To .. działa!

Wsiadłem w to piękne cudo zwane stealh bomberem. Fregata typu Manticore. Niewykrywalna optycznie i przez skaner, o ile włączy się płaszcz (cloak, potocznie: "gdzie on jest??", "nie wiem, gdzieś sklołczył") . Potężne wyrzutnie potężnych torped - duże statki takie jak battlecruiser czy battleship mogą się bać. Ale narazie nie na pvp, lecz z zamiarem zarabiania w 0.0 na odstrzeliwaniu ratów, statków NPCów, za które wypłacane są sowite nagrody. A może... jak się trafi jakiś frakcyjny oficer, wypadnie z niego coś o wartości kilkudziesięciu milionów ISK?

Uzbrojony w taką motywację, oraz ten piękny statek, udałem się w podróż.


Przeanalizowałem mapy, bo okazało się, że nie mogę skoczyć do low-sec z naszej bazy w hi-sec, w Audaerne, bo na wrotach do tego systemu, w Avenod, rozłożyła się ciężka campa piratów Shadow Cartel. Morderczych i efektywnych. Moją drogą fregatę zjedliby w mgnieniu oka. Więc musiałem znaleźć inny sposób by dostać się do low-sec. Tylko po to by móc wyrzucić sondy i znaleźć wejście do jakiegoś wormhole'a. A przez niego (lub ciąg wormhole'i) trafić na wyjście w przestrzeń 0.0 (jak się uda, bo przejścia między wormhole'ami są niestabilne, trwają kilka-kilkanaście godzin i nikt nigdy nie wie, gdzie i dokąd otworzy się kolejne przejście).

Nie mogę tego zrobić w hi-secu, bo mnie tam ścigają floty systemowe. Pewnie dopadłyby mnie nawet w głębokiej przestrzeni.

Przezbroiłem statek na fit podróżny (2x nanofiber structure by statek był lżejszy i zwrotniejszy i szybciej zbierał się do warpa przy skoku przez wrota) i łańcuszkiem systemów hi-sec udałem się do low-sekowego systemu Egghelende.

Podróż była przerywana komunikatami Ezoko is not welcome here oraz różnymi nawiązaniami do przeszłości kryminalnej lub rzucanie oskarżeń o bycie wrogiem systemu. No i nieudolnymi pościgami za mną flot policji i Marynarki Gallente. Dotarłem bezpiecznie.

Nawet nie pomyślałem, że na wrotach do tego low-sec może być campa, podobna do tej w Avenod. Ot, brawura. A kampy nie było :P

Wybrałem pierwszą stację z brzegu, przefitowałem się w oprzyrządowanie bojowe i... przypomniałem sobie, że kupiłem tu zwykłe torpedy, by nie tracić tych droższych (przeznaczonych na ludzi) na NPCów. Tyle, że nie na tej stacji. Więc wydokowałem i poleciałem tam...

...tyle, że nie przyjrzałem się dokładnie, kto siedzi na local-czat...

Siedziało tam 70 osób, z czego połowa to amaryjska milicja, a połowa to neutreale. Nie byłoby to niczym złym, gdyby nie to, że flota neutreali była przed stacją do której właśnie wbijałem! Mrowie sygnatur fregat, niszczycieli i innych śmiertelnie niebezpiecznych dla mojego lekkiego bombera statków, spowodowało, że wylot ze stacji musiałem odłożyć na później. Bo na szczęście nie zestrzelili mojej fregaty, która błyszcząc moją, czerwoną sygnaturą (kill on sight) przemknęła między tymi statkami i ukryła się w czeluściach stacji...

... wewnątrz której kryły się siły amaryjskie. Dostałem nawet zaproszenie do ich floty, ale nie byłem zainteresowany. Mój bombowiec jest dobry na duże cele, na małe kompletnie się nie nadaje. Jest za wolny, za słaby w tarczy i pancerzu, a jego broń nie trafi we fregatę (to tak jakby strzelać z shotguna do monety - trafi w nią jedna, może dwie śruciny, a reszta przejdzie bokiem... nie to co strzelając w drzwi, gdzie pełen ładunek wywali dziurę na środku...).

Musiałem przeczekać.

*

[PRZERWA NA CZEKANIE]

*

Wyleciałem ze stacji, jak obcy sobie poszli. Naszych też nie było. Więc wyrzuciłem w przestrzeń sondy i rozpocząłem szukanie dziury. Nie było. Więc system obok - też nie było. Więc system obok.... była! Warpnąłem się w kierunku nowego odkrycia i... przyleciałem w pustkę. Wormhole zniknął. Musiałem go wyskanować tuż przed tym jak skończył swój żywot. Dosłownie sekundy po tym, gdy dałem "warp to...".

Westchnąłem. Noc już głęboka, a ja jeszcze nie zrealizowałem planu na dziś!

W systemie Vard udało mi się znaleźć wormhole'a, który miał się zdrowo i ani myślał znikać. Pełen pytań co będzie po drugiej stronie - przeskoczyłem.

Po drugiej stronie była przestrzeń klasy C43 (pusta dziura, w której wyszukałem wejście do C4 - dzięki Bubu za korektę!). W C4 coś dziwnego działo się z fizyką, nie pamiętam dokładnie co, ale uznałem to za nieistotne. Istotne za to były - POS jakiegoś gracza pełen statków, przy jednym z księżyców planety VI oraz samotna fregata skanująca przy planecie II. Najpierw sprawdziłem Player Owned Structure. Istna gwiazda śmierci jak się okazało - pole siłowe chroniło w swym wnętrzu parę koparek i parę battlecruiserów, a stacja najeżona była bateriami dział, silosami wyrzutni pocisków, wieżyczkami scramblującymi... strach się bać, więc zawinąłem mój niewidzialny bombowiec w bardziej bezpieczniejsze wody...

Fregatę skanującą typu Sarum Magnate znalazłem przy planecie II. Pustą. Nie chciało mi się jej zabierać, więc stwierdziłem, że przećwiczę na niej celowanie i skuteczność torped. Dopiero trzecia salwa wykończyła mały statek całkowicie, co było do przewidzenia (kill... demolishion-mail raczej ;))

Po tym czynie wandalizmu, znów wyrzuciłem sondy i sprawdzałem czy w tej dziurze, znajdę przejście do kolejnej.

Znalazłem - do pustej C2. Tam długo szukałem, aż znalazłem do C5. Ta miała aż dwa POSy graczy. Widząc, że przejście do 0.0 czy wogóle do jakiegokolwiek znanego systemu na razie się nie znajduje, widząc zbliżającą się pierwszą w nocy - dałem nogę w drogę powrotną i zacumowałem na stacji Vard.

Następnym razem spróbuję jeszcze raz.

Fly dangerous!





Komentarze

  1. No no, zakup pierwsza klasa. Też planuję kiedyś polatać takim statkiem.
    Ale żeby nawet tej fregacie nie przepuścić... :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, ty to masz przezycia :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Umarła Vita, niech żyje Vita!

Fallout - jak to się zaczęło

Zróbmy sobie grę