Mars zdobyty!
Kampania w Red Faction Guerilla została przez niżej podpisanego zakończona z hukiem, błyskiem i fajerwerkami, dokładnie po 17-tu godzinach czasu gry i po prawie 2 tygodniach czasu rzeczywistego.
Gdy pył i kurz opadł, stwierdziłem, że jeszcze trochę na Marsie zabawię - nie, nie przełączyłem trybu trudności na "szalony", aczkolwiek po wykonaniu kilku misji partyzanckich, zacząłem podejrzewać, że gra zrobiła to za mnie. Pojawiło się dużo "białych pancerzy", którzy raczej słabo poddawali się mojej nawale ogniowej, ale jako, że zacząłem testować wybuchowe dyski "rozcieracza", zbytnio mnie to nie obeszło.
Co po zakończeniu? Spędziłem jeszcze z półgodziny, by zrobić dwa bliskie zrobieniu trofea, przejrzałem listę pozostałych, pokręciłem głową i pożegnałem się z grą. Odpuściłem sobie robienie wszystkiego co pozostało, bo parę rzeczy w RFG mi się nie spodobało, m.in. wykręcone do granic możliwości czasy na dostarczenie transportera oraz chore czasy na dokonanie demolki. I jedno i drugie nacechowane olbrzymią dawką losowości, więc po kilkunastu próbach dałem sobie spokój osiągając ledwo wyniki dopuszczające. Przegięciem była demolka, w której trzeba było 10 beczek, w 10 sekund wybić młotem na odległy budynek, by te wybuchając u celu - zrujnowały go dokumentnie. 10 sekund - to czas najlepszy, liczący się do trofeum. Nie lubię takiego podejścia.
Dalej, niepełna lista trofeów i tak pozostałaby niepełną, ze względu na trofea związane z trybem kooperacji i multiplayer. Z tego co wiem, oba tryby nigdy nie były specjalnie popularne (stąd fora, n których można było się umówić, by dane trofeum zrobić). Ogólnie, bardzo to słaby pomysł, że trofea z dwóch bardzo różnych stylów gry, wrzucane są do jednego worka. No nic, taka karma.
Jeden "półkownik" ogarnięty, więc czas na następnego! Co by tu...
Gdy pył i kurz opadł, stwierdziłem, że jeszcze trochę na Marsie zabawię - nie, nie przełączyłem trybu trudności na "szalony", aczkolwiek po wykonaniu kilku misji partyzanckich, zacząłem podejrzewać, że gra zrobiła to za mnie. Pojawiło się dużo "białych pancerzy", którzy raczej słabo poddawali się mojej nawale ogniowej, ale jako, że zacząłem testować wybuchowe dyski "rozcieracza", zbytnio mnie to nie obeszło.
Co po zakończeniu? Spędziłem jeszcze z półgodziny, by zrobić dwa bliskie zrobieniu trofea, przejrzałem listę pozostałych, pokręciłem głową i pożegnałem się z grą. Odpuściłem sobie robienie wszystkiego co pozostało, bo parę rzeczy w RFG mi się nie spodobało, m.in. wykręcone do granic możliwości czasy na dostarczenie transportera oraz chore czasy na dokonanie demolki. I jedno i drugie nacechowane olbrzymią dawką losowości, więc po kilkunastu próbach dałem sobie spokój osiągając ledwo wyniki dopuszczające. Przegięciem była demolka, w której trzeba było 10 beczek, w 10 sekund wybić młotem na odległy budynek, by te wybuchając u celu - zrujnowały go dokumentnie. 10 sekund - to czas najlepszy, liczący się do trofeum. Nie lubię takiego podejścia.
Dalej, niepełna lista trofeów i tak pozostałaby niepełną, ze względu na trofea związane z trybem kooperacji i multiplayer. Z tego co wiem, oba tryby nigdy nie były specjalnie popularne (stąd fora, n których można było się umówić, by dane trofeum zrobić). Ogólnie, bardzo to słaby pomysł, że trofea z dwóch bardzo różnych stylów gry, wrzucane są do jednego worka. No nic, taka karma.
Jeden "półkownik" ogarnięty, więc czas na następnego! Co by tu...
Komentarze
Prześlij komentarz