Inkwizycja
Przerwałem właśnie 56 godzinę grania w Dragon Age Inquisition i stwierdziłem, że trzeba wreszcie podzielić się z Wami wrażeniami moimi, z tej gry. Ta gra jest... ogromna! Może nie tak jak Skyrim, ale jest w czym wybierać, jest gdzie łazić, jest gdzie zaglądać. Lecz wielkość tej gry to przede wszystkim wciągająca fabuła, oraz misje, które do tej fabuły nawiązują. Jest klimat!
Nie miałem okazji zagłębić się w świat Dragon Age - wcześniej próbowałem DA1 i DA2, niestety dużo za późno i mnie odrzucało graficzne ubóstwo (tak to jest, jak się po nie sięga po latach), dodatkowo, model rpg, który preferuje Bioware, średnio mi się podoba (nie wytrzymał próby grania w Mass Effect 2). Mimo tego, tu chłonę każdą cząstkę świata i opowieści. Nie wiem co zmienili, ale DAI przekonała mnie do siebie opowieścią oraz otwartym światem. No i też, faktem jest, że trafiła idealnie w okres, w którym pragnąłem w coś pograć - chciałem fantasy i rpg, i próbowałem się leczyć Skyrimem (stuknęło mi 100h w tej grze, gdy dorwałem Inkwizycję), ale Skyrim to gra za długa, za mało spójna, gdzie misje główne gdzieś tam są w gąszczu pobocznych. Wyczytałem w jakiejś recenzji, że DAI oferuje balans między otwartym światem, misjami głównymi i pobocznymi. I one wszystkie są spójne - nie ma wrażenia oderwania się od tego co się dzieje w głównej misji. Kupiłem.
I od razu zanurzyłem się w ten świat. Obszary w grze są rozległe, ładne graficznie (aczkolwiek, są irytujące błędy - o tym dalej), zróżnicowane i jest w nich co robić. Każde znalezisko, każda misja poboczna są tu potrzebne. A budowana opowieść powoduje, że trochę żałuję, że nie poznałem tego co działo się we wcześniejszych częściach. Na szczęście, DAI chętnie uzupełnia braki mojej wiedzy - masę książek, dokumentów, tablic, zapisów i rozmów powoli buduje obraz świata.
*
Jako człowiek skrupulatny, jak widzę dużą mapę, to myślę sobie "OMG.. znów trzeba będzie łazić tu i tam, by wszystko zrobić!" i zadzieram kiecę (kieruję postacią kobiecą, w myśl zasady, że jeśli gram w gry TPP i mam się patrzeć na czyjś tyłek, to wolę się patrzeć na tyłek jakiejś fajnej dziuni :)) i lecę zrobić/odkryć/znaleźć wszystko. Skyrim mnie pokonał, bo chciałem robić wszystko "po kolei" ale się nie dało, nie było spoiwa, podziału na części - stąd poległem. W DAI duże obszary są wydzielone i na swój sposób zamykają fragment gry (oczywiście można do nich wracać wielokrotnie - np. do Zaziemia, gdzie rezydujący tam smok jest nadal (po 55h gry) nie do pokonania).
Tak więc, łażę sobie moją Morganą La Fey, z wesołą ekipą Sery (elfiej łuczniczki), Kasandry (świętoszkowatej wojowniczki) i Doriana (maga-trepa z niewolniczego południa) po Zaziemiu, Wybrzeżu Sztormów, Jałowych Mokradłach no i po tej części francusko-języcznej mając nadzieję, że trafi mi się osławiony w DA romans (w wersji lesbijskiej oczywiście). Apropos francusko-języcznej - szczerze... MEGA irytuje mnie w tej grze to, że część krainy gada z francuskim akcentem, a część z silnymi angielskimi akcentami w wersjach szlacheckich i wieśniaczych. I jeszcze te nachalne maski u "francuzów". Brakuje jeszcze gadających po niemiecku krasnoludów, i byśmy mieli Warhammera ;-) IMHO głosy powinny być bardziej neutrealne językowo (a wogóle, to powinna być pełna polonizacja), bo tak, mam wrażenie, że gram w świecie z koszmarów Waltera Scotta (tego od Ivanhoe).
No dobra - łażę sobie, i ochoczo wykańczam demony, podążając do celu jednej misji, robię przy okazji misje poboczne. Każda lokacja ma swój unikalny charakter, nie ma poczucia szaroburej nudy i jeszcze raz te same lochy (Skyrim). Dodatkowo, tu i ówdzie dzieją się rzeczy, przy których rzuca się na myśl "WTF?! Woooow...psycho!".
Podobno gdzieś jest farma wielkich słoneczników, przed którymi leżą spalone zwłoki nieumarłych (taki easter egg) ;-)
*
Gra wciąga, i to mimo irytujących rzeczy które dzieją się z grafiką. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to nieproporcjonalnie duże owoce, warzywa, mięsiwa... początkowo to nie przeszkadzało, ale jak zobaczyłem czaszki (ludzkie), tak z 2x większe niż łeb quinari (taki bykoczłek) to stwierdziłem - chyba nie tak to miało być. Nie mam pod ręką grafiki dokumentującej, niestety. Dalej - irytują przenikania przez przedmioty w cut-scenkach (ten cholerny kapelusz Cole'a!!). Da się znieść, aczkolwiek developer powinien dostać po łbie.
Często-gęsto różne postacie albo wyskakują spod ziemi, albo spadają z wysokości około metra. Dodam, że z powietrza. Nie jest to nachalne (jak w AC:Unity), ale irytuje. Szkoda, że nie zrobiłem zdjęcia kolesia siedzącego metr nad ławką lub siedzących w powietrzu kruków. Za to - jak się dobrze ustawić, to mamy za free zaklęcie lewitacji:
NPCe czasem robią dziwne rzeczy: ot, trwa walka, a strażnik siedzi sobie w debilnej pozie i grzeje ręce nad ogniskiem, którego nie ma. A drugi - wypatruje czegoś w oddali, pomimo, że stoi przed skałą. I co chwile są szturchani albo przez postacie z mojej drużyny, albo przez Czerwonych Templariuszy, z którymi aktualnie walczę. Templariusze i moi nie widzą strażników i vice versa (swoją drogą, strażnicy mogli by pomóc, bo należą do Inkwizycji! Mojej Inkwizycji!).
Innym razem, w kopalni, w której nie było nikogo, po wczytaniu zapisanej gry, nagle przed moimi oczyma pojawił się tubylec, który... przeniknął przez kraty. Po chwili zza krat dobiegł mnie głos, bym ich wypuścił - taki był cel misji, a biorąc pod uwagę, że było tam trzech NPCów, to tylko ciężko westchnąłem - mam nadzieję, że nie natrafię na bug'a który zablokuje mi misję, albo coś gorszego...
Dalej... ekwipunek. Słowa, słowa, słowa... same słowa i ikonka szara, niebieska, fioletowa lub żółta. Broń i zbroje prezentują się słabo (uczcie się panowie od Diablo i Skyrima!). A do pasji doprowadza mnie niemożność porzucenia, lub schowania przedmiotu w jakiejś szafce czy skrzyni. Jak już coś raz wziąłeś, to możesz jedynie użyć, sprzedać lub zniszczyć. Pod tym względem DAI to marnotrastwo loot'u ;-) w przypadku, gdy znajdujemy coś-gdzieś i nie możemy tego zabrać bo nie ma miejsca w ekwipunku. No i te skrzynie - podchodzę do skrzyni, coś majstruję i sru.. jestem w liście przedmiotów, które tam są. Skrzynka mogłaby się otworzyć, lub zostać otwartą - przecież patent prosty i stary jak świat, ale widać developerzy nie dopilnowali...
*
Pomarudziłem, a co na plus? Walka. Tak, jest system wstrzymania czasu, ale ja wolę drużynową wersję napierdalania jak w "diablo". Pod tym względem jest fajnie (szczególnie jak się postać dobrze wyposaży w zaklęcia/umiejętności).
Fajny jest crafting przedmiotów. Stworzone lub znalezione można upgrade'ować o nowe trzonki, ostrza, rękojeści, dzięki czemu przedmiot nabiera unikalnych cech. A jak już się da runę, to można sobie stworzyć prawdziwy Młot Na Wroga czy innego Ekskalibura (tak, można nazywać stworzone przedmioty - pod tym względem gra nie zawodzi).
I wreszcie - dialogi! Takiego poziomu, zróżnicowania i zabawności Skyrim mógłby pozazdrościć! Natomiast rozmowy między członkami drużyny - to już wisienka na torcie. Czytałem gdzieś, że początkowo przez błąd w grze, tych rozmów było mniej niż powinno być. Chyba poprawili, bo postacie potrafią paplać jak najęte, przerywając na czas walki (kto grał w Uncharted, to wie o co chodzi) - o zdarzeniach ze swojej przeszłości, komentować to co się dzieje wokół czy też gadać o totalnych pierdołach (Kasandra: "Co to za dziwna mina?", Sera: "Próbuję sobie wyobrazić ciebie nago! (rechocze)" itd).
*
I to by było na tyle, bo mam śledztwo na balu u cesarzowej do zrobienia ;-)
Grafika oszałamia (aczkolwiek...) |
I od razu zanurzyłem się w ten świat. Obszary w grze są rozległe, ładne graficznie (aczkolwiek, są irytujące błędy - o tym dalej), zróżnicowane i jest w nich co robić. Każde znalezisko, każda misja poboczna są tu potrzebne. A budowana opowieść powoduje, że trochę żałuję, że nie poznałem tego co działo się we wcześniejszych częściach. Na szczęście, DAI chętnie uzupełnia braki mojej wiedzy - masę książek, dokumentów, tablic, zapisów i rozmów powoli buduje obraz świata.
*
Jako człowiek skrupulatny, jak widzę dużą mapę, to myślę sobie "OMG.. znów trzeba będzie łazić tu i tam, by wszystko zrobić!" i zadzieram kiecę (kieruję postacią kobiecą, w myśl zasady, że jeśli gram w gry TPP i mam się patrzeć na czyjś tyłek, to wolę się patrzeć na tyłek jakiejś fajnej dziuni :)) i lecę zrobić/odkryć/znaleźć wszystko. Skyrim mnie pokonał, bo chciałem robić wszystko "po kolei" ale się nie dało, nie było spoiwa, podziału na części - stąd poległem. W DAI duże obszary są wydzielone i na swój sposób zamykają fragment gry (oczywiście można do nich wracać wielokrotnie - np. do Zaziemia, gdzie rezydujący tam smok jest nadal (po 55h gry) nie do pokonania).
Tak więc, łażę sobie moją Morganą La Fey, z wesołą ekipą Sery (elfiej łuczniczki), Kasandry (świętoszkowatej wojowniczki) i Doriana (maga-trepa z niewolniczego południa) po Zaziemiu, Wybrzeżu Sztormów, Jałowych Mokradłach no i po tej części francusko-języcznej mając nadzieję, że trafi mi się osławiony w DA romans (w wersji lesbijskiej oczywiście). Apropos francusko-języcznej - szczerze... MEGA irytuje mnie w tej grze to, że część krainy gada z francuskim akcentem, a część z silnymi angielskimi akcentami w wersjach szlacheckich i wieśniaczych. I jeszcze te nachalne maski u "francuzów". Brakuje jeszcze gadających po niemiecku krasnoludów, i byśmy mieli Warhammera ;-) IMHO głosy powinny być bardziej neutrealne językowo (a wogóle, to powinna być pełna polonizacja), bo tak, mam wrażenie, że gram w świecie z koszmarów Waltera Scotta (tego od Ivanhoe).
No dobra - łażę sobie, i ochoczo wykańczam demony, podążając do celu jednej misji, robię przy okazji misje poboczne. Każda lokacja ma swój unikalny charakter, nie ma poczucia szaroburej nudy i jeszcze raz te same lochy (Skyrim). Dodatkowo, tu i ówdzie dzieją się rzeczy, przy których rzuca się na myśl "WTF?! Woooow...psycho!".
Kolekcjoner misiowych łbów (gra obfituje w podobne ciekawostki - to dobrze, bo jest klimatycznie) |
*
Gra wciąga, i to mimo irytujących rzeczy które dzieją się z grafiką. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to nieproporcjonalnie duże owoce, warzywa, mięsiwa... początkowo to nie przeszkadzało, ale jak zobaczyłem czaszki (ludzkie), tak z 2x większe niż łeb quinari (taki bykoczłek) to stwierdziłem - chyba nie tak to miało być. Nie mam pod ręką grafiki dokumentującej, niestety. Dalej - irytują przenikania przez przedmioty w cut-scenkach (ten cholerny kapelusz Cole'a!!). Da się znieść, aczkolwiek developer powinien dostać po łbie.
Często-gęsto różne postacie albo wyskakują spod ziemi, albo spadają z wysokości około metra. Dodam, że z powietrza. Nie jest to nachalne (jak w AC:Unity), ale irytuje. Szkoda, że nie zrobiłem zdjęcia kolesia siedzącego metr nad ławką lub siedzących w powietrzu kruków. Za to - jak się dobrze ustawić, to mamy za free zaklęcie lewitacji:
Niestety, to nie zaklęcie lewitacji, ale jeden z wielu bug'ów gfx |
Innym razem, w kopalni, w której nie było nikogo, po wczytaniu zapisanej gry, nagle przed moimi oczyma pojawił się tubylec, który... przeniknął przez kraty. Po chwili zza krat dobiegł mnie głos, bym ich wypuścił - taki był cel misji, a biorąc pod uwagę, że było tam trzech NPCów, to tylko ciężko westchnąłem - mam nadzieję, że nie natrafię na bug'a który zablokuje mi misję, albo coś gorszego...
Dalej... ekwipunek. Słowa, słowa, słowa... same słowa i ikonka szara, niebieska, fioletowa lub żółta. Broń i zbroje prezentują się słabo (uczcie się panowie od Diablo i Skyrima!). A do pasji doprowadza mnie niemożność porzucenia, lub schowania przedmiotu w jakiejś szafce czy skrzyni. Jak już coś raz wziąłeś, to możesz jedynie użyć, sprzedać lub zniszczyć. Pod tym względem DAI to marnotrastwo loot'u ;-) w przypadku, gdy znajdujemy coś-gdzieś i nie możemy tego zabrać bo nie ma miejsca w ekwipunku. No i te skrzynie - podchodzę do skrzyni, coś majstruję i sru.. jestem w liście przedmiotów, które tam są. Skrzynka mogłaby się otworzyć, lub zostać otwartą - przecież patent prosty i stary jak świat, ale widać developerzy nie dopilnowali...
*
Pomarudziłem, a co na plus? Walka. Tak, jest system wstrzymania czasu, ale ja wolę drużynową wersję napierdalania jak w "diablo". Pod tym względem jest fajnie (szczególnie jak się postać dobrze wyposaży w zaklęcia/umiejętności).
Fajny jest crafting przedmiotów. Stworzone lub znalezione można upgrade'ować o nowe trzonki, ostrza, rękojeści, dzięki czemu przedmiot nabiera unikalnych cech. A jak już się da runę, to można sobie stworzyć prawdziwy Młot Na Wroga czy innego Ekskalibura (tak, można nazywać stworzone przedmioty - pod tym względem gra nie zawodzi).
I wreszcie - dialogi! Takiego poziomu, zróżnicowania i zabawności Skyrim mógłby pozazdrościć! Natomiast rozmowy między członkami drużyny - to już wisienka na torcie. Czytałem gdzieś, że początkowo przez błąd w grze, tych rozmów było mniej niż powinno być. Chyba poprawili, bo postacie potrafią paplać jak najęte, przerywając na czas walki (kto grał w Uncharted, to wie o co chodzi) - o zdarzeniach ze swojej przeszłości, komentować to co się dzieje wokół czy też gadać o totalnych pierdołach (Kasandra: "Co to za dziwna mina?", Sera: "Próbuję sobie wyobrazić ciebie nago! (rechocze)" itd).
*
I to by było na tyle, bo mam śledztwo na balu u cesarzowej do zrobienia ;-)
Niedawno skończyłem Inkwizycję (ale do 50h nie dobiłem) i mnie aż tak nie wciągnęła - sporo tu wspomnianych małych wkurzających błędów, które razem wkurzają już całkiem konkretnie, ale gra ogólnie jak najbardziej godna polecenia za wątek główny i postacie. Brawa za trzymanie Sery w ekipie!! :) Czytam co i rusz, że to niby najbardziej irytująca postać w grze, a mnie rozbrajały jej gadki z innymi postaciami (szczególnie z tą Murzynką)
OdpowiedzUsuń