoniliśmy się przez Skype. Dźwięk rewelacja, więc nada się.


W czasie gdy Angharad szukał stuffu do swojej killing machine, ja obserwując jednym okiem czat "polygamia" i dyskusję o targach E3 oraz grach (tu zabrałem parę razy głos w sprawie kopanych niemiłosiernie przez chłopaków Call Of Duty) i dziewczynach z Ukrainy, szukałem okazji do solo pvp.


Trzymałem się obrzeży hi-sec kursując po low-secach między Ichoriya i Onnamon. Niestety, bez rezultatu. W systemie Akidagi (jump od tego gdzie dostałem wklepy od chłopaków z WUDU) mijałem się co chwila z oflagowanym Global Criminal Flag piratem we fregacie klasy Dramiel (pirate faction frigate, jedna z efektywniejszych do pvp) i nawet uzyskałem zaproszenie do "1 vs 1", ale wiedząc, że ta fregata będzie poza moim zasięgiem - grzecznie odmówiłem.


W pewnym momencie do systemu skoczył blob ruskich (duża flota battlecruiserów), który pomarudził trochę na wrotach zmuszajac nas do ukrywania sie na safespotach. Tu znów mijałem się z Dramielem, który migał mi na overview gdy kwitłem na safespocie - czyli moje safespoty są do bani, muszę je poprawić, bo biorąc pod uwagę odległości między wrotami liczone w milionach kilometrów oraz okienko overview, które ma ledwie 500 km średnicy - dziwnym jest, że wogóle się spotykaliśmy: on w lecąc w warpie, ja stojąc w miejscu. Muszę zapamiętać, by trochę zmieniać trasy w trakcie których tworzę safespoty. Obierać inne kierunki (a nie zwyczajowe "wrota-wrota"). Geometria się kłania :)


Gdy blob poleciał (wg moje oceny do Ichoriya), zdecydowałem się skoczyć przez łańcuszek low-seców do systemu Kinnaka. I tam zaczekać na kolegę. Niestety, zmęczenie dawało o sobie znać, a okazji do wypuszczenia adrenaliny nie znalazłem już więcej. Było pusto lub w systemach byli kolesie z mojego sojuszu, więc... nuda.



Półgodziny przed północą, dałem znać Angharadowi, że kończę na dziś. On już prawie skończył setup, więc umówiliśmy się na później.

Komentarze

  1. Panowie, pomyślnych łowów .. i kilki kill-maili w następnym wpisie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziękował! (Albo i nie, bo chyba się nie dziękuje przy takich życzeniach ;-)) Niestety teraz odbywam kilkudniową przerwę od gry, ale jak wrócę... będzie krwiożerczo!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Martwa przestrzeń...

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło